Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rzeszowianin ścigał się we włoskich Alpach

Tomasz Ryzner
Marcin Piecuch ścigał się w trudnych, ale jednocześnie malowniczach terenach.
Marcin Piecuch ścigał się w trudnych, ale jednocześnie malowniczach terenach. archiwum
Rzeszowianin Marcin Piecuch (SZiK Martombike Resgraph Eska Team) zajął 31 miejsce w pierwszej edycji Europejskiego cyklu Maratonów w kolarstwie górskim, która odbyła się w okolicach włoskiej miejscowości Riva del Garda.

Zwyciężył Szwajcar Hubert Urs, który ponad 100 kilometrową trasę pokonał w 04:11:37. Podium uzupełnili istrz Świata w maratonie z 2010 roku, Austriak Alban Lakata (2.) i Niemiec Kaufmann Markus (3.) dojeżdżając na metę 3 minuty po Ursie.
103 kilometrowa trasa poprowadzona szutrami i ścieżkami po okoliczny szczytach sięgających ponad 2000 m n.p.m. liczyła w sumie 3600 m w pionie. Trudność dodatkowo podniósł deszcz, padający w nocy przed wyścigiem. Wystartowała niespotykana w Polsce ilość maratończyków, bo ponad 2000 osób. Startujący mogli też wybrać krótsze dystanse, ale właśnie na tym najdłuższym, nazwanym przez organizatora "Runde Extreme" zmierzyli się ze sobą najlepsi zawodnicy na świecie.
Student Politechniki Rzeszowskiej swój start uważa za udany, chodź zwraca uwagę na możliwe do poprawienia aspekty.
- Z przygotowania treningowego jestem bardzo zadowolony, przejechane ponad 7000 kilometrów z ukierunkowaniem na podjazdy przynoszą oczekiwane rezultaty - mówi rzeszowianin. - Rower Cannondale Flash również spisywał się dobrze, nie miałem żadnych defektów, co mnie bardzo cieszy. Wielu czołowych zawodników zmagało się z przebitymi oponami czy uszkodzonymi częściami, bo trasa naprawdę dała popalić. Niestety, nie miałem jeszcze dobrego ustawienia na starcie. Stałem w pierwszym sektorze, mając przed sobą tylko sektor najważniejszych zawodników, ale spokojnie było ich 200. Dopiero po 15 sekundach od wystartowania pierwszego zawodnika przejechałem linię startu. Pomimo przejazdu ulicami miasta tempo było bardzo wysokie, ciężko było mi się przebić do przodu nawet o kilka pozycji. Od 6 kilometra rozpoczynał się pierwszy prawie 20 kilometrowy podjazd, na którym to dopiero zacząłem się przebijać do przodu. Musiałem również wieźć ze sobą więcej bidonów i zapasowe części, bo moją nieporównywalnie mniejszą obsługę mogłem rozstawić tylko w jednym miejscu.
- Inni zawodnicy mając do dyspozycji więcej osób z obsługi mogli jechać z mniejszym obciążeniem, a wbrew pozorom ma to duże znaczenie - podkreśla nasz kolarz. - Do kolejnego startu w tej serii, a będzie to w niemieckim Willingen, jestem pozytywnie nastawiony, na pewno będę miał już lepszy sektor. Mam nadzieję, że uda mi się również lepiej zorganizować z obsługą na trasie, tylko do tego potrzebuję ludzi, a co za tym idzie dodatkowych finansów. W międzyczasie wystartuję w kilku wyścigach w Polsce, podczas których wyśrubuję organizm na najważniejsze starty w sezonie.

Na szczegółową relacje i zdjęcia z wyścigu Marcin zaprasza na swoją stronę www.marcinpiecuch.rzeszow.pl.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24