Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rosja zakręciła im kurek z gazem. Radzą sobie świetnie, nawet Bułgaria

Grzegorz Kuczyński
Grzegorz Kuczyński
Bułgaria szuka alternatywy dla gazu z Rosji
Bułgaria szuka alternatywy dla gazu z Rosji bulgartransgaz.bg
Bez rosyjskiego gazu też jest życie – można by rzec na przykładzie trzech krajów UE, którym Rosja odcięła dostawy „błękitnego paliwa”. Na Finlandii nie zrobiło to wrażenia, bo gaz to tylko 5 procent w jej miksie energetycznym. Polska już była doskonale przygotowana (LNG, lada moment Baltic Pipe) i z końcem roku zamierzała zaprzestać importu z Rosji. Wydawało się, że najmocniej uderzy to w Bułgarię. Ale i tu okazało się, że można znaleźć szybko alternatywę dla „trędowatego gazu”.

W niedzielnym wywiadzie telewizyjnym minister energetyki Bułgarii Aleksander Nikołow nie krył oburzenia doniesieniami o tym, jak „wielcy” w UE idą na rękę Gazpromowi. Zapowiedział, że Sofia zwróci się do Komisji Europejskiej w sprawie ewentualnego otwarcia kont rublowych w Gazprombanku przez Włochy i Niemcy. W ten sposób, przy aprobacie KE, kraje te zamierzają nadal kupować rosyjski gaz – na warunkach wyznaczonych przez Kreml, wspomagających kurs rosyjskiej waluty. Bułgaria, podobnie jak Polska i Finlandia, nie chciały płacić w rublach, co Moskwa wykorzystała jako pretekst do wstrzymania dostaw gazu, mimo obowiązującego kontraktu. - Bułgaria ma techniczną możliwość dokonywania płatności we wskazanym przez Gazprom sposobie, lecz spodziewa się wspólnych zakupów gazu przez wszystkie państwa unijne - podkreślił minister Nikołow. Jednak Sofia nie zamierza ulegać szantażowi Rosji. Zwłaszcza, że niespodziewanie szybko poradziła sobie z dostawami gazu.

Gaz i polityka
Co ciekawe, zaraz po inwazji Rosji na Ukrainę, gdy rozgorzała w UE debata na temat sankcji energetycznych i ewentualnego embarga na węglowodory rosyjskie, Bułgaria należała do obozu przeciwników radykalnych decyzji. Premier Kirił Petkow, przemawiając 8 marca, jasno określił stanowisko Sofii: „W pełni popieramy istniejące sankcje. Współpracujemy z UE, aby te sankcje miały jak największą moc, ale nie możemy sobie pozwolić na wstrzymanie importu ropy i gazu”. Bułgaria była uzależniona od Rosji nie tylko w przypadku gazu, ale również jedyna rafineria ropy naftowej w tym kraju - największa na Bałkanach - należy do rosyjskiego koncernu Łukoil, który przez lata był traktowany bardzo ulgowo przez kolejne rządy w Sofii (co widać było w podatkach).

Gdy 27 kwietnia Rosja właśnie Bułgarii, obok Polski, zakręciła kurek z gazem, wszystko wywróciło się do góry nogami. Jeśli chodzi o Polskę, to decyzja ta nie była zaskoczeniem. Warszawa od początku wojny jest jednym z największych sojuszników Ukrainy i z końcem tego roku i tak miała zaprzestać importu gazu z Rosji (wraz z wygaśnięciem kontraktu jamalskiego, który w 2010 roku przedłużył ówczesny rząd PO-PSL do 2022 roku, choć chciał nawet do 2037 roku, ale tylko interwencja Brukseli temu zapobiegła). Dlaczego celem stała się też Bułgaria, uważana do niedawna za jeden z najbardziej przyjaznych Rosji w UE krajów, przez który od niedawna przebiega gazociąg, którym Gazprom śle surowiec Serbii i Węgrom? Wszak kwestia kontynuacji importu gazu z Rosji nie była rozstrzygnięta, mimo słownych sugestii premiera (kontrakt kończy się w grudniu 2022), zaś prezydent i wchodzący w skład rządzącej koalicji socjaliści to przyjaciele Moskwy.

