Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rzeszowscy kierowcy narzekają na drogi, a sami jeżdżą bezmyślnie i powodują korki (zdjęcia)

Bartosz Gubernat
Skrzyżowanie al. Cieplińskiego z ul. Piłsudskiego. Kierowcy golfa i lanosa powinni zająć prawy pas ruchu, ustawiając się za srebrną fiestą. Tymczasem blokują dojazd do skrzyżowania, przez co nikt poza nimi nie opuści go już przy najbliższej zmianie świateł.
Skrzyżowanie al. Cieplińskiego z ul. Piłsudskiego. Kierowcy golfa i lanosa powinni zająć prawy pas ruchu, ustawiając się za srebrną fiestą. Tymczasem blokują dojazd do skrzyżowania, przez co nikt poza nimi nie opuści go już przy najbliższej zmianie świateł. Krzysztof Kapica
W towarzystwie doświadczonego kierowcy pojeździliśmy autem po centrum Rzeszowa. W godzinę wyłapaliśmy tyle błędów szoferów, że wystarczyłoby do napisania opasłego podręcznika do nauki jazdy.
Ul. LwowskaUl. Lwowska, dojazd do ronda „Pobitno”. Kierowcy tloczą sie na prawym pasie, a lewy stoi pusty. Efekt? Korek na wlotówce do miasta.

Zobacz, jak kierowcy bezmyślnie korkują Rzeszów

- Korki na ulicach Rzeszowa będą coraz większe i tego nie unikniemy. Ale również od kierowców zależy, jak bardzo będą uciążliwe. Na razie jest masakra. Wsiadajcie, to zobaczycie, co znaczy jazda po rzeszowsku. Emocje gwarantowane - śmieje się Krzysiek, taksówkarz, zapraszając nas do swojej gabloty.

Miasto zna jak własną kieszeń. Żeby sprawnie wozić klientów poznał także dziesiątki skrótów. Mimo tego w gąszczu rzeszowskich ulic często tkwi w korkach.
Zaczynamy na Pobitnym

- Jeżdżę na dniu, bo w nocy trzeba użerać się z podchmielonymi cwaniaczkami. Tak mi lepiej, chociaż rzeczywiście z każdym rokiem korki na ulicach są coraz większe. Ludzie narzekają, że drogi za wąskie, że światła źle działają i pewnie trochę racji mają. Ale to, co najważniejsze, to kultura jazdy, której niestety baaaaaaaardzo nam brakuje - przekonuje kierowca.

Rundkę po mieście zaczynamy od wschodniej wlotówki, czyli ul. Lwowskiej. Kierujemy się od ul. Leszka Czarnego, w kierunku centrum. Ok. 300 metrów od ronda Pobitno kierowca jedzie lewym pasem ruchu i z politowaniem liczy auta stojące po prawej stronie jezdni.

- Patrzcie, siedem aut wjeżdża na rondo z tego pasa, a my na lewym jesteśmy sami - mówi Krzysiek. - Gdyby ruch po obu stronach jezdni rozłożył się równomiernie, przed rondem nie byłoby korków. Ale ludzie boją się opuszczać rondo z wewnętrznego pasa i wolą stać w takim zatorze. Zdarza się, że w godzinach szczytu lewy pas jedzie bez stania, a na prawym stoi trzydzieści samochodów.

Wszyscy na środku, a prawy wolny

Kierujemy się do centrum. Mijamy ul. Lwowską, Piłsudskiego, zawracamy pod wiaduktem Śląskim i jedziemy z powrotem w kierunku centrum. Skrzyżowanie al. Cieplińskiego z ul. Piłsudskiego jest zablokowane, bo kierowcy zapomnieli o obowiązku zajmowania skrajnego pasa ruchu.

- To wkurza mnie najbardziej. Zwłaszcza w tym miejscu, gdzie krzyżówka jest mała, trzeba jeździć sprytnie. A tak, autobus PKS zaczął źle, a kolejni kierowcy dokończyli dzieła. Porażająca jest beztroska pani w lanosie, która widząc, że ma wolny cały prawy pas i tak stoi na środkowym. Teraz nikt już nie wjedzie na skrzyżowanie. Ale co tam, grunt, że ona zdążyła - czerwieni się taksówkarz.

Pani patrzy tylko do przodu

Nie pchając się za maruderami, odbijamy w al. Cieplińskiego. Na wysokości pałacu biskupa skręcamy na nawrotce w lewo. Tutaj popis arogancji daje pani dumnie kierująca niebieskim fordem. Chociaż przed sobą ma sznur samochodów, ani myśli wpuścić nas na skrajny, prawy pas ruchu. Nie widzi nawet, że dwaj inni kierowcy, jadący po jej prawej ręce, zostawili nam wolne miejsce.

Krzysiek nerwowo naciska klakson i gestami tłumaczy jej błąd. Dama jest tak zaaferowana jazdą, że nawet nie widzi, do czego doprowadziła. Po chwili w ten sam sposób blokuje nas pani jadąca toyotą.

Dopiero kierowca czarnej beemki na dębickich numerach pokazuje, jak powinno się jeździć i przepuszcza kilka wozów.

Sto metrów dalej popis arogancji daje szofer podmiejskiego PKS-u. Wiedząc, że i tak ma przed sobą kilkanaście aut, nie zostawia miejsca na wyjazd w Cieplińskiego z ul. Sokoła. Efekt? Biała toyota i stalowa fabia stoją w miejscu, chociaż dawno mogłyby wskoczyć na główną.

Mistrzowie parkowania

Kwadrans później dojeżdżamy ul. Jabłońskiego. To ślepa ulica prowadząca od dworca PKS do schodów na wiadukt Tarnobrzeski.

- To musiałem wam pokazać - mówi Krzysiek, wskazując palcem na dwa rzędy samochodów stojące po obu stronach wąskiej jezdni i kieruje się dalej. W tym samym czasie z naprzeciwka nadjeżdża czerwony golf, a za nim