Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ranni z Majdanu nie mogą zostać sami. Potrzebują pomocy i opieki

Norbert Ziętal
Nz. od lewej na pierwszym planie: Wojciech Błachowicz, zastępca prezydenta Przemyśla, pan Bohdan ze Lwowa i Aleksander Neczyporuk z Łucka. Rannym w szpitalu towarzyszą przedstawiciele Związku Ukraińców w Polsce (z tyłu z lewej szefowa przemyskich struktur, Maria Tucka) oraz Konsulatu Honorowego Ukrainy w Przemyślu (Maria Striełka).
Nz. od lewej na pierwszym planie: Wojciech Błachowicz, zastępca prezydenta Przemyśla, pan Bohdan ze Lwowa i Aleksander Neczyporuk z Łucka. Rannym w szpitalu towarzyszą przedstawiciele Związku Ukraińców w Polsce (z tyłu z lewej szefowa przemyskich struktur, Maria Tucka) oraz Konsulatu Honorowego Ukrainy w Przemyślu (Maria Striełka). Norbert Ziętal
Do podkarpackich szpitali trafiło już ponad 20 rannych Ukraińców. Znaleźli tutaj troskliwą opiekę, wielu ludzi deklaruje im pomoc.

Pomoc dla Ukraińców można przekazywać do biur poselskich Piotra Tomańskiego i Marka Rząsy. W Przemyślu, przy ul. Wybrzeże Piłsudskiego 4 (hotel Accademia), codziennie w godz. 8.30 do 15. Dowolnej wysokości datki można wpłacać na konto Platformy Obywatelskiej, ul. Wiejska 12a, 00-490 Warszawa, nr 22 1020 1026 0000 1802 0232 6882, tytuł wpłaty "Darowizna - cel charytatywny".

Przemyski szpital miejski. We wtorek rano trafili tutaj Aleksander Neczyporuk z Łucka i pan Bohdan ze Lwowa. W południe odwiedził ich Wojciech Błachowicz, zastępca prezydenta Przemyśla.

- Szpital to nasza jednostka. Jesteśmy otwarci na pomoc poszkodowanym - deklaruje Błachowicz.

W sali trzech Ukraińców. Oprócz panów Aleksandra i Bohdana również 21-letni Taras z Tarnopola. Na Majdanie był tylko trzy dni. Ma przestrzeloną lewą dłoń i złamane kości łokciowe. Nie chce jednak opowiadać swojej historii.

Ranni z Ukrainy do podkarpackich szpitali zaczęli trafiać już w połowie lutego.

- Na polsko-ukraińskim przejściu granicznym w Medyce utworzyliśmy medyczny moduł zadaniowy. Stosunkowo szybko możemy się pojawić na innych przejściach. Tak było jednego dnia w Korczowej, gdy przywieźli trzech rannych. Nasze zadanie to segregacja rannych i rozwożenie ich do szpitali - mówi Łukasz Szaruga, szef Grupy Ratownictwa PCK w Przemyślu.

I dodaje, że na samej granicy wszystko jest dobrze zorganizowane. Ze strony ukraińskiej podjeżdża samochód. Zwykły osobowy albo karetka.

- Gdy załatwiane są procedury graniczne, my odbieramy rannego. Dokładnie na granicy, na czerwonej linii - informuje pan Łukasz.

Ranni nie mogą zostać sami

Maria Tucka, prezes przemyskiego oddziału Związku Ukraińców w Polsce, jest zaskoczona falą pomocy, jaką oferują ludzie, często z odległych terenów Polski.

- Staramy się, aby ranni nie zostawali sami. Ludzie przynoszą podstawowe rzeczy, jak: ręcznik, mydło, woda, soki. Ktoś z nas stale czuwa przy pacjentach. Nasze panie bardzo się zorganizowały, przynoszą pacjentom domowe potrawy do zjedzenia - opisuje.

Teraz sytuacja na Ukrainie zmieniła się. Ale jeszcze kilkanaście dni temu członkowie związku dostarczali leki na Ukrainę. Z naszymi władzami i strażą graniczną nie było żadnych problemów, ale po tamtej stronie mogło być różnie.

- Musieliśmy się maskować i używać wszelkich forteli, aby ta pomoc mogła dotrzeć na miejsce i na czas - tłumaczy pani prezes.

Zamiast lekarstw w paczce była bomba

Pomoc dla poszkodowanych zadeklarował konsul honorowy Ukrainy w Przemyślu, Aleksander Baczyk. Zobowiązał się do sfinansowania protez rąk dla 20-latka z Kijowa, pierwszego pacjenta Wojewódzkiego Szpitala w Przemyślu.

Na Majdanie chłopak otwierał paczkę, w której miały być lekarstwa. Była bomba. Odniósł tak poważne obrażenia, że konieczna stała się amputacja jednej ręki na wysokości przedramienia. Stracił również kilka palców drugiej dłoni.

- Niesiemy pomoc prawną dla rannych i rodzin rannych, szczególnie chodzi o sprawy wizowe. Bardzo dziękujemy lekarzom i pielęgniarkom, którzy z poświęceniem zajmują się poszkodowanymi - mówi Maria Striełka z przemyskiego Konsulatu Honorowego Ukrainy.

Maria Tucka zapewnia, że akcja nie skończy się na obecnym zrywie. Teraz pilną sprawą jest pomoc rannym, ale działać trzeba będzie również później.

- Zostają dzieci, sieroty, które potraciły ojców. Myślimy o stypendiach, zabezpieczeniu kształcenia dla nich. Zostały też starsze osoby bez opieki. Rodzice tych, którzy zginęli. W czasie wakacji planujemy zaprosić do nas dzieci na odpoczynek. Chcielibyśmy pokryć koszty ich pobytu - deklaruje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24