Premier Petkow stwierdził 20 maja, że jednym z celów Rosjan było doprowadzenie do upadku jego rządu, który prowadzi bardziej prozachodnią i mniej promoskiewską politykę, niż poprzednie gabinety. Mimo, że w skład koalicji wchodzą wspomniani socjaliści, a i prezydent, dawny protektor Petkowa, to sojusznik Rosji. Zresztą zaraz gdy Rosjanie zakręcili kurek, Rumen Radew oświadczył, że rząd powinien wytłumaczyć, „dlaczego tylko Polska i Bułgaria mają wstrzymane dostawy”, podczas gdy surowiec w dalszym ciągu płynie do Austrii i Niemiec. Cała reszta jego wystąpienia była niezwykle prorosyjska i antyukraińska. Większość sprawującego od grudnia 2021 r. władzę rządu (partie Kontynuujemy Zmiany premiera Petkowa i Demokratyczna Bułgaria) opowiada się za szybkim, zdecydowanym ograniczeniem zależności od Moskwy, a także wsparciem Ukrainy (również wojskowym). Z kolei koalicyjni socjaliści wspierani przez prezydenta Radewa uznają, że Sofia powinna dystansować się od wojny i jedynie symbolicznie wspierać działania Zachodu.

Piwot po bułgarsku
Petkow potwierdził proukraiński kurs jego rządu, ale stanął też przed zadaniem szybkiego znalezienia alternatywy dla Gazpromu. Było o tyle łatwo, że Bułgaria wcale nie jest mocno uzależniona od gazu. Do momentu odcięcia gazu przez Gazprom Bułgaria importowała 77 proc. surowca z Rosji. Ta poważna w procentach zależność nie przekłada się jednak na ogromne ilości przesyłanego gazu. W 2021 r. Bułgaria zużyła tylko 3,3 mld metrów sześciennych gazu. I był to kolejny rok z malejącym udziałem tego surowca w bilansie energetycznym kraju. To trzydzieści razy mniej niż w Niemczech. Gaz stanowi tylko ok. 13 proc. bułgarskiego miksu energetycznego. Pod względem uzależnienia od tego źródła energii Bułgaria plasuje się w dolnej części UE. Dla porównania, Włochy wykorzystują gaz ziemny do produkcji 38,6 proc. energii, Węgry 31,7 procent, Rumunia 27,9 procent, a Austria 22,1 procent. To niewątpliwie ułatwiło działanie rządowi w Sofii, zwłaszcza, że jesteśmy już na zakończeniu sezonu grzewczego (a w przypadku Bułgarii gaz w zdecydowanej większości szedł właśnie na ten cel). Tuż po odcięciu dostaw od Gazpromu rząd próbował uspokajać społeczeństwo, że w magazynie w Cziren, w północno-zachodniej Bułgarii, istnieją zapasy gazu na przynajmniej miesiąc. Teraz zadaniem jest wypełnić je w takim stopniu, żeby nie było zagrożenia na kolejną zimę. Zresztą obecny kryzys może też skłonić Sofię do zakończenia rozbudowy magazynu w Cziren (obecnie o pojemności 500 mln metrów sześciennych), co wlecze się od kilku lat. Brak wystarczającej pojemności magazynowej jest stałym zagrożeniem, wynikającym z przerw w dostawach gazu z Rosji.

Kluczowy dla bezpieczeństwa energetycznego Bułgarii ma być teraz niewielki gazociąg, Interkonektor Grecja-Bułgaria (IGB), łączący Komotini w północno-wschodniej greckiej prowincji Tracja ze Starą Zagorą w środkowej Bułgarii. Zakończenie budowy IGB planowane jest na koniec czerwca, a uruchomienie na wrzesień. Grecja już 27 kwietnia zaoferowała Sofii wsparcie, m.in. możliwość korzystania przez bułgarskie firmy z greckiego terminalu LNG Revithoussa (Sofia już wcześniej zarezerwowała kilka dostaw). 28 kwietnia rozpoczął się przesył gazu z Grecji do Bułgarii w punkcie Sidirokastro–Kułata. Kirił Petkow otrzymał też zapewnienie od premiera Grecji Kyriakosa Mitsotakisa, że budowa interkonektora gazowego między Grecją a Bułgarią zostanie zakończona w czerwcu. Dzięki IGB - wyjaśniał minister finansów Asen Wassiliew – Bułgaria będzie mogła odbierać 3 mld metrów sześciennych gazu rocznie. Czyli niemal tyle, co cała konsumpcja gazu w kraju. - Twierdzenie, że nie mamy alternatywnych dróg dostawy gazu, jest niedorzeczne – podkreślił bułgarski minister. Budowa 180-kilometrowego OGB rozpoczęła się w 2019 roku i ma zapewnić bezpieczeństwo energetyczne większej części Europy. Nowy interkonektor jest połączony z nowo wybudowanym Gazociągiem Transadriatyckim (TAP), którym przesyłany jest do Europy gaz z Azerbejdżanu, oraz z dostawcami LNG do greckich terminali, wśród których znajdą się lub już znajdują: USA, Katar i Algieria. Bułgaria podpisała już kontrakt na 1 mld metrów sześciennych gazu ziemnego z Azerbejdżanu, a negocjacje z azerskim gigantem energetycznym SOCAR podobno trwają i mają na celu potrojenie tej ilości do 3 mld metrów sześciennych, co odpowiada rocznej przepustowości IGB. TAP jest ostatnim etapem Południowego Korytarza Gazowego o długości 3500 km, którym dostarczany jest gaz z azerbejdżańskiego gigantycznego złoża Shah Deniz II na Morzu Kaspijskim. Południowy Korytarz Gazowy został zbudowany w celu zdywersyfikowania dostaw gazu do Unii Europejskiej i zmniejszenia liczby krajów UE, które mają jedno źródło dostaw, a mianowicie Rosję. Europa Południowa może otrzymywać azerski gaz poprzez TAP do Włoch i Gazociąg Transanatolijski (TANAP) przez Turcję.

Gazprom i korupcja
Plany budowy połączenia systemów gazowych Grecji i Bułgarii pojawiły się po raz pierwszy już w 2009 roku, kiedy Rosja odcięła w środku zimy dostawy gazu na Ukrainę w wyniku sporu o zapłatę. Jednak brak źródeł finansowania innych niż Sofia i Ateny, sprawił, że projekt został wstrzymany. Polityka wewnętrzna - i zdolność Gazpromu do wywierania na nią wpływu - również odegrała rolę w opóźnieniu. Gazprom był w stanie wykorzystać swoją monopolistyczną pozycję w Bułgarii, aby wywrzeć presję na bułgarskich polityków i osoby bliskie ówczesnemu premierowi Bojko Borysowowi (liderowi GERB, przez lata ściśle związanemu z Europejską Partią Ludową, cieszącemu się wielkimi względami Angeli Merkel i Donalda Tuska) w celu opóźnienia projektu.

Podczas gdy IGB był nękany problemami i opóźnieniami, inny rurociąg w Bułgarii - 474-kilometrowy projekt z Turcji do Serbii, który łączy się z rosyjskim rurociągiem TurkStream - został zbudowany w niewiele ponad rok, pomimo pytań dotyczących kosztów. Rząd Bojko Borysowa (był on premierem z dwiema krótkimi przerwami w latach 2009-2021) przeznaczył miliardy euro na budowę bułgarskiej odnogi TurkStream. Już na początku projektu Rosja zarezerwowała do 90 proc. przepustowości bałkańskiej części gazociągu, aby odciąć ewentualnych konkurentów.

Podczas gdy bułgarski odcinek TurkStream został zbudowany w zaledwie 18 miesięcy, ukończenie projektu (IGB) zajęło 18 lat. IGB jest jedynym gazociągiem zaprojektowanym w celu dostarczania alternatywnego, nierosyjskiego gazu do Bułgarii w znacznych ilościach. Prace nad nim rozpoczęły się w 2009 roku, ale budowa ruszyła dopiero w 2020 roku. Eksperci energetyczni przypisują nadzwyczajne opóźnienia korupcji, którą w większości przypadków generuje Gazprom, chcąc konkurować z alternatywnymi projektami i utrzymać swoją dominację na bałkańskim rynku energetycznym. TurkStream, który zaczął działać w styczniu 2020 roku, dostarcza rosyjski gaz do Serbii i Węgier, a dostawy te nie zostały zablokowane przez Gazprom. Sofia oświadczyła, że nie przerwie tranzytu do krajów sąsiednich, niezależnie od tego, że gazociąg jest własnością Bułgarii i został zbudowany w całości z niezależnych kredytów i w rekordowym czasie, aby spełnić cel Rosji, która chce konkurować z Południowym Korytarzem Gazowym z Azerbejdżanu.

Petkow ogłosił niedawno, że projekt ten jest obecnie badany, twierdząc, że służy on interesom Putina, który chce ominąć ukraińskie szlaki gazowe. - Właśnie o tego typu projektach mówi się, że korupcja jest wykorzystywana przez Putina jako narzędzie polityki zagranicznej - powiedział Petkow 12 maja, dzień po powrocie z wizyty w Stanach Zjednoczonych.

LNG i nie tylko
Interkonektor IGB ma dostarczać do Bułgarii nie tylko dużo większe ilości gazu azerskiego, ale też surowiec z greckich terminali LNG. W Sofii trwają intensywne prace nad zapewnieniem stałych dostaw skroplonego gazu. 3 maja uroczyście zainaugurowano (z udziałem premierów Grecji, Macedonii Północnej i Bułgarii, prezydenta Serbii i przewodniczącego Rady Europejskiej) prace nad kolejnym greckim terminalem w Alexandropoulis. Jego zakończenie przewiduje się na koniec 2023 r. Ma on być zdolny do regazyfikacji ok. 6 mld metrów sześciennych gazu rocznie, w tym pół miliarda na potrzeby bułgarskie. Konkrety przyniosła też wizyta Petkowa w USA. Premier powiedział 11 maja, że Bułgaria zgodziła się na zakup dwóch transportów LNG w czerwcu ze Stanów Zjednoczonych i że trwają rozmowy w sprawie zawarcia długoterminowego kontraktu. Petkow zapowiedział rozpoczęcie dostaw amerykańskiego LNG poprzez terminal Revithoussa „po cenie konkurencyjnej wobec tej, którą Bułgaria płaciła do tej pory Gazpromowi”. Sofia udowodniła, że rezygnacja z gazu rosyjskiego jest nie tylko możliwa, ale ze względu na manipulowanie cenami przez Gazprom w celu wywarcia presji na UE, jest też opłacalna. W ciągu ostatnich dwóch lat rosyjski gaz – mitycznie „tani” - podrażał około 10-krotnie. Tylko dlatego, że taka polityczna decyzja zapadła na Kremlu. Najważniejsza okazuje się solidarność przynajmniej części sojuszników, ale też obecność infrastruktury, bez której nawet najszczersze chęci dostarczenia gazu niewiele dadzą.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Rosja zakręciła im kurek z gazem. Radzą sobie świetnie, nawet Bułgaria - Portal i.pl

Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24