Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ranni Ukraińcy: prosimy, pomóżcie rodzinom zabitych na Majdanie

Norbert Ziętal
W przemyskich szpitalach leczonych jest kilkunastu Ukraińców rannych w zamieszkach w Kijowie. Nz. Od lewej, na pierwszym planie, pan Bogdan ze Lwowa i Alksander Neczyporuk z Łucka. Wczoraj w szpitalu odwiedził ich zastępca prezydenta Przemyśla Wojciech Błachowicz. Stale sa obecni przedstawieciele Związku Ukraińców w Polsce, na fot pierwsza z lewej szefowa przemyskich struktur Maria Tucka, oraz Konsulatu Honorowego Ukrainy w Przemyślu, na fot Maria Striełka.
W przemyskich szpitalach leczonych jest kilkunastu Ukraińców rannych w zamieszkach w Kijowie. Nz. Od lewej, na pierwszym planie, pan Bogdan ze Lwowa i Alksander Neczyporuk z Łucka. Wczoraj w szpitalu odwiedził ich zastępca prezydenta Przemyśla Wojciech Błachowicz. Stale sa obecni przedstawieciele Związku Ukraińców w Polsce, na fot pierwsza z lewej szefowa przemyskich struktur Maria Tucka, oraz Konsulatu Honorowego Ukrainy w Przemyślu, na fot Maria Striełka. Norbert Ziętal
- My tu wszystko mamy, ale proszę, zorganizujcie pomoc dla rodziny tych bohaterów, którzy zostali zabici - mówi Aleksander Neczyporuk z Łucka.

Wczoraj rannych Ukraińców przebywających w Szpitalu Miejskim odwiedził Wojciech Błachowicz, zastępca prezydenta Przemyśla.
Pan Aleksander, prywatny przedsiębiorca. Na Ukrainie zostawił żonę i dwoje malutkich dzieci, niespełna dwuletniego synka i czteroletnią córeczkę.

- Ja ich tylko zostawiłem na chwilę, bo jestem w szpitalu. A wiele jest takich dzieci osieroconych, których ojcowie zostali zabici - mówi.

Dwa razy był na Majdanie w Kijowie. Pierwszy raz w styczniu.

- Wtedy wcale nie było bezpieczniej, niż ostatnio. Było sporo tituszek, prowokatorów - opowiada.

- Strzelali do nas z ostrej amunicji. Nie było się gdzie ukryć. Jedynie za metalowymi tarczami-samoróbkami. Ale nie każdy je miał. Z mojej grupy siedem osób zginęło, osiem odniosło poważne rany - opowiada pan Aleksander.

Na "pamiątkę" wziął sobie gumową kulę. Takimi na początku strzelali do nich funkcjonariusze Berkutu. Potem berkutowcy zaczęli strzelać ostrą amunicją. Jak do tarczy, a nie do swoich rodaków.

Ranni ukrywali się w prywatnych mieszkaniach

- Dostałem z kałasznikowa w łokieć, ale to głupstwo. Gorzej jest z kolanem. Nie mogę chodzić - mówi pan Aleksander.

Wczoraj trafił do Szpitala Miejskiego w Przemyślu. Leży pod kroplówką. Cały czas myśli o tym, co się stało na Majdanie. Zwłaszcza o kolegach, a także nieznajomych, którzy ginęli obok niego.

Pan Bogdan (57 l.) ze Lwowa woli nie ujawniać nazwiska. Również wczoraj przyjechał do przemyskiego Szpitala Miejskiego. Kula trafiła go w prawą rękę.

- Najpierw prywatnymi samochodami przewieźli nas rannych z Kijowa do Lwowa. Ale nie do szpitala, tylko do prywatnych mieszkań. Jeszcze wtedy baliśmy się, bo takich jak my bezpieka szukała - opowiada.

Dopiero teraz zaczęli ludzi rozwozić do szpitala.

- Każdy się chował, tam gdzie mógł. Polowe warunki, jak na wojnie. A na Majdanie, kto był lżej ranny, to po prostu obwiązywał czymś ranę i dalej stał na barykadzie - mówi pan Bogdan.

W drugiej przemyskiej lecznicy, Wojewódzkim Szpitalu leży 17-letni chłopak.

- Jedna kula trafiła go w głowę. Tą ranę udało się od razu zoperować. Druga kula trafiła go w szyję, milimetry od arterii. Czeka na operację - mówi Maria Striełka z Konsulatu Honorowego Ukrainy w Przemyślu.

Zamiast lekarstw w paczce była bomba

Wczoraj w przemyskich szpitalach było kilkunastu rannych Ukraińców. Jeden w szpitalu w Jarosławiu, kolejny w Ustrzykach Dolnych. W najgorszym stanie jest 20-latek, który do Przemyśla przyjechał 14 lutego. W Kijowie otwierał paczkę, w której miały się znajdować lekarstwa. Była bomba. Rodzina wystarała się, aby chłopak trafił do polskiego szpitala. Głównie ze względów bezpieczeństwa. W tym czasie na Ukrainie obowiązywał wydany za nim list gończy.

20-latkowi amputowano jedną rękę na wysokości przedramienia. W drugiej stracił kilka palców. Jest w fatalnym stanie psychicznym, ma opiekę psychologa.

- Konsul honorowy Ukrainy w Przemyślu, Aleksander Baczyk, zobowiązał się, że z prywatnych pieniędzy pokryje koszty zakupu specjalistycznych protez rąk dla tego chłopca - mówi Maria Striełka z konsulatu honorowego.

Ranni Ukraińcy chwalą sobie szpitalną opiekę. Przy niektórych są rodziny. Przy innych czuwają członkowie przemyskiego oddziału Związku Ukraińców w Polsce. W Przemyślu bez problemu można złapać ukraińską siecią komórkową, dzięki temu można takiej dzwonić.

- Na Ukrainie sporo dzieci zostało bez ojców. Potrzebna jest im pomoc. Jeżeli możecie, to im pomóżcie. O to proszę najbardziej - mówi Aleksander.

Pomoc dla poszkodowanych

Pomoc organizują władze miejskie Przemyśla. Zbierana jest trwała żywność i lekarstwa.

- Wsparcie organizuje każde biuro poselskie i senatorskie Platformy Obywatelskiej. Potrzebujemy środki opatrunkowe, środki przeciwbólowe, strzykawki z igłami jednorazowymi, koce zwykłe i termiczne - mówi Wojciech Błachowicz, zastępca prezydenta
Przemyśla.

- Nasze kobiety bardzo się zorganizowały. Do tego stopnia, że każdy ranny mógłby dziennie nawet trzy obiady zjeść. Ponadto staramy się, aby ktoś z nas był przy pacjentach - mówi Maria Tucka, szefowa przemyskiego oddziału Związku Ukraińców w Polsce.

Honorowy konsulat pomaga rodzinom w załatwieniu formalności związanych z wyjazdem do Polski.

Na lato Związek Ukraińców planuje organizację letniego wypoczynku dla dzieci z Ukrainy, m.in. sierot po osobach zabitych na Majdanie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24