Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rodzice z Rzeszowa: dlaczego sąd nie odda nam dzieci?

Wojciech Malicki
Anna i Jan to skromni niezaradni ludzie. Nie są agresywni, nie piją alkoholu i mają z dziećmi bardzo dobry kontakt. To jednak nie przekonało sądu.
Anna i Jan to skromni niezaradni ludzie. Nie są agresywni, nie piją alkoholu i mają z dziećmi bardzo dobry kontakt. To jednak nie przekonało sądu. Archiwum
Na nic zdała się petycja 170 sąsiadów i pozytywna opinia dyrektora szkoły. Sąd zdecydował, że czwórka dzieci Anny i Jana z Rzeszowa nie wróci do rodziców.

Sąd Rejonowy w Rzeszowie we wrześniu odebrał Annie i Janowi czwórkę dzieci. Teraz nie zgodził się, aby Kinga, Karolina, Piotrek i Mateusz wróciły do domu.

- Wniosek nie opiera się na żadnych nowych okolicznościach. Rodzice nie mogą odzyskać pieczy nad dziećmi, dopóki trwa stan zagrożenia dla ich dobra - tak sąd uzasadniał odrzucenie wniosku Anny i Jana.

Dzieci muszą wrócić

Zrozpaczeni rodzice nie zgadzają się z tą decyzją.

- Nie odpuścimy. Dzieci muszą mieszkać z nami. Tam jest ich miejsce, a nie w sierocińcu - mówi Jan.

Przypomnijmy, że postanowieniem sądu Anna i Jan mają ograniczoną władzę rodzicielską. Przyczyną jest "indolencja wychowawcza" (cytat) spowodowana chorobą Anny, skłóconej z matką. Obie kobiety mieszkają w tym samym mieszkaniu, gdzie często dochodzi między nimi do kłótni. Sąd zobowiązał Annę do leczenia psychiatrycznego, ale kobieta zlekceważyła te zalecenia. To skutkowało tym, że była niezrównoważona emocjonalnie.

Według sądu, stała się zagrożeniem dla dzieci, które zaczęły zachowywać się tak samo jak ona. W połowie września Kinga (11 lat), Piotrek (7) i czteroletnie bliźniaki Karolina i Mateusz trafiły do sierocińca.

Sąsiedzi protestują

Decyzja o odbieraniu dzieci wstrząsnęła mieszkańcami Baranówki. 170 osób podpisało petycję. Poświadczyli, że Anna i Jan są dobrymi rodzicami, kochają swoje dzieci i poświęcają im mnóstwo czasu.

Sąd zlekceważył petycję: - Rozstrzyganie spraw opiekuńczych nie może być ujmowane w formie plebiscytu, w którym feruje się orzeczenia na podstawie listy z podpisami (...) niezależnie od liczby podpisów.

Nie dał wiary także dyrektorce szkoły, która napisała, że Kinga i Piotrek nie sprawiali kłopotów edukacyjno-wychowawczych. Nie uwzględnił też zaświadczenia psychiatry, że Anna zaczęła się leczyć, ani zapewnień Jana, że - przy pomocy sąsiadów - rozpoczął intensywne starania o przydział mieszkania socjalnego.

Będzie odwołanie

Anna i Jan zaskarżyli decyzję Sądu Rejonowego do Sądu Okręgowego.

- Postanowienie sądu godzi w dobro naszych dzieci - napisali w zażaleniu.

A ich sąsiedzi zainteresowali sprawą Rzecznika Praw Dziecka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24