Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rodzice Konrada: zaszczuli nam syna...

Andrzej Plęs
Rodzicom zostały tylko zdjęcia i ból. Teraz chcą ukarać winnych.
Rodzicom zostały tylko zdjęcia i ból. Teraz chcą ukarać winnych. Andrzej Plęs
Ubzdurał sobie, że skoro urodził się 5 czerwca, w Dzień Szkoły Bez Przemocy, to ręki na bliźniego nie podniesie. Nawet kiedy jako 13-latek miał prawie 190 cm wzrostu i każdego w klasie mógłby zmieść. A oni go popychali, pluli mu w twarz, kopali, ubliżali... To poszedł do stodoły i się powiesił. Winnych nie ma.

Spokojny, może aż nazbyt. Gotować lubił, smaki poznawać nowe. Chciał zostać restauratorem z pięcioma gwiazdkami, takie marzenia miał dziecięce. Nie przystawał do reszty już w podstawówce. Dziewczęcej, delikatnej urody, z dłuższymi włosami i ze wstrętem do przemocy.

Zaczęło się, kiedy zaczął chodzić do podstawówki w Woli Ocieckiej koło Ropczyc. Tej podstawówki, która nosi imię Jana Pawła II. Nie znosił, kiedy mówili do niego UFO, ale nie reagował. Nawet wtedy, kiedy...

- Bili go otwartą dłonią w głowę, w twarz, pluli po nim, kopali, zimą wyrzucali na śnieg - opowiada z płaczem pani Janina Kędzior z Woli Ocieckiej, matka Konrada. - Maminsynek za nim wołali i najgorsze wulgaryzmy, że pop...lony, że nieudany, niedorobiony. Wracał do domu i płakał, a kiedy chciałam iść do szkoły z interwencją, to bił pięściami po kolanach i błagał, żeby nie, że jeszcze gorzej będzie.

Wychodziła mu naprzeciw, kiedy wracał ze szkoły. Żeby koledzy nie dopadli go po drodze. Ale najgorsze - jak mówi matka - działo się w samej szkole. Syn nie chciał, ale i tak poszła z interwencją.

Dwie sprawy z jednym nożem

Skarżył się w domu, skarżył się w szkole. Wychowawcom, dyrekcji, nauczycielom. Skarżypytów w szkole nie lubią, co i Konradowi dano odczuć. Na Dawida też się skarżył.

- To było w piątej klasie. Przyszedł ze szkoły i powiedział, że Dawid zaczaił się na niego w lesie, nożem wymachiwał, śmiercią groził - opowiada matka.
Rzeczywiście, poszło na noże, bo rodzice Konrada oddali sprawę do sądu.

Wydział III Sądu Rodzinnego i dla Nieletnich w Ropczycach, po przesłuchaniu świadków uznał, że zdarzenia w ogóle nie było. Czyli chłopak konfabulował. Rok później kolejna sprawa sądowa - Konrad w szkole został zepchnięty ze schodów. Przynajmniej tak - z płaczem - opowiadał rodzicom.

Obdukcja lekarska potwierdziła obrażenia, ale w obdukcji jest zastrzeżenie - obrażenia mogły powstać poza szkołą i w innych okolicznościach. Sąd więc po raz drugi uznał - nie ma sprawy.

- Nie było tygodnia, żebym nie była w szkole i jak mnie ci chłopcy widzieli, to krzyczeli: o znowu ta popierd... Kędziorowa idzie na skargę - opowiada pani Janina. - Od dyrektora Uljasza nie było żadnej pomocy.

- Wszystkie te sprawy były wyjaśniane i są na to odpowiednie dokumenty - zapewnia Władysław Uljasz, dziś już emerytowany dyrektor podstawówki w Woli Ocieckiej. - Były rozmowy z wychowawcą i uczniami. W mojej ocenie i z relacji świadków wynikało, że nie dochodziło do aktów przemocy. Zresztą w tej sprawie toczy się postępowanie, które wszystko wyjaśni.

Problem z klasy do klasy

Rodzice i rodzeństwo Konrada zapewniają, że przemoc nasiliła się, kiedy Konrad trafił go gimnazjum. A z nim - koleżanki i koledzy z podstawówki, bo w Woli Ocieckiej obie szkoły funkcjonują w tym samym budynku.

Było jeszcze gorzej, kiedy do klasy Konrada trafił Jakub, "spadochroniarz", który nie dostał promocji do następnej klasy. W aktach sprawy są potwierdzenia nauczycieli, że sprawiał potężne kłopoty wychowawcze.

- Brat opowiadał, że to on był nieformalnym przywódcą tej grupy, która go nękała - mówi siostra Konrada, Ewelina.

Pani Janina zapewnia, że interweniowała w gimnazjum. Także u dyrektora.
- Ależ ta pani nie była w szkole ani razu - zaprzecza dyrektor Lucjan Mieszkowski. - Pojawiła się dopiero we wrześniu, po śmierci Konrada i zażądała statutu szkoły i tych zapisów, które mówią o karach dla uczniów. Nie było żadnej przemocy. To mała szkoła, to byłoby zauważalne.

Dyrektor przyznaje, że Konrad trzymał się na uboczu klasy, nie miał kolegów. Poza tym Dawidem, którego jeszcze w podstawówce oskarżał o grożenie nożem.

- Kiedy dłuższy czas nie było go w szkole, wychowawczyni próbowała zorganizować pomoc klasową - opowiada Mieszkowski. - Nikt z kolegów i koleżanek nie chciał chodzić do niego do domu.

Dlaczego Konrad nie zmienił szkoły?
- W tych najbliższych było niewiele lepiej - zapewnia Ewelina. - W szkole w Ostrowie były sprawy sądowe o wymuszenia haraczy, w Ociece nauczyciel pobił ucznia i też wiele mówiło się o przemocy. Sam Konrad o tym opowiadał.

Cicha śmierć

19 maja 2009 roku Konrada znaleziono powieszonego w stodole na rodzinnej posesji. Listu nie zostawił. Zostawił rodziców, brata i siostrę. I za sobą - 13 lat życia.
Dlaczego to zrobił? - Bo został zaszczuty w szkole - rodzina Konrada nie ma wątpliwości.

- Może nigdy się nie dowiemy, dlaczego to zrobił, ale niech państwo Kędziorowie nie przypisują nam własnych win - mówi Mieszkowski.
Matka Konrada ma pretensje, że szkoła nie złożyła im nawet kondolencji. - Wiązankę rzucili o 30 metrów od grobu - opowiada z płaczem.

- Kolejne kłamstwo - oburza się Mieszkowski. - Była delegacja, wieńce, zamówione msze. Wszystkie nasze wieńce demonstracyjnie wylądowały w śmietniku. A nekrologi, jakie rozwieszali, były obraźliwe dla szkoły, uczniów, rodziców.

Dyrektor dodaje, że pani Kędzior rozgrzeszyła siebie z winy za śmierć syna, a wskazała szkołę. O życiu rodzinnym Konrada niewiele wie i nie chce mówić.

- Chłopak bywał w szkole na godzinę przed lekcjami, kiedy było pusto - opowiada Mieszkowski. - Wtedy często rozmawialiśmy o różnych rzeczach. Nigdy się nie skarżył na przemoc wobec niego.

Sędzia wyrzucił nas z sali!

Pani Janina i pan Józef uważają, że winni - ich zdaniem - śmierci syna, muszą ponieść konsekwencje. Czy to histeria rodziców po śmierci syna?
Może to jednak nie histeria, skoro interweniowali w szkole podstawowej i w gimnazjum, co potwierdzają dokumenty. Interweniowali też w Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej w Ropczycach, nawet w kuratorium oświaty. I - mówią - znikąd pomocy.

Złożyli doniesienie do prokuratury. Przed ropczyckim sądem rejonowym toczy się sprawa przeciwko Dawidowi, Miłoszowi i Jakubowi. Przed mieleckim sądem - przeciwko Dariuszowi i Kamilowi. To oni - zdaniem rodziny zmarłego - winni są psychicznego i fizycznego znęcania się nad kolegą. Spraw się toczą.

- Pan sędzia w Mielcu wyrzucił nas z sali sądowej i nawet nie podał uzasadnienia - płacze pani Janina. - A przecież chodzi o śmierć naszego syna!
Do prokuratury trafiło też doniesienie Kędziorów na czwórkę pedagogów: dyrektorów obydwu szkół i obydwu wychowawców: z podstawówki i gimnazjum.

Bo - stoi w doniesieniu - nie dopełnili obowiązków, skutkiem czego Konrad targnął się na swoje życie. Ropczycka prokuratura to dochodzenie zawiesiła. Uzasadnienie: toczą się postępowania sądowe w sprawie uczniów, ich zakończenie może wiele wnieść do sprawy przeciwko pedagogom. Rodzice zaskarżyli decyzję prokuratury, sąd przyznał im rację. Reakcji prokuratury na razie nie ma.

Nikt nie chciał z nim kolegować

Są za to pierwsze zeznania uczniów. I wydają się potwierdzać spostrzeżenia Kędziorów: "Konradowi dokuczali codziennie, głównie na przerwach, przezywali go UFO, szarpali za ubranie, popychali, kopali po pośladkach, pluli na niego, na ubranie i po twarzy, kpili z jego wyglądu, szydzili z niego, śmiali się z fryzury. Po tych akcjach na przerwie Konrad czasami po wejściu do klasy zaczynał płakać i kładł głowę na ławce" - to zeznanie jednaj z klasowych koleżanek.

"Na początku nauczyciele ze szkoły podstawowej reagowali na jego płacz, z upływem czasu przestali reagować na takie ciche płakanie Konrada. Siedział w ostatniej ławce i przeważnie sam. Nikt nie chciał z nim kolegować, na przerwach stał z boku. Na przerwach powinni pilnować nas nauczyciele, był grafik dyżurów, rzadko jednak nauczyciele byli na korytarzu. Konrad cierpliwie stał i znosił te szykany kolegów. Dopiero po jego śmierci nauczyciele byli na korytarzu na każdej przerwie" - zeznaje inna koleżanka.

W dwóch zeznaniach pojawia się to samo spostrzeżenie: "Na drugi dzień po śmierci Konrada mieliśmy w szkole spotkanie z psychologiem. Na lekcji wychowawczej wychowawczyni powiedziała do całej klasy, płacząc: to my wszyscy zabiliśmy Konrada".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24