Potrafił konno przeprawić się przez wezbrany San. Wygrywał wyścigi z pociągiem. Urządzał szalone polowania i jeszcze bardziej szalone uczty. I choć był Austriakiem, rudniczanie do dziś kochają swojego hrabiego.
Południowe Morawy. U stóp wzgórza, na którym góruje na wpół zrujnowany zamek, jest małe, senne miasteczko. W rogu cmentarza za ogrodzeniem z kutego żelaza widać zapadający się, zarośnięty mchem nagrobek. Tu jest pochowany Ferdynand Ernst Graf von Hompesch-Bollheim, pan na Jaroslavicach, Rudniku, Łętowni, Kopkach, Groblach, Łowisku, Tarnogórze, poseł do Rady Państwa, honorowy obywatela miasta Leżajska, założyciel koszykarstwa i dobroczyńca miasta Rudnik.
Grób odnaleźli: biograf hrabiego, Janusz Chmiel i burmistrz Rudnika, Waldemar Grochowski.
Pomysł, aby zorganizować wyprawę w poszukiwaniu grobu hrabiego, zrodził się po wykładzie o życiu i działalności Hompescha, który wygłosił Chmiel.
- Do ukończenia prac nad biografią autorowi brakowało informacji o miejscu pochówku hrabiego - opowiada burmistrz Grochowski. - Przypuszczaliśmy, że grób Hompescha znajduje się w Jaroslavicach. W wyprawie do Czech pomógł nam zastępca starosty z gminy Sucha Górna, Josef Žerdik, nasz przyjaciel.
Na galicyjskim ugorze
Mieszkańcy miasta pamiętają, komu zawdzięczają rozwój rudnickiego wikliniarstwa. (fot. Fot. Bartłomiej Pucko)Jak to się stało, że dobra rudnickie trafiły w ręce Hompeschów? Kupił je około 1843 r. Wilhelm von Hompesch, ojciec Ferdynanda. Historycy nie potrafią zrozumieć, dlaczego urodzony w Anglii, wychowany w Niemczech, austriacki baron zmusił rodzinę do osiedlenia się w biednej galicyjskiej wiosce.
- Nie było tu żadnych bogactw, ani przemysłu, ani kolei - mówi dr Janusz Chmiel, biograf Hompescha. - Wokół całkowity ugór. Brakowało ludzi wykształconych, przygotowanych do kwalifikowanej pracy, nie mówiąc już o jakiejś pomocy medycznej. Minęły lata, zanim zbudowano dwór, zanim zjawili się tu rzemieślnicy, lekarz, zanim powstały apteka, czy młyn. Trzeba było wyobraźni, czasu, cierpliwości i dużo pieniędzy, aby ta ziemia zmieniła oblicze.
A jednak Wilhelm Hompesch wyrwał żonę z dworskiego, wiedeńskiego środowiska i kazał jej zamieszkać pośród nieznanych ludzi, mówiących obcym językiem. Tym bardziej docenić trzeba odwagę, chyba raczej - desperację Wilhelma Hompescha, który będąc człowiekiem inteligentnym i obytym w świecie, musiał doskonale wiedzieć, na co się decyduje kupując Rudnik.
Cywilizacja trafia do Rudnika
Dziś przemysł wikliniarski w Rudniku i okolicach daje zajęcie 900 rodzinom. W gminie jest 35 hurtowni z wikliną, działa ok. 50 mniejszych firm zajmujących się handlem wyrobami. W lipcu 2001 r. zarejestrowano stowarzyszenie Korporacja Wikliniarska "Rudnik", które ma na celu m.in. pielęgnowanie tradycji wikliniarskich, promowanie produkcji i sprzedaży wikliny. Od ubiegłego roku działa Centrum Wikliniarstwa. W zabytkowym budynku byłej szkoły miasto urządziło sale wystawiennicze, aulę konferencyjną, bibliotekę multimedialną, pracownię rękodzieła. W centrum zgromadzono zbiory związane ze 100-letnią tradycją wikliniarską miasta.
Po sprowadzeniu się do Rudnika, Hompeschowie powoli zaprowadzali tu nową gospodarkę. Zaczęli od remontu siedziby, nadając pałacowi kształt litery L. Na styku starej i nowej części stanęły dwie wieże, zaś od strony stawu dobudowano przeszklone galerie.
Ferdynand Hompesch, gdy przejmował ojcowiznę, był już posłem do parlamentu w Wiedniu i człowiekiem bardzo wpływowym. Przez swoją żonę Zofię z Wallensteinów był spokrewniony z dworem Franciszka Józefa, cesarza Austrii. W rudnickich dobrach kontynuował dzieło rozpoczęte przez ojca. W lasach prowadził regulację wodną, założył stawy rybne, wybudował tartak parowy, sprowadził do miasta pierwszego lekarza i aptekarza.
Ferdynand zabiegał o wybudowanie drogi bitej w kierunku Leżajska oraz linii kolejowej z Przeworska do Rozwadowa. Hrabina zajmowała się upiększaniem dworu oraz działalnością dobroczynną. Z jej inicjatywy powstał piękny park oraz drewniana kaplica z ołtarzem wykonanym przez artystów w Zakopanem na wzór ołtarza Matki Boskiej w Monachium.
Wyplatanie szansą na galicyjska biedę
[obrazek4] Burmistrz Waldemar Grochowski przy grobie hrabiego Fernynada Hompescha w czeskich Jaroslavicach. (fot. Fot. Bartłomiej Pucko)Jednak baron Ferdynand Hompesch w pamięci mieszkańców zapisał się jako ojciec rudnickiego wikliniarstwa. Wikliny w Rudniku nie brakowało i w tym surowcu hrabia dostrzegł ratunek na galicyjską biedę. Prosta technika wyplatania nie była w okolicy obca. Chcąc jednak wprowadzić wikliniarzy w wyższą znajomość sztuki wikliniarskiej, wysłał na swój koszt kilku młodych Rudniczan na nauki do Wiednia.
Wrócili już jako fachowcy od wikliniarstwa. W 1878 r. Ferdynand sprowadził nauczycieli i założył szkołę koszykarską. I tak Rudnik stał się znanym w Europie ośrodkiem produkcji wiklinowych mebli. Wyroby miejscowych chałupników sprzedawano do wielu krajów Europy i świata za pośrednictwem domów handlowych w Wiedniu i Pradze.
Rudniczanie do dziś opowiadają anegdotę o hrabim tarnowskim, który wyruszył kiedyś w podróż do Indii. Na jednym z targowisk zobaczył piękne, wiklinowe meble. Uznał, że będą niezwykłą pamiątką z egzotycznego kraju i kazał je kupić. Po uciążliwej i długiej drodze meble trafiły do łańcuckiego pałacu. Hrabia śmiał się kilka dni, gdy po rozpakowaniu na spodniej stronie kompletu zobaczył pieczątki "Wyprodukowano w Rudniku nad Sanem".
W 1882 roku Hrabia Hompesch założył firmę pod nazwą "Szkoła Koszykarska Karol Józef Krauz we Wiedniu". Wkrótce została ona zamieniona na duże warsztaty koszykarskie pod nazwą "Prasko - Rudnicka Fabryka Koszykarska w Rudniku nad Sanem", gdzie zrzeszeni w niej robotnicy wykonywali wyroby i galanterię. Fabryka wydzierżawiła również duży plac od hr. Tarnowskiego, na którym wybudowała pięć dużych magazynów na wyroby i wiklinę oraz budynki na warsztaty i dla administracji.
Od 1919 roku w mieście działało 12 firm zajmujących się eksportem wyrobów i 20 firm handlujących na rynku krajowym. Pracowało dla nich w Rudniku i okolicy 3 tysiące warsztatów chałupniczych zatrudniających ok. 15 tys. osób. W 1928 roku część z nich zrzeszyła się w Spółdzielni "Wierzba" należącej do Związku Producentów Wikliny we Lwowie.
Roczna wartość wyrobów z wikliny produkowanych w Rudniku nad Sanem sięgała 3,6 mln zł. Dla potrzeb rozwijającego się rzemiosła na miejsce zlikwidowanego Seminarium Nauczycielskiego w 1932 roku przeniesiono do Rudnika nad Sanem Lwowską Szkołę Koszykarską, którą trzy lata później przekształcono w Szkołę Przemysłu Drzewnego, Państwową Szkołę Stolarską.
Naród polski polubiłeś
Ferdynand hrabia Hopesch zmarł prawdopodobnie 27 wrzesnia 1897 roku. Przekazy mówią, że stało się to po jednym z słynnych jego zakładów. Podobno konno przeprawił się przez San, rozchorował się i został przewieziony do Wiednia. Po śmierci ciało przewieziono do majątku w Jaroslavicach.
- W czasie naszej wizyty w Jaroslavicach powstały wątpliwości, co do przyczyn i miejsca śmierci hrabiego - opowiada burmistrz Grochowski. - Miejscowy historyk doktor Martin Markel obiecał, że odnajdzie akt zgonu i sprawę wyjaśni.
Około 1904 roku postawiono Ferdynadowi Hompeschowi na rudnickim rynku pomnik. Ufundowała go wdowa po Ferdynandzie. Mieszkańcy podczas odsłonięcia popiersia śpiewali: "Choć obcego pochodzenia byłeś, naród polski polubiłeś."
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?