Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rzeszowianin pracuje przy produkcji "Hobbita"!

Paulina Bajda
Z mieszkańcami Śródziemia Krzysztof Szczepański spotyka się na co dzień. Na zdjęciu z postacią Golluma.
Z mieszkańcami Śródziemia Krzysztof Szczepański spotyka się na co dzień. Na zdjęciu z postacią Golluma. archiwum prywatne
Krzysztof Szczepański z Rzeszowa pracuje w elitarnym gronie grafików przy najsłynniejszej superprodukcji filmowej ostatnich lat.

Czy łatwo jest stworzyć, posługując się animacją komputerową, potężnego gadającego smoka? Jak w naturalny sposób oddać jego ruch, a przy tym ogromną masę? Jak ukazać emocje potwora, idealnie zsynchronizować mimikę jego twarzy z dialogiem płynącym z głośników?

Krzysztofowi Szczepańskiemu i jego kolegom grafikom, którzy pracują przy produkcji "Hobbita", udało się to znakomicie.

Grafika to jest to

Urodził i wychował się w Rzeszowie. W czasach podstawówki chodził do "osiemnastki", na szkołę średnią wybrał Liceum Techniczne przy Zespole Szkół Mechanicznych w Rzwszowie.

- Następnie poszedłem na informatykę na WSIiZ. I to właśnie tam zainteresowałem się grafiką komputerową - opowiada Krzysztof. - Pochłonęła mnie bez reszty.

Po studiach przez pół roku szukał pracy. Znalazł ją w stolicy.

- Przeprowadziliśmy się z Agatą, wtedy jeszcze moją dziewczyną, do Warszawy. Na początku pracowałem jako grafik 3D w niewielkiej firmie robiącej reklamy telewizyjne - opowiada.

W Warszawie mieszkali przez pięć lat. Krzysztof pracował przy reklamach, przy mniejszych i większych produkcjach filmowych, projektował postaci do gier, przygotowywał różne ilustracje.

Po kilku latach zawodowych doświadczeń z grafiką wiedział już, co najbardziej chciałby robić.

- Pochłonęła mnie animacja postaci i film. Czułem, że właśnie to daje mi największą satysfakcję - podkreśla grafik.

W Polsce możliwości rozwoju w tym kierunku są ograniczone. Większość firm zajmujących się efektami specjalnymi do filmów i animacją znajduje się w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie oraz Wielkiej Brytanii. Najbardziej prestiżowe w branży graficznej są dwie firmy - Weta Digital z Nowej Zelandii oraz ILM z USA. Prezentują one najwyższy poziom i pracują przy najciekawszych filmowych projektach.

Krzysztof szczególnie marzył o pracy w firmie Weta Digital, która od kilkunastu lat przoduje w tworzeniu cyfrowych fotorealistycznych postaci do filmów.

- Byłem pod ogromnym wrażeniem efektów, jakie zrobili przy "Avatarze", "King Kongu" czy "Władcy Pierścieni" - zachwyca się rzeszowianin.

Po dwie walizki i w drogę

- A może wysłać swoje prace do Weta Digital? - pomyślał. Długo się nie zastanawiał.

- Akurat pracowałem nad niewielkim programem o dinozaurach dla stacji Discovery. Miałem sporo materiału. Zmontowałem przyzwoitą animację pokazową i wysłałem ją do Wety - opowiada Krzysztof.

Po kilku tygodniach dostał mail. Napisali, że chcą z nim rozmawiać telefonicznie.

- Po rozmowie poprosili o wysłanie referencji od znajomych i współpracowników. Wymieniliśmy kolejne kilkanaście maili... i zaoferowali mi kontrakt!

Na oswojenie się z myślą, że będzie pracował w wymarzonej Wecie, nie miał zbyt wiele czasu. Kolejny miesiąc upłynął mu na wypowiadaniu dotychczasowych umów, robieniu badań lekarskich do wizy i ponownej przeprowadzce do Rzeszowa. Wreszcie po kilku tygodniach spakowali z żoną po dwie walizki i wylecieli do Nowej Zelandii.

- Na lotnisku w Wellingtonie wysiedliśmy zmęczeni, ale szczęśliwi. Rozpoczęliśmy nowy etap życia - wspomina z uśmiechem Krzysiek.

Zaczynał jako artysta animator w dziale prewizualizacji, który zajmuje się głównie generowaniem pomysłów do filmu i ich wizualizacją w postaci animowanej.

- Jest to praca dająca ogromna swobodę, niezwykle rozwijająca - opowiada Krzysztof o pierwszych chwilach w Wecie.

Najpierw pomagał przy kończeniu prac nad filmem "The Adventures of Tin tin" w reżyserii Stephena Spielberga.

- Musiałem zrobić dobre wrażenie, bo po kilku miesiącach, w styczniu 2011 roku, dołączyłem do niewielkiej grupy pracującej nad "Hobbitem". Było to niedługo po tym, jak rolę reżysera przejął Peter Jackson - wspomina.

Animacja od początku do końca

Z początku było spokojne i nie odnosił wrażenia, że pracuje przy dużej produkcji.

- Dopiero gdy po raz pierwszy wyjechaliśmy na plan zdjęciowy do Hobbitonu (miejscowość nazywa się Matamata, kręcono tam "Władcę Pierścieni" - red.), zorientowaliśmy się, jak ogromna armia ludzi jest zaangażowana w produkcję. Dla mnie, fana "Władcy Pierścieni", było to niezwykłe przeżycie - opowiada o swoich wrażeniach Krzysztof.

Praca nabierała tempa wraz ze zbliżającym się terminem premiery.

- Po półtora roku przeniosłem się do działu animacji, gdzie pracuje się nad kończeniem ujęć i finalną animacją. Teraz miałem okazję poprowadzić swoje pomysły od faz koncepcyjnych aż do finalnej sceny, którą widać na ekranie - podkreśla.

Jak zrobić Smauga

Premiera pierwszej części "Hobbita" odbyła się w Wellingtonie. Wydarzenie to przeżywała cała Nowa Zelandia, zresztą jak i wszystko, co jest zwiane z superprodukcją Petera Jacksona. Zorganizowano pokazy filmowe, kiermasze, było wiele innych atrakcji.

- Przyjechało mnóstwo ludzi z całego świata. Nasz dział miał zarezerwowany taras zaraz nad czerwonym dywanem, więc mieliśmy bardzo dobry widok na całe wydarzenie - opowiada Krzysztof.

Po premierze wraz z żoną pojechali na miesięczny urlop do Polski. Kiedy wrócili do Wellingtonu, od razu zaangażowano go do kolejnej części "Hobbita".

- Tym razem już cały czas pracowałem w dziale animacji. Przy drugim odcinku największym wyzwaniem było stworzenie postaci potężnego Smauga - mówi grafik.

Pracę nad gadającym smokiem zaczęli w niewielkim gronie.

- Skupiliśmy się na animacji twarzy, aby idealnie zsynchronizować dialog i emocje z intencjami reżysera i aktora podkładającego głos - podkreśla Krzysztof. - Do tego wszystkiego nasz bohater waży kilkadziesiąt ton, zamiast rąk ma skrzydła, posiada ogon, długą szyję i zieje ogniem!

W pracy jak w domu

Zazwyczaj, gdy film jest gotowy, organizowany jest pokaz dla wszystkich zaangażowanych w produkcję. To wyczekiwany seans, który wieńczy wiele miesięcy, a czasem i lat, pracy.

- Po połączeniu wszystkich elementów, czyli światła, ścieżki dźwiękowej, efektów specjalnych i oczywiście montażu, całość robi ogromne wrażenie. I pomimo że znasz większość scen i ujęć, magia kina pochłania cię zupełnie - mówi Krzysiek.

Nie jest jedynym Polakiem pracującym w Weta Digital.

- Obecnie jest nas sześcioro, w tym dwie dziewczyny - wylicza rzeszowianin. - Każdy z nas pracuje jednak w innym dziale, robimy coś innego. Większość nie jest zaangażowana w "Hobbita", choć pod koniec projektu zwykle duża część kierowana jest do pomocy - dodaje.

Rzeszowianin wychwala atmosferę pracy w Weta Digital.

- Firma jest zmuszona ściągać pracowników z całego świata, mam więc do czynienia z bardzo specyficzną i entuzjastyczną grupą młodych ludzi z każdego zakątku globu.

W Nowej Zelandii żyje im się spokojnie. - Kraj jest bardzo malowniczy, idealny na wakacje dla każdego, kto lubi góry i ocean - wychwala Krzysztof.

Właśnie ma zasłużone wakacje. Potrwają jednak tylko dwa tygodnie. Już wkrótce wraca do kolejnych przygód związanych z animowaniem smoków, orków i innych stworów, które można spotkać w Śródziemiu.

Ale, jak podkreśla, wcale go to nie martwi. Bo dla niego ta praca to wielkie wyzwanie, ale i ogromna pasja.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24