Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rzeszów zza kółka oczami kierowcy z Warszawy

Bartosz Gubernat
Rondo Dmowskiego. Kierowcy nie potrafią z niego korzystać. Unikają jazdy skrajnymi, zewnętrznymi pasami, wjeżdżają na skrzyżowanie, chociaż wiedzą, że nie zdołają go już opuścić przy aktualnej zmianie świateł. W ten sposób srebrne ople zablokowały ruch od strony ul. Marszałkowskiej w kierunku Galerii Graffica.
Rondo Dmowskiego. Kierowcy nie potrafią z niego korzystać. Unikają jazdy skrajnymi, zewnętrznymi pasami, wjeżdżają na skrzyżowanie, chociaż wiedzą, że nie zdołają go już opuścić przy aktualnej zmianie świateł. W ten sposób srebrne ople zablokowały ruch od strony ul. Marszałkowskiej w kierunku Galerii Graffica. Krzysztof Kapica
Korki w Rzeszowie to głównie wina kierowców, którzy przez swoją krótkowzroczność i arogancję wzajemnie sobie przeszkadzają na drodze.

Robert ma 36 lat. Pochodzi z Siedlec, ale od studiów mieszka na stałe w Warszawie, gdzie założył rodzinę i znalazł pracę. Jest przedstawicielem handlowym w firmie chemicznej, pod swoją opieką ma wschodnią część kraju. Białystok, Lublin, Kielce, Kraków oraz stolicę zna jak własną kieszeń.

W Rzeszowie jest średnio dwa razy w miesiącu. Po mieście jeździ bez nawigacji, bo chociaż mieszka 300 kilometrów stąd, topografię stolicy Podkarpacia opanował jak doświadczony taksówkarz.

- W Warszawie korki to część życia. Jadąc do szkoły, pracy, urzędu, swoje po prostu trzeba odstać. Owszem, główne ulice to trzy, czasem cztery pasy ruchu w jedną stronę, ale i samochodów jest znacznie więcej.

Niedawno czytałem raport, z którego wynika, że w stolicy na 1000 mieszkańców przypada 1189 samochodów. Dlatego utrudnienia wcale mnie nie dziwią - mówi kierowca.

W Rzeszowie spotykamy się w piątek. Robert przyjechał na Podkarpacie z próbkami swoich towarów. Musi odwiedzić sześć hurtowni, ale najpierw obiecał pojeździć z nami po Rzeszowie.

Trasę zaczynamy o 7.10 na ul. Krakowskiej. Cel: Krasne, centrum handlowe Auchan. Wybieramy trasę najpopularniejszą wśród Rzeszowian, prowadzącą przez centrum miasta. Pierwszy zator spotykamy już na skrzyżowaniu al. Wyzwolenia z ul. Okulickiego. Sznur samochodów kończy się ok. 100 metrów przed kościołem. Po dwóch zmianach świateł jesteśmy ok. 50 metrów przed skrzyżowaniem. Jest 7.20. Robert nerwowo spogląda na zegarek.

- Gdybyśmy pojechali inną drogą, byłoby szybciej. Nie rozumiem, dlaczego ludzie pchają się w ten kocioł? Popatrz, co się dzieje przed nami - wskazuje na korek, który zdaje się nie mieć końca. Kolorowe pasmo samochodów, głównie ciężarówek sięga poza nasze pole widzenia.

Dlatego skręcamy w ul. Okulickiego. Tu jest znacznie lepiej. Dwupasmówkę pokonujemy w dwie minuty. Kiedy wydaje się, że dalsza droga to pestka, popis bezmyślności daje jadąca przed nami szczupła blondynka w srebrnej toyocie yaris. Oraz dwaj inni kierowcy - jak się za chwilę okaże, "rajdowiec" w obwieszonym spojlerami golfie, starszy pan w kapeluszu dumnie połykający kilometry nowiutkim renault clio. Wszyscy kierują się w stronę wiaduktu Śląskiego.

Ale na trzypasmowym skrzyżowaniu zajmują skrajny, lewy pas. Dwa prawe zostawiają wolne, ale do nich dojechać już nie sposób. Na skutek nie trzeba długo czekać.

- Popatrz w lusterko - mówi Robert.

Zaglądam. Za nami kilkanaście samochodów, które przy tej zmianie świateł skrzyżowania już nie opuszczą. Na domiar złego blokują przejazd pojazdom kierującym się na Kraków.

- Owszem, nie powinni wjeżdżać na skrzyżowanie, bo nie mieli pewności, że zdążą je opuścić. Ale widząc wolne trzy pasy na pewno nie sądzili, że ujadą tylko kilka metrów. Bezmyślność ludzi przed nami to główna przyczyna korków w mieście - uważa Robert.

Pięciu mistrzów i paraliż gotowy

Czerwone, żółte, zielone. Jedziemy dalej przez Rzeszów. Ale daleko nie zajeżdżamy. Na wysokości zjazdu w kierunku ul. Jałowego zaczyna się kolejny zator. Część kierowców próbuje uciekać w stronę Automobilklubu. Ale już stąd widać, że niewiele im to pomoże. Korek do przejazdu kolejowego sięga stacji Shella.

My cierpliwie wspinamy się na wiadukt. Jest 7.35, kiedy docieramy na jego szczyt. O 7.45 docieramy w rejon urzędu marszałkowskiego. Stoimy na środkowym pasie. Drogę blokuje kolejny baran. Tym razem kierowca busa prywatnej firmy przewozowej, a za nim dwie osobówki. Jadą od al. Cieplińskiego w kierunku Warszawy, ale czerwone światło zastało ich na środku skrzyżowania.

- Brawo, zawodowy kierowca - mówię do Roberta.

- Spoko stary, szkoda nerwów. Nie on pierwszy i nie ostatni - uspokaja Robert.

Ma rację, szkoda zdrowia. O 7.50 dostajemy kolejne zielone, ale znowu nie możemy ruszyć. Na szczęście dostawczak z piekarni, który powielił błąd kursowego busa jakoś ucieka z prawego i środkowego pasa. Udaje się go ominąć. Odcinek do Targowej idzie szybko. Przy Asnyka mamy zielone, na chwilę stajemy tylko na wysokości ul. Kolejowej.

Przy ZUS-ie wpadamy w kolejną pułapkę. Tym razem jedna zmiana świateł nie wystarczyła kierowcom jadącym od Batorego, w kierunku hali targowej. Dwa rzędy samochodów tworzą zaporę nie do pokonania. Z prawej strony widać, że ci, którzy zdążyli uciec z krzyżówki, także nie pomyśleli o innych. Białe polo i czerwona fabia tarasują wyjazd z ul. Sobieskiego.

- Reakcja łańcuchowa. Rośnie korek na Targowej, auta nie mogą wyjechać z 8 Marca i Sobieskiego, na Piłsudskiego stoją. Przyczyna? Pięciu kierowców, którzy zapomnieli, że na drodze są jeszcze inni - mówi Robert.

Jest ósma. Według naszych założeń powinniśmy być już w Krasnem. Końcowa część trasy zajmuje nam 10 minut. Na skrzyżowaniu z al. Rejtana ruch trochę się rozprasza, światła trzymają nas jeszcze tylko na Lwowskiej, ale w porównaniu do wcześniejszych przygód, to pestka. Przed Auchan jesteśmy kwadrans po ósmej.

- Godzina!? Masakra. Przecież ujechaliśmy może 10 kilometrów - mówię do kierowcy.

- To nic w porównaniu do Warszawy. Codziennie rano tyle trzeba czekać, chociażby na wlotówce do miasta od strony Piaseczna. Dlatego ja jeżdżę skrótami, które warto znać. W Rzeszowie też takie mam - deklaruje i wraca na krajową czwórkę.

Jedziemy z powrotem na Orlen przy Krakowskiej. Korek przed rondem Pobitno omijamy skręcając w ul. Kujawską, skąd dojeżdżamy do ul. Morgowej i skręcamy w lewo. Jedziemy al. Żołnierzy I Armii Wojska Polskiego w kierunku Załęża. Następnie ul. Rzecha i Ciepłowniczą w kierunku ul. Maczka. Ze skrzyżowaniu z Siemieńskiego widać, że korek w kierunku al. Wyzwolenia jest spory.

Ale Robert tam nie pojedzie. Stoi na prawym pasie i skręca w kierunku Trembeckiego. Przecinamy ul. Lubelską i przez Staromiejską dojeżdżamy do Warszawskiej. Tu skręcamy w prawo, a następnie w lewo, pod tory i na ul. Miłocińską. Do Wyzwolenia dostajemy się od strony Obrońców Poczty Gdańskiej. Stąd do Orlenu docieramy w siedem minut. Jest 8.30.

- I co, warto stać w korkach? - pyta z uśmiechem kierowca, oznajmiając, że na każde miasto "jest sposób".

Objazd? Nie wszędzie możliwy

Z Robertem zgadza się Piotrek, kierowca w podkarpackiej hurtowni spożywczej. Ale jego zdaniem, wielu miejsc nie da się ominąć.

- Załóżmy, że muszę dojechać z towarem w rejon dworca PKP. Do wyboru mam korek na Piłsudskiego, albo dojazd od strony osiedla 1000-lecia i zator na ul. Batorego. Objazdy są możliwe, ale tylko wówczas, gdy nie trzeba dojechać do centrum - przekonuje kierowca, który codziennie pokonuje w mieście ok. 80 kilometrów.

W rzeszowskim ratuszu przekonują, że dostrzegają problemy z korkami i mają na nie lekarstwo. To przede wszystkim budowa autostradowej obwodnicy miasta, która przejmie z centrum ruch tranzytowy. Tylko przez al. Piłsudskiego przejeżdża dziennie 20 tys. samochodów.

- Wiele z nich to kierowcy będący w Rzeszowie przejazdem. Kierując ich na obwodnicę, rozładujemy ruch w śródmieściu. Dlatego budujemy np. dojazd do autostrady z Załęża. Stąd przez al. Żołnierzy I Armii Wojska Polskiego rzut beretem do ul. Lwowskiej. Łącznik pozwoli ominąć Rzeszów kierowcom jadącym ze wschodu na północ i zachód, oraz odwrotnie - mówi Piotr Magdoń, dyrektor Miejskiego Zarządu Dróg w Rzeszowie.

Z obwodnicy Rzeszowa kierowcy zjadą na węzłach A4 i S19 w Rudnej Małej a dalej, w rejonie Stobiernej i Świlczy. Stąd dostaną się bezpośrednio na drogi krajowe w kierunku Warszawy, Krakowa i Lublina. Na wschód ma poprowadzić także inna trasa, z najdłuższym mostem na Wisłoku w Rzeszowie. Do 2015 roku miasto chce ją wybudować przedłużając ul. Rzecha do Lubelskiej. Później dwupasmówka poprowadzi do krajowej dziewiątki i czwórki. Stworzy północną obwodnicę Rzeszowa i będzie alternatywą dla objazdu autostradą.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24