Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rodzina z Lubaczowa: zabrali nam czworo dzieci

Norbert Ziętal
Pani Agnieszka z mężem często w telefonie komórkowym przegląda zdjęcia dzieci. Te starsze fotografie, na których widać jak się bawią, śmieją. I te zrobione w domu dziecka.
Pani Agnieszka z mężem często w telefonie komórkowym przegląda zdjęcia dzieci. Te starsze fotografie, na których widać jak się bawią, śmieją. I te zrobione w domu dziecka. Norbert Ziętal
Miesiąc temu sąd odebrał rodzinie z Lubaczowa czwórkę dzieci. Tymczasowo umieścił w domu dziecka, kilkanaście kilometrów od Lubaczowa.

- Najstarsza córka dzwoni do nas i zaraz daje słuchawkę maluchom. A te piszczą do telefonu i pytają, kiedy zabierzemy je stamtąd. Serce mi się kraje - płacze pani Agnieszka.

Rozdzielona rodzina

14 września to był najgorszy dzień w życiu pani Agnieszki i pana Tomasza z Lubaczowa. Proszą, aby nie podawać ich nazwiska.

- Mąż poszedł do pracy, a ja szykowałam 9-letniego syna do szkoły. Nagle pod dom zajechały radiowóz i cywilny bus. Wysiadło dwóch policjantów, kuratorka sądowa i opiekunka z domu dziecka. Oświadczyli, że zabierają nam dzieci.

Pytałam: dlaczego, na jakiej podstawie, gdzie są jakieś dokumenty. Już mieli mi pokazać papiery, ale jakoś tak zagadali, że ich nie zobaczyłam - opowiada pani Agnieszka.

Zdołała jedynie ubłagać, aby o sprawie poinformowany został mąż. Natychmiast przyjechał z pracy. Przed domem rozgrywał się dramat rozdzielenia rodziny. Najmłodsza córka, 3-letnia Natalka wsiadła do auta bez oporów. Nie zdawała sobie sprawy, co się dzieje. 9-letni Krystian i 14-letnia Adriana nie protestowali. 4-letni Marcel nie chciał wejść do samochodu.

- Zapierał się, biegał po podwórku i krzyczał. Prosił nas, aby go nie dawać obcym - na wspomnienie tamtych dramatycznych chwil pani Agnieszka płacze. - Na szczęście urzędnicy zgodzili się, abym mogła pojechać z nimi do domu dziecka pod Lubaczowem. To nieco złagodziło dzieciom stres.

Policjanci musieli uspokoić zrozpaczonego pana Tomasza. Mógł jedynie zza bramy popatrzeć na odjeżdżające dzieci.

Sąd:zaniedbują obowiązki rodzicielskie

Decyzję o odebraniu dzieci, na niejawnym posiedzeniu, podjął lubaczowski sąd.

"Z informacji kuratora wynika, że rodzicie małoletnich w rażący sposób zaniedbują obowiązki rodzicielskie. Uczestnicy z dziećmi zamieszkują w domu ojca Agnieszki(…). W dwupokojowym budynku zamieszkuje łącznie 10 osób. Między domownikami (…) często dochodzi do kłótni, kończących się nawet interwencją policji." - pisze sąd w uzasadnieniu.

Z uwagi na rodzinny charakter tego konfliktu, nie cytujemy szczegółów. Absolutnie nie chodzi jednak o nieporozumienia między rodzicami dzieci.

- Nawet nie 10, lecz 11 osób tam mieszkało. W lutym sprowadziliśmy się do teściowej od mojego ojca. Nikt nas od niego nie wyganiał, ale tam też nie było warunków. Myśleliśmy, że na nowym miejscu będzie nieco lepiej - opowiada pan Tomasz.

Matka: Nigdy nie chowałam jedzenia

Sąd: "Dzieci nie mają warunków do nauki, zabawy ani wypoczynku. Małoletni Adriana i Krystian śpią na podłodze. Rodzice nie podejmują żadnych działań, żeby zmienić ten stan rzeczy, mimo że Tomasz (…) pracuje i ma dochody w kwocie 2 tys. złotych, a rodzina dodatkowo korzysta z różnych form pomocy socjalnej. Matka nie dba o przygotowanie dzieciom odpowiednich posiłków. Dzieci jedzą raz dziennie albo wcale, a matka chowa przed nimi jedzenie. Małoletni, oprócz zeszytów i plecaków, nie mają innych przyborów szkolnych ani podręczników. Dzieci są zaniedbane i zawszone (…)."
"Rodzice nie są w stanie zapewnić małoletnim dzieciom należytych warunków socjalno - bytowych do prawidłowego rozwoju oraz właściwej opieki, co powoduje zagrożenie dobra dzieci w poważnym stopniu"
- uzasadnia sąd i wskazuje, że to zdecydowało o umieszczeniu czwórki dzieci w placówce.

- To bzdury. Nie przelewa się nam, ale o higienę dzieci dbamy. Nigdy nie chowałam przed nimi jedzenia. Jakbym mogła tak robić?

Chowałam przed dalszą rodziną, ale z tego powodu, że nie godziliśmy się, aby tylko z pensji mojego męża byli żywieni inni, poza naszymi dziećmi - mówi pani Agnieszka.

- Argumenty użyte w uzasadnieniu są śmieszne. Co innego, gdyby była przemoc w tej rodzinie, alkohol, libacje. Ale nic z tych rzeczy - dziwi się prawnik z Warszawy, przyjaciel rodziny.

To on zainteresował sprawą rzeszowskie stowarzyszenie Nowy Horyzont.

Państwo Agnieszka i Tomasz, dzięki pomocy GOPS, wynajęli trzypokojowy domek. Sami opłacają czynsz. Warunki są dobre, choć brakuje mebli. Liczą, że może gmina przyzna im po latach jakieś mieszkanie socjalne.

- Może ktoś z Czytelników Nowin miałby jakieś meble, które mógłby nam i naszym dzieciom podarować. Jakąś lodówkę, pralkę - prosi pan Tomasz.

Mogą w dowolnym momencie odwiedzać swoje dzieci w domu dziecka. Jeżdżą co kilka dni.
1 października odbyła się pierwsza rozprawa. Na razie rodzice dzieci nie byli przesłuchiwani. W następnym tygodniu ma się odbyć kolejne posiedzenie.

Do sprawy powrócimy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24