Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rekordowy wynik wyborczy

Norbert Ziętal
Marzec 2002 r. Sosnowski, wspólnie z działaczami Samoobrony i rolnikami w Jarosławiu blokuje międzynarodową czwórkę.
Marzec 2002 r. Sosnowski, wspólnie z działaczami Samoobrony i rolnikami w Jarosławiu blokuje międzynarodową czwórkę. NORBERT ZIĘTAL
Poradził sobie z radnymi wojewódzkimi, kiedy zarzucili mu, że jest pijany. Wyszedł cało z opresji, kiedy dziennikarze wytknęli mu, że uprawia prywatę. Ale teraz może polec z powodu jednej mieszkanki Przemyśla.

Karierę w wielkiej polityce zaczynał - jak większość działaczy Samoobrony - od blokowania ulic. Sporej postury i z donośnym głosem zawsze wyróżniał się wśród tłumu blokujących.

Szukał wtedy kontaktu z dziennikarzami, bo sam również podaje się za dziennikarza.

Rekordowy wynik wyborczy

Do Samoobrony trafił dzięki... swej pasji kolekcjonerskiej. Od lat kolekcjonuje autografy znanych ludzi z Polski i świata. Miesięcznie wysyła ok. 200 listów z prośbami autografy.

W 1994 r. wysłał zestaw prób o podpisy do wszystkich ówczesnych kandydatów na prezydenta Polski. Odpowiedzi nie dostał tylko do dwóch - Jana Olszewskiego i Andrzeja Leppera. Panowie zaprosili go za to na rozmowę do Warszawy. Bardziej przekonujący wydał mu się Lepper.

W 2002 r. Sosnowski wystartował w wyborach na radnego wojewódzkiego z listy Samoobrony i na prezydenta Przemyśla.

Prezydentem nie został. Z wynikiem ok. tysiąc głosów zajął piąte miejsce. Ale w wyborach do sejmiku w przemyskim okręgu zdeklasował rywali. Zdobył najwięcej - prawie 11,5 tys. głosów.

Dzięki temu dostał fotel członka zarządu województwa Podkarpackiego, zwyczajowo nazywany funkcją wicemarszałka. Ceną było odejście z opozycyjnej Samoobrony i wejście do koalicyjnego PSL.

Znaczki, monety, karty, etykiety...

Ma wiele hobby. Zbiera autografy (ma ich ponad półtora tysiąca), kolekcjonuje znaczki, monety, banknoty, karty telefoniczne, etykiety zapałczane, medale, odznaczenia, muszle i podstawki pod piwo.

Ma 10 tys. książek. Pisze opowiadania, sztuki teatralne, komponuje muzykę, gra na instrumentach klawiszowych, rozwiązuje krzyżówki i łamigłówki.

Jak znajduje czas na swoje hobby? Tłumaczy, że wystarczy mu kilka godzin snu na dobę. Mieszka na parterze, w bloku z płyty, na przemyskim osiedlu.

- Fajny facet - ocenia właścicielka kiosku. - Miły, uśmiechnięty, zawsze coś przyjemnego powie. Najczęściej kupuje u mnie gazety z kolekcjami.

Pomoże nam wiceprezydent Tajwanu!

Na początku 2004 r. Sosnowski zapragnął dokonać czegoś historycznego dla swojego miasta. Wszystkim przemyskim partiom zaproponował podpisanie paktu współpracy.

- Będzie mi łatwiej uzyskać z budżetu województwa dla naszego miasta, gdy będę wiedział, że mówicie jednym głosem - przekonywał do swojej idei.

Choć "paktowi Sosnowskiego" zarzucano, że jest mało konkretny, to podpisali go wszyscy znaczący, m.in. prezydenci Przemyśla. Dzisiaj o pakcie mało kto już pamięta.

Równolegle Sosnowski wpadł na inny pomysł, jak wesprzeć województwo. Pomyślał, że wystarczy wysłać prośby o pomoc do najważniejszych ludzi na tym świecie.

Za prywatne pieniądze słał więc listy intencyjne do szefów państw i księstw. Był uradowany, gdy odpowiedzieli: wiceprezydent Tajwanu, władze kantonu chińskiego oraz niektórych hrabstw brytyjskich. Jakie to przyniosło korzyści? Żadnych.

Kłopoty

Już raz Sosnowski miał poważne kłopoty z powodu alkoholu. W 2003 r. dawni koledzy partyjni z Samoobrony wezwali policję, gdyż podejrzewali, że wicemarszałek jest w pracy "pod wpływem". Ktoś nawet widział, jak wyrzuca butelki po alkoholu. Policjanci przyjechali, zbadali go alkomatem i orzekli, że jest trzeźwy.

Na początku 2005 r. dziennikarze zarzucili Sosnowskiemu, że uprawia prywatę. W instytucjach podległych marszałkowi pracę znaleźli: żona Sosnowskiego - w przemyskim Centrum Kulturalnym i syn - w przemyskim Wojewódzkim Ośrodku Ruchu Drogowego.

Sytuacja była poważna. Sosnowski deklarował nawet, że rozważa złożenie dymisji. Jednak komisja urzędników marszałkowskich uznała, że nikt nie złamał prawa.

Gdzie diabeł nie może

Najbardziej pechowym dniem w politycznej karierze Sosnowskiego okazał się 15 września. Wracał do domu miejskim autobusem. Na ostrym zakręcie przewrócił się.

Najpierw wyzwał kierowcę, a potem kobietę, która stanęła w obronie szofera. Po wyjściu z autobusu podobno szedł chwiejnym krokiem i wpadł w krzaki. Przemyślanka Ewa Wilgucka, którą Sosnowski publicznie zwyzywał, o zdarzeniu powiadomiła policję, sprawa trafiła do prasy.

Tym razem reakcja partyjnych kolegów była natychmiastowa. Sosnowskiego wyrzucono z klubu radnych wojewódzkich PSL. Dzisiaj ma zapaść decyzja w sprawie jego odwołania ze stanowiska w zarządzie sejmiku. Chcą go także wyrzucić z PSL.

Sosnowski, oprócz doskonałego wyniku wyborczego z 2002 r., może sięgnąć po jeszcze jeden, nieznany szerzej atut. Jako jedyny z podkarpackich polityków, a być może i polskich, jest na... znaczku pocztowym Australii. I kto mu teraz podskoczy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24