Wyszedł i zniknął

Wan
Od ponad tygodnia rodzina 25-letniego Aleksandra Szeląga z Opola próbuje ustalić, co się z nim stało.

Piątego stycznia wczesnym popołudniem wyszedł z domu i ślad po nim zaginął. Ostatni raz Aleksandra, zaocznego studenta III roku ekonomii na Uniwersytecie Opolskim, widział w poprzedni poniedziałek w domu jego ojciec.
- Około południa odebrałem telefon i okazało się, że dzwonią z pracy syna, pytając, czy jest w domu, bo się nie pojawił w firmie - opowiada Mieczysław Szeląg. - Oddałem Olkowi słuchawkę i słyszałem, jak mówi, że od tego dnia ma zwolnienie lekarskie. Potem wyszedłem z psem na dwór, a jak wróciłem po pół godzinie, to już go nie było...

W mieszkaniu został jego plecak z dokumentami, portfelem, zwolnieniem L-4 od laryngologa, telefonem komórkowym. Brakowało tylko kluczy od mieszkania.
- Zaczęliśmy wtedy obdzwaniać wszystkie szpitale i pogotowie, skontaktowaliśmy się z jego kolegami i koleżankami ze studiów, nikt nic nie wiedział - mówi ojciec zaginionego. - W czwartek zgłosiliśmy zaginięcie na policji i pokazali nam wtedy jakiegoś martwego mężczyznę, który zginął w wypadku samochodowym, ale to nie był Olek. Przeszukujemy miasto, zaglądamy z żoną i trzema pozostałymi synami do pustostanów, różnych zakamarków i nic. Jak kamień w wodę. Jesteśmy już u kresu wytrzymałości...

Ktokolwiek może pomóc w ustaleniu miejsca pobytu Aleksandra Szeląga, proszony jest o kontakt z II Komisariatem Policji w Opolu (tel. 422-26-25, 455-69-97 lub 997)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska