Chętnych, by wysłuchać na żywo w klubie na Cichej ekipy dowodzonej przez Piotra Roguckiego było sporo. Koncert rozpoczął się parę minut przed 21. To z powodu dużej liczby fanów, którzy niekończącym się sznurem wchodzili do studenckiego klubu.
Chcemy Waszej energii!
Gdy publiczność usłyszała początek tytułowego kawałka z nowej płyty czyli "Zaprzepaszczone siły wielkiej armii świętych znaków". Potem już pojawił się Piotr Rogucki i szaleństwo się zaczęło.
Wokalista Comy już na wstępie powiedział, że liczy na to, iż zespołowi udzieli się wielka energia rzeszowskiej publiki. A siły trzeba było mieć. Coma zafundowała ciekawy zestaw kawałków z pierwszej i drugiej płyty. "Pierwsze wyjście z mroku" można było powspominać przy takich utworach jak "Spadam", "Czas globalnej niepogody" czy "Sierpień". Z nowości były m. in. "Wojna", "System", "Ostrość na nieskończoność".
[obrazek2] (fot. JAKUB KOCÓJ)"Takiej władzy […] z wyrazami szczerej niewdzięczności…"
Przyznaję, że w zeszłym roku w "Akademii" nie do końca byłem usatysfakcjonowany Coma. Zabrakło mi artystycznego przekazu. Tym razem chylę czoła - kapitalnie wykorzystanie obrazów, by właśnie wzmocnić przekaz.
Już na początku uwagę zwracał na scenie projektor. Pomysł, jak się okazało, bardzo trafiony. Po godzinie grania, Rogucki nawiązał do polityki, "dziękując" każdej z obecnie nam panujących partii za znakomite panowanie. Samo w sobie przeszłoby to pewnie bez echa, ale nagle na ekranie pojawiły się znajome twarze: Leppera, Kaczyńskiego czy Giertycha.
Za momencik zabrzmiały mocne riffy piosenki, no oczywiście - "Tonacja (Sygnał z piekła)". Wszyscy razem z Roguckim "dziękowali władzy z wyrazami szczerej niewdzięczności". Jeszcze dostaliśmy kolejną porcję żalu do klasy rządzącej - "Nie wierzę …" (ci, którzy byli wiedzą o jaki kawałek chodzi). Duże brawa za pomysł.
Mały zgrzyt na koniec
O 22.40 doszło do wydarzenia, które przerwało bardzo dobry koncert.
Podczas "Schizofrenii" (co za zbieg okoliczności) jeden z fanów zahaczając o trójkątną rampę z reflektorami, która wisiała pod sufitem zakończył imprezę. Rampa spadła i Coma musiała zejść ze sceny. Muzycy nie kryli rozgoryczenia, bo chcieli jeszcze pograć. Zdenerwowany Piotr Rogucki, dopiero gdy emocje trochę opadły, wyszedł do fanów.
- Szkoda, że przez głupotę jednego człowieka przerwaliśmy fajne granie. Było super - przyjęcie, atmosfera, ale co zrobić - żałował wokalista. Na koniec dodał - Mogliśmy się bawić jeszcze przynajmniej pół godziny. Przyjedziemy znów i nadrobimy to, bo warto grać dla ludzi z Rzeszowa.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na Twitterze!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?