Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rodzinna zbrodnia. Dwie ofiary i szubienica

Jakub Hap
123rf
Skołyszyn, 1978 r. Bestialski mord wstrząsnął regionem. Ludzie bali się wychodzić z domu...

Zapewne każdy z mieszkańców Jasła i okolic słyszał o zatrważającym zabójstwie pani Bronisławy, jaślanki, której ciało, po miesiącach bezowocnych poszukiwań, w 2008 r. odkryte zostało wewnątrz jednego z grobów na terenie cmentarza ofiar II wojny światowej w Warzycach. Wielu powiedziałoby, że tak okrutnej zbrodni jeszcze w naszych stronach nie było. Nieprawda - równe trzydzieści lat wcześniej podobna wydarzyła się w Skołyszynie.

Była wczesna jesień 1978 r., gdy wielkim echem na całej Ziemi Jasielskiej, a nawet poza nią, odbiła się informacja o dwóch morderstwach. Ofiarami były dwie starsze kobiety, a sprawcy nadal cieszyli się wolnością. Kulisy tamtych zdarzeń dobrze pamięta emerytowany milicjant, który w owym czasie zaczynał pracę w jasielskiej komendzie. Chętnie z nami porozmawiał, jednak nie chciał, byśmy opublikowali jego personalia.

- Wieść o tym dramacie rozniosła się po regionie w mgnieniu oka. W gminie Skołyszyn, od Święcan aż po Siepietnicę, właściwie gdzie by się nie pojechało, dało się wyczuć panikę. Wieczorami ludzie zamykali się w domach, z obawy, że i im głośni zabójcy mogą wyrządzić najgorszą krzywdę. Chyba nawet gazety alarmowały, żeby cały czas mieć się na baczności, unikać samotnego wałęsania się po okolicy. Czegoś podobnego nigdy wcześniej nie było... - opowiada mężczyzna, dziś mieszkaniec Jasła.

Obydwie zamordowane kobiety miały ponad sześćdziesiąt lat. Pierwsza była emerytowaną nauczycielką, druga - jej szwagierką. Na trop sprawców prowadząca dochodzenie Komenda Wojewódzka Policji w Krośnie wpadła dopiero po kilku miesiącach - końcem roku. Zatrzymanych zostało kilka osób. Wszyscy byli krewnymi.

- Oprócz dwudziestokilkuletniego Władysława w sprawie udział mieli: jego żona, nieletni brat oraz ojciec. Dwaj ostatni mieszkali w Harklowej, Władek z małżonką w Skołyszynie. Co ciekawe, wśród ludzi wszyscy cieszyli się nieposzlakowaną opinią. Nikomu nie przyszłoby do głowy, by podejrzewać te osoby o cokolwiek, a zwłaszcza o tak straszną zbrodnię. Kiedy wszystko wyszło, szok był ogromny... Tym bardziej, że bracia od dawna utrzymywali stałe i niemal przyjacielskie kontakty z jednym posterunkowym z komisariatu w Skołyszynie. Miał ich na wyciągnięcie ręki - opowiada nasz rozmówca.

Szczegóły i okoliczności zabójstwa mrożą krew w żyłach.

- Do zbrodni doszło w domu nauczycielki. Mieszkała jakieś sto metrów od domu Władysława, znali się... W tym wszystkim chodziło o rabunek. Ta kobieta, nie chcąc wyjawić, gdzie trzyma pieniądze, przeszła prawdziwe tortury - jej ciało było nadpalane kawałkami gorącego metalu. Przyczyną śmierci były jednak dźgnięcia nożem masarskim, druga z kobiet również zginęła od tego narzędzia. Miała pecha, po prostu odwiedziła szwagierkę w niewłaściwym momencie. Zabito ją za to, czego mimowolnie stała się świadkiem. Z tego co mówił mi inny milicjant, najpierw życie straciła nauczycielka. Sprawcy zeznali, że nóż wrzucili do pobliskiego strumyka, i tam też go znaleziono - kontynuuje swą opowieść mieszkaniec Jasła.

Podkreśla, że śledczy być może nigdy nie natrafiliby na trop rodziny, gdyby nie inne jej występki. Po dokonaniu podwójnego morderstwa, obrabowali pawilon handlowy w Skołyszynie i plebanię w Sławęcinie.

- Milicja zainteresowała się nimi, szukając sprawców kradzieży na plebanii. Wpadli po tym, jak w ich domu w Harklowej odnaleziony został zrabowany kielich. Później śledczy zrobili takie przeszukanie, że powyrywali nawet podłogi - znaleźli pod nimi m.in. magnetofony i inny sprzęt, który rodzina skradła z pawilonu. Milicjanci kopali też wokół domu... Nie wiem, jak dokładnie doszło do tego, że przyznali się do zabójstwa. Pamiętam za to, że najmłodszy z nich został zatrzymany po jakiś czasie. Gdy milicja pojmała brata, ukrywał się. W wizji lokalnej uczestniczył chyba sam Władek. Ja w domu nauczycielki byłem trochę wcześniej, wszystko było porozwalane. Milicjanci z Krosna pracowali z psami - mówi były funkcjonariusz .

Proces rodziny. trwał pół roku. Władysław skazany został na karę śmierci (wykonano), jego szesnastoletni brat na 25 lat więzienia (wyszedł po 15). Ojciec, który ukrywał łupy oraz żona Władysława, która podczas zabójstwa stała na czatach, również na kilka lat trafili za kratki.

Dom, gdzie doszło do dwóch okrutnych mordów, już nie istnieje. Dzisiaj w tym miejscu... wielbi się Boga. Do kościoła pw. św. Józefa i św. Piotra i Pawła co niedzielę wędrują tłumy wiernych. Spośród tych młodszych pewnie niewielu zdaje sobie sprawę, że ziemia, na której stoją, kiedyś spłynęła krwią.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24