Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rzeszowianka mieszkająca w Paryżu: Terroryści zaatakowali niedaleko mojego domu

Małgorzata Froń, wideo RUPTLY/x-news
FOT. ANDRZEJ BANAS / GAZETA KRAKOWSKA / POLSKA PRESS
Dramatyczna relacja rzeszowianki, która mieszka i pracuje w Paryżu.

Aneta Wanowicz ma 34 lata, od ponad dziesięciu lat mieszka w Paryżu. Tam skończyła studia i pracuje. Razem z mężem wychowują dwoje dzieci. W piątek wracali do swojego mieszkania, oddalonego o kilka kilometrów od centrum miasta. - Widzieliśmy, że na ulicach jest bardzo dużo policyjnych patroli, nad nami latały helikoptery, ale nie było w tym niczego niepokojącego, tym bardziej że na Stade de France był mecz Francja -Niemcy - relacjonuje kobieta. - Słychać było wybuchy, ale przecież mogły to być petardy. Nawet nie przypuszczałam wtedy, do jakiej doszło tragedii.

Po powrocie do domu państwo Wanowiczowie włączyli telewizor. - Zamach?! Staliśmy jak zahipnotyzowani, nie mogliśmy uwierzyć w to, co widzimy. Zaraz zaczęliśmy wydzwaniać do znajomych, ale były problemy z łącznością - opowiada pani Aneta. - Z Polski próbowała się do nas dodzwonić moja rodzina, też przez pewien czas bezskutecznie. W końcu się udało i mogliśmy powiedzieć bliskim, że jesteśmy cali i zdrowi. Na szczęście, z moich i męża znajomych też nikt nie zginął. Do tego klubu, w którym zabito tylu ludzi, często chodziliśmy, tamtymi ulicami, gdzie to wszystko się działo, nieraz spacerowaliśmy z dziećmi. Nawet nie chcę myśleć, co by było, gdyby... - urywa.

- W klasie mojego syna są dzieci pochodzenia arabskiego i nie mam pewności, że za 7-8 lat kolega naszego syna nas nie wystrzela, nie podłoży bomby pod naszą kamienicę. I nikt nie ma takiej pewności, bo oni działają przez wiele lat w ukryciu. Mam koleżanki muzułmanki, nie mam im nic do zarzucenia, ale nie wiem, czy ta czy inna osoba, z którą rozmawiam, albo jej rodzina, nie jest jakoś związana z Państwem Islamskim. W Paryżu ludzie boją się Arabów - mówi pani Aneta, ale dodaje, że mimo iż boi się o siebie i swoich bliskich, nie zamierza zamykać się w domu. - W sobotę Paryż był jak wymarły, prawie nie było samochodów i ludzi na ulicach, panowała przejmująca cisza, dzieci nie poszły do szkół, place zabaw były puste. Ale już w niedzielę ludzie znów wyszli na ulice. My też byliśmy w centrum miasta i w polskim kościele. Modliliśmy się za ofiary zamachów i ich rodziny - mówi.

Pani Aneta nigdy nie chciała na stałe mieszkać w Paryżu. - Od początku planowaliśmy wrócić do Polski. Piątkowa tragedia chyba przyspieszy naszą decyzję o powrocie - ocenia kobieta.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24