Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ratownicy GOPR żegnają Olka Ostrowskiego: Przyjacielu, do zobaczenia na Niebieskich Połoninach

Beata Terczyńska, Wojciech Zatwarnicki
1 sierpnia o godz. 16 rodzina i przyjaciele będą się modlić za Olka w kościele parafialnym w Wetlinie
1 sierpnia o godz. 16 rodzina i przyjaciele będą się modlić za Olka w kościele parafialnym w Wetlinie Archiwum Olka Ostrowskiego
"Olek został w górach. Za swoją pasję, którą kochał i z którą był związany od wielu lat zapłacił najwyższą cenę. Wielu z nas nie może tego zrozumieć, nie może się z tym pogodzić. Ze łzami w oczach pytamy: dlaczego?" - napisali na swym profilu w portalu społecznościowym koledzy Olka Ostrowskiego z Grupy Bieszczadzkiej GOPR.

"Pocieszamy się, mówiąc, że ma najlepsze narty, najlepsze stoki, że puch przesypuje się nad ramionami i zalepia gogle. Zawsze uśmiechnięty, pozytywnie nastawiony do życia, ciepły, wyrozumiały, życzliwy, skromny... Olek, taki pozostaniesz w naszych sercach, spoczywaj w pokoju. Do zobaczenia na Niebieskich Połoninach Przyjacielu".

Skialpinistę żegnają znajomi i kibicujący mu: "Dziękujemy za Twoją wielką pasję, podziwiamy siłę, z którą dążyłeś do realizacji marzeń", "Serce pękło", "Otulony ciepłem lodowej szczeliny spoczywaj w obłokach himalajskiej braci wielkich tego świata".

Olek chciał zjechać z ośmiotysięcznika Gaszerbrum II

Przypomnijmy. Olek Ostrowski, pochodzący z Wetliny ratownik Bieszczadzkiej Grupy GOPR, z Piotrem Śnigórskim z Krosna zamierzali zjechać na nartach z ośmiotysięcznika Gaszerbrum II, najniższego w Karakorum (8035 m n.p.m.). Alpiniści wyszli w ubiegły czwartek z obozu pierwszego położonego na wysokości 6 tys. m i rozpoczęli atak szczytowy. Ze względu na złe warunki pogodowe postanowili zawrócić. Olek zaginął podczas zjazdu do bazy. W poniedziałek Fundacja Wspierania Alpinizmu Polskiego im. Jerzego Kukuczki poinformowała, że poszukiwanie zostało zakończone, a ze względu na trudne warunki pogodowe i terenowe akcja nie będzie kontynuowana. Na ślad Olka nie udało się trafić.

- Wierzycie jeszcze choć odrobinę w szczęśliwe, cudowne zakończenie tej historii czy już nie macie żadnych złudzeń? - pytamy.

- Ratownikom trudno jest nie wierzyć. To jest wpisane w naszą pracę, więc cień nadziei jest. Cuda się zdarzają - mówi Krzysztof Szczurek, naczelnik Bieszczadzkiej Grupy GOPR. - Jeszcze w taki sposób o tym myślimy i rozmawiamy, że może się jeszcze uda, aczkolwiek informacje, które do nas docierają gaszą tę nadzieję.

Nie bardzo do nas dociera, że Olka, naszego kolegi, przyjaciela i wspaniałego ratownika, miałoby nie być już wśród nas. Cała nasza społeczność jest tym mocno poruszona. Jest ciężko.

Krzysztof Szczurek mówi, że zupełnie nie tak to wszystko miało wyglądać.

- Miał być kolejny sukces Olka, wielka radość, a potem szczęśliwy powrót do domu. Wszyscy, na ile mogliśmy, wspieraliśmy go, dopingowaliśmy, przytakiwaliśmy wyprawie, którą przygotowywał, a która kosztowała go wiele wysiłku i energii. Zebrać fundusze nie było taką prostą sprawą, ale udało się. Tak bardzo się cieszył na ten wyjazd. Wiedzieliśmy, że jest bardzo ambitnym człowiekiem i jak sobie coś postanowi, to za wszelką cenę będzie brnąć w tę stronę, by to osiągnąć. Wiedzieliśmy, że Olek do wyprawy był dobrze przygotowany oraz, że ma świadomość, że nie będzie łatwo, że czeka go wyzwanie. Wierzyliśmy jednak, że da radę jak za pierwszym razem. Byliśmy wtedy z niego bardzo dumni.

27-latek z Wetliny przed rokiem zorganizował wyprawę w Himalaje, podczas której samotnie i bez tlenu wszedł na szósty szczyt świata - Cho Oyu, po czym zjechał z niego na nartach, bijąc tym samym rekord Polski w długości zjazdu. Za swój wyczyn został uhonorowany statuetką Kolosa i Travlera.

Naczelnik dodaje, że Olek z górami związany był od zawsze, bo w nich się wychował.

- Góry to była jego prawdziwa pasja. W poczet kandydatów na ratowników został przyjęty już w 2007 roku, czyli praktycznie zaraz po tym, jak stał się pełnoletni. Niespełna trzy lata później otrzymał krzyż i został jednym z nas, bo wykazywał się naprawdę wieloma cechami, które w ratownictwie są bardzo ważne. To odwaga, ale i zdrowe, bardzo świadome podejście do tematu gór. Olek wspaniale jeździł na nartach, bo uczył się tego od dziecka. Był jednym z najlepszych narciarzy w naszej grupie. Wielokrotnie reprezentował nas w różnych zawodach narciarskich.

Naczelnik bieszczadzkiego GOPR podlicza, że 27-latek z Wetliny wziął w sumie udział w 39 akcjach i wyprawach poszukiwawczych i ratunkowych w Bieszczadach. - To niemało, jak na tak krótki okres jego służby - mówi.

- Wypracował blisko dwa tysiące godzin społecznych, łącząc ratownictwo ze studiami na geografii na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie i licznymi pasjami. Olek zostanie zapamiętany jako człowiek bardzo otwarty na ludzi, uśmiechnięty, życzliwy i nie odmawiający pomocy.

Skialpinista w 2012 r. z kolegą zorganizował wyprawę na Pik Lenina (7134 m n.p.m.) w górach Pamir w Kirgistanie. Samotnie zdobył szczyt i zjechał z niego na nartach. Pokonał też jako pierwszy Polak ścianę Kazbeku (5047 m n.p.m.).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24