Wraz z wejściem nowych zasad obowiązujących w żółtej strefie, w Rzeszowie odbył się protest antymaseczkowców. Na Rynku zgromadziło się ponad 100 osób, większość z nich nie miała maseczek na twarzach. Podczas manifestacji przemawiający zwracali uwagę uczestnikom, że wśród nich chodzą policjanci i spisują za brak maski. Jednak nie nawoływali do zakrywania ust i nosa, a pouczali, by nie przyjmować mandatów.
Postanowiliśmy sprawdzić, ile osób zostało spisanych podczas protestu "stop COVID" na rzeszowskim Rynku 10 października.
- Jeżeli chodzi o sam protest, wylegitymowano łącznie 62 osoby, w 35 przypadkach zastosowano pouczenie, w 24 przypadkach sporządzono notatkę, więc będziemy prowadzić czynności wyjaśniające w sprawie o wykroczenie. Dwie osoby trafiły do izby wytrzeźwień
- wymienia nadkom. Adam Szeląg z Komendy Miejskiej Policji w Rzeszowie.
Co do dwóch osób, które trafiły na "wytrzeźwiałkę", policjanci nie wiedzą czy byli to uczestnicy manifestacji, czy raczej losowi przechodnie. Nadkom. Szeląg podkreśla, że impreza przebiegła raczej spokojnie, bez poważniejszych zakłóceń porządku.
Rzeszów a noszenie maseczek: 267 kontroli, 90 pouczeń, jeden mandat
Postanowiliśmy zapytać policję o to, ile osób zostało wylegitymowanych od soboty z powodu braku maski na twarzy.
- Pouczono łącznie 90 osób, był jeden mandat karny i będą prowadzone 24 czynności wyjaśniające. To dane za sobotę i niedzielę. Generalnie przeprowadziliśmy w związku z wejściem w życie nowych przepisów 267 kontroli: środków transportu, placówek handlowych, innych miejsc, w których obowiązują ograniczenia
- wymienia nadkom. Adam Szeląg.
Jeśli chodzi o wspomniane czynności wyjaśniające, to Szeląg tłumaczy, że dotyczą one postępowania karnego w sprawie o wykroczenie. Jak mówi, skończą się one najpewniej skierowaniem wniosku o ukaranie do sądu rejonowego.
- Wykroczenie jest podstawą do nakładania mandatów karnych, przewiduje na zasadach ogólnych karę grzywny od 20 do 500 zł - dodaje.
Większość spisanych uczestnikami protestu. Szeląg: będziemy wystawiać mandaty
Jak już wspomnieliśmy, przez weekend rzeszowscy policjanci wystawili tylko jeden mandat za brak maseczki. Jak mówi Adam Szeląg, większość czynności podczas weekendu związanych z obowiązkiem zakrywania ust i nosa miała miejsce podczas protestu "stop COVID" na Rynku. A jak było z pozostałymi przypadkami?
- Przez weekend dominowały pouczenia, ale z tego, co mówią nadzorujący, bardzo często dochodziło do sytuacji, gdzie wystarczyło zwrócenie uwagi. Część osób miała źle założone maseczki, część miała je przy sobie, ale skądś wyszła i nie założyła przez nieuwagę. Dużo jest takich przypadków, że wystarczy zwrócenie uwagi
- opisuje Adam Szeląg.
I dodaje, że w przypadku osób, które uporczywie nie stosują się do upomnień czy nie reagują na zwracanie uwagi, posypią się mandaty.
- Jeżeli osoby nie będą miały maseczki przy sobie, będziemy szli raczej w kierunku mandatów. Przepisy obowiązują od soboty. Nigdy naszym celem nie było karanie, jednak sytuacja jest taka, że policjanci będą częściej sięgać po bloczek mandatowy, a w przypadku odmowy będą kierowane sprawy do sądu - ostrzega nadkom. Szeląg.
Jak się okazuje, wnioski o ukaranie dotyczą osób, które jasno stwierdziły, że "nie będą chodzić w maseczce". Zwykle nie mieli ich nawet przy sobie.
ZOBACZ TEŻ: Żółta strefa w trzech powiatach województwa podkarpackiego. Co się zmieni?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?