Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rzeszów. Znamy zwycięzców 7. Festiwalu Nowego Teatru. „Białe małżeństwo” z nagrodą główną [ZDJĘCIA, WIDEO]

Piotr Samolewicz
Piotr Samolewicz
Wideo
od 16 lat
„Białe małżeństwo” Tadeusza Różewicza w feministycznej interpretacji aktorów Teatru Polskiego we Wrocławiu i reżyserki Martyny Łyko zdobyło główną nagrodę 7. Festiwalu Nowego Teatru, jaki przez dziewięć dni (22 – 30 października) odbywał się w Teatrze im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie.

Pozostałe trofea 7 FNT:

  • Nagroda specjalna za wybitne role indywidualne i wysoką jakość kreacji zbiorowej przyznana zespołowi aktorskiemu spektaklu „Wiśniowy sad” Teatru im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie w reż. Andro Enukidze w składzie: Mariola Łabno-Flaumenhaft, Dagny Mikoś, Karol Kadłubiec, Marek Kępiński, Piotr Mieczysław Napieraj, Robert Żurek.
  • Nagrodę publiczności (1202 punkty) otrzymał spektakl „Biblia: Próba” Teatru im. Wiliama Horzycy w Toruniu, którego reżyserem jest Jernej Lorenci.

Nagrodę specjalną i główną przyznało jury złożone z rzeszowskich dziennikarzy akredytowanych przy festiwalu pod kierunkiem Adama Głaczyńskiego z Polskiego Radia w Rzeszowie po ponad dwugodzinnej naradzie.

Publiczność festiwalowa poznała zwycięzców w sobotę 30 października po muzycznym spektaklu „Flying Fish” Bytomskiego Teatru Tańca i Ruchu ROZBRAK, który nie brał udziału w konkursie.

Kurator festiwalu i krytyk teatralny Tomasz Domagała wysoko ocenił program tegorocznej edycji Festiwalu Nowego Teatru, która odbyła się po jednorocznej przerwie związanej z pandemią.

– Nie uważam, że teatr jest podzielony na prawicowy czy lewicowy. Teatr jest dobry albo zły. Nam chodziło o dobre spektakle. Ja mam takie wrażenie, zresztą odniosłem je po rozmowach z publicznością, że nam się to udało. Dwa lata temu jedne spektakle były gorsze, inne lepsze, w tym roku wszystkie były zagrane na wysokim poziomie, o czym opowiadali też koledzy z jury, że kłócili się bardzo długo, bo każdy miał swój inny typ. Bardziej gust decydował, niż jakość, bo jakość była taka, że właściwie nie było się o co kłócić - powiedział krytyk teatralny.

Tomasz Domagała zwrócił uwagę na to, że pandemia zmieniła publiczność teatralną, ale nie wiadomo jak.

- To jest teren, po którym chodzimy z przepaskami na oczach, ponieważ nie wiadomo, jak zachowa się publiczność. Może być tak, że spektakle, które przed pandemią były wybitne, teraz nie rezonują. Taki los spotkał zresztą „Kto zabił Kaspara Kaspara Hausera”, który przed pandemią był przedstawieniem dobrze odbieranym, tutaj publiczność przyznała mu ostatnie miejsce. Oglądając dopiero spektakl z widownią, patrząc na jej reakcje, możemy powiedzieć, jak to się ma. Wszystkie gdybania przed pandemią poszły w piach. Nie wiemy, jak społeczeństwo się zachowa, jakie tematy interesują widzów. Czy ta pandemia powinna być w teatrze i ludzie na to przyjdą, czy wręcz przeciwnie.

Tomasz Domagała w rozmowie z dziennikarzem Nowin i prowadząc spotkania z zespołami aktorskimi po spektaklach zaprezentował się jako zwolennik „eksplorowania granic” przez sztukę.

- W sytuacjach kryzysu uwielbiamy zakopać się w tym, co znamy, okopać, a to nie posuwa dyskusji w żaden sposób, bo tylko naruszanie jednak granic, oczywiście w ramach prawa i wszystkich możliwych zasad i wartości, ale jednak poszerzać.

W kuluarach można było usłyszeć, że Festiwal Nowego Teatr, będący kontynuacją Rzeszowskich Spotkań Teatralnych, zaczyna odgrywać w Polsce coraz większą rolę. Krajowe teatry mają świadomość tego, że biorą udział w rzeszowskim konkursie, zyskują uznanie i popularność w kraju.


Własnym zdaniem

Piotr Samolewicz
Obejrzałem wszystkie spektakle konkursowe z wyjątkiem „Biblii: próba”, dlatego chcę podzielić się kilkoma osobistymi spostrzeżeniami, ale bardziej jako widz, niż znawca, bo za takiego się nie uważam.
Co zwróciło moją uwagę? Przede wszystkim wysoki poziom emocji, będący udziałem w głównej mierze młodych aktorów i reżyserów. W takich spektaklach, jak „Kto zabił Kaspara Hausera”, „Kupiec wenecki” i „Białe małżeństwo” zobaczyłem wiele scenicznej dynamiki, wielopoziomowego przekazu (z wykorzystaniem nowych mediów) oraz, niestety, brak szacunku dla autorytetu oryginalnego tekstu. Rewolucyjny zapał młodych artystów popchał ich nie tylko do indywidualnych odczytań klasyków, ale także do przeinterpretowywania ich i umieszczania w nowych, dziwacznych kontekstach. Jestem za wzbogacaniem odczytań cenionych autorów, ale nie za programową ingerencją w ich kościec. Może dlatego po kilku sztukach wychodziłem nieco znużony zbudowanymi przez artystów piramidami znaczeń i sensów. Otóż uświadomiłem sobie, że niektórzy artyści chcą być za wszelką cenę odkrywcami niezbadanych terenów, badaczami nowej estetycznej i seksualnej wrażliwości, tylko że nie biorą pod uwagę tego, że terytoria, na jakie wchodzą, mogą po prostu nie istnieć, tak jak nie istnieją Wyspy Bergamuta w wierszu Jana Brzechwy.
Dostrzegłem też nienowe już zjawisko zachłyśnięcia się zachodnim feminizmem. Ale czyż na mnie, na niedouczonym kulturoznawcy, mógł zrobić wrażenie początek sztuki „Białe małżeństwo” odwołujący się do starej psychoanalitycznej koncepcji o nazwie „zazdrość o członka”, inaczej nazywanej żeńskim kompleksem kastracyjnym? Oczywiście, że nie. Zamiast powiewu świeżości w opowiadaniu o sytuacji współczesnych kobiet, ich wrażliwości i potrzebach, a także porażkach, miałem powtórkę z mocno zakurzonych akademickich skryptów. A psik!
Na tym tle bardzo dobre wrażenie wywarła na mnie adaptacja „Wiśniowego sadu” gruzińskiego reżysera Andro Enukidze, pełna szacunku dla oryginału, a jednocześnie nowatorskiej myśli. Tę sztukę w znakomitym wykonaniu rzeszowskich aktorów ogląda się z wielkim zaangażowaniem, radością i wzruszeniem. Andro Enukidze udowodnił, że nie trzeba burzyć starego, dobrego Czechowa, by udowodnić, że był bardzo nowoczesnym i liberalnym człowiekiem i dramatopisarzem. Wystarczy jedynie twórczo iść za jego scenicznym instynktem.
Festiwal zakończył się długo oklaskiwanym spektaklem tanecznym „Flying Fish” w wykonaniu młodego zespołu z Bytomia. W oglądanych wcześniej sztukach zabrakło mi naturalnego entuzjazmu bytomskich „ryb”, ich żywiołowości w szukaniu swoich środków wyrazu, swojego autentycznego głosu i gestu. Szkoda, że ten spektakl nie uczestniczył w konkursie, bo na pewno oddałby nań największą liczbę głosów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24