- Na początku zaprzeczają, że mają problem - mówi Krzysztof Szuber, przewodniczący OIL w Rzeszowie. - Potem pojawia się podejrzenie o nieczyste intencje i poczucie krzywdy. Tłumaczymy, że nie chcemy ich piętnować, a chorobę, z którą się zmagają da się leczyć.
Gdy konieczna jest terapia w ośrodku zamkniętym, a chory sam utrzymuje rodzinę, jego bliscy mogą liczyć na pomoc materialną. Szuka się też zastępstwa za niego w pracy.
Obaj uzależnieni medycy zgodzili się na leczenie. Gdyby tego nie zrobili, mogli stracić prawo do wykonywania zawodu.