Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rodzina z Krempnej wygrała walkę z parkiem!

Grzegorz Michalski
Obydwie rodziny mocno walczyły, by władze MPN odpuściły i pozwoliły im na dojazd starą drogą.

Sprawa zaczęła się początkiem zeszłego roku. Witold Szurkiewicz wraz z żoną mieszka w Krempnej przy drodze powiatowej w kierunku Polan od 40 lat. W latach 70. rodzice Witolda wynajęli budynek należący obecnie do Magurskiego Parku Narodowego, a wcześniej do Nadleśnictwa Żmigród. Problem dla nich zaczął, kiedy po powstaniu tuż obok bazy transportowej Magurskiego Parku Narodowego, dyrektor parku zarządził ogrodzenie terenu. Pomysł i jego realizacja wiązały się bezpośrednio z korzystaniem z drogi wyłącznie przez MPN. Rodzina, która dojeżdżała do swego domu przez 40 lat, miałaby korzystać z alternatywnego dojazdu - okrężnego, od strony pobliskiego baraku mieszkalnego. Jak mówią, jest to zupełnie niezrozumiałe i nielogiczne.

- Dyrektor wpadł na pomysł odgrodzenia należących do parku budynków od wszystkiego wokół. Przy okazji chce zagarnąć drogę dojazdową do nich, jedyną, którą możemy dojechać pod dom. To mocny cios dla nas - tłumaczyła Agnieszka Szurkiewicz. Jej mąż prowadzi przy domu warsztat samochodowy, z którego utrzymuje się cała rodzina. - Jak klienci tutaj dojadą? Co czeka starszego, schorowanego sąsiada po udarze, do którego co chwila przyjeżdża pogotowie? Będzie noszony na noszach do drogi? - pytała poirytowana Agnieszka Szurkiewicz.

Władze MPN zamierzały nie tylko odgrodzić drogę, ale też sprzedać budynki, które od 40 lat wynajmuje rodzina. Na to akurat byli przygotowani, bo obydwie rodziny, które zamieszkiwały domy - Szurkiewiczów i Szatanów - były przygotowane do jego zakupu. Oliwy do ognia dolało też to, że jak tłumaczył pan Witold, jeszcze za poprzedniego dyrektora MPN wydawało się, że wszystko pójdzie po ich myśli. Tymczasem sprawy utknęły w martwym punkcie. - Były już sporządzone księgi wieczyste, granice zostały wytyczone, grunty przypisane. Sęk w tym, że przyszedł nowy dyrektor i wszystko jest źle i trzeba to robić od nowa - tłumaczy Szurkiewicz. Sprawa trafiła do sądu. Ten postanowił przeprowadzić oględziny miejsca. W lipcu na spornym terenie spotkały się obydwie rodziny oraz pełnomocnik dyrektora MPN. Plan był taki, by dojść do polubownej ugody. Początkowo wydawało się, że dojdzie do ugody, jednak zaproponowane przez Szurkiewiczów i jego pełnomocnika porozumienie zostało przez dyrektora parku odrzucone. Zdaniem dyrektora Andrzeja Czaderny, ogrodzenie bazy było konieczne, biorąc pod uwagę względy bezpieczeństwa. Często bawią się tam dzieci, co stwarza dla nich szczególne zagrożenie. Nie wyobrażał sobie, by lokatorzy domu w dalszym ciągu mogli korzystać z drogi. Twierdził, że dojazd drogą wzdłuż baraku mieszkalnego jest wystarczający.

Sprawa trafiła na wokandę. Sędzia wydając wyrok przychylił się do postulatów obydwu rodzin. Stwierdził, że droga ma być przejezdna dla wszystkich, a fragment ogrodzenia usunięty z drogi. Rodziny nie ukrywały zadowolenia z wyroku. Dyrektor MPN podkreślał jednak, że walcząc o zagrodzenie drogi dbał o bezpieczeństwo. - Uważam, że moim obowiązkiem jest zabezpieczenie tej drogi dla osób z zewnątrz jak i dla samych pracowników, aby nie narażać ich na problemy - tłumaczył. Ta sprawa dla rodzin z Krempnej zakończyła się pozytywnie. Druga, o zasiedzenie gruntu, jest na wokandzie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24