Retorty. Tradycyjne wypalanie węgla drzewnego w Bieszczadach
Miejsc, gdzie w sposób tradycyjny wypala się węgiel drzewny, w Bieszczadach została zaledwie garstka, ciągle jednak trwa jednak legenda o ludziach „czarnego zawodu” i przekazywana przez lata tajemnica układania specjalnych kopców - mielerzy. W ludzkiej pamięci pozostał też zapach dymu unoszącego się nad górami.
Jedni z konieczności, inni z wyboru wybrali życie w środku Bieszczadów. Z umorusanymi twarzami, wyglądem przypominają górników.
Węglarze dawniej osadzani byli w głębi puszcz, gdzie mieli prawo wycinać las i zwęglać pozyskane drewno. Mieszkali w skleconych z byle czego budach, dlatego też często nazywano ich budnikami, a ich osady - Budami. Wypał stał się podstawową metodą otrzymywania węgla drzewnego już na początku XX wieku. Wtedy wypalano go w mielerzach, czyli obsypanych szczelnie ziemią lub obłożonych darnią stosach. Budowano je kilka dni, wypalanie trwało ok. tygodnia. Cały proces był niebezpieczny, groził wybuchem i wymagał od węglarzy ogromnej czujności i znajomości fachu.
CZYTAJ TEŻ: W Bieszczadach retorty gasną. Ludzie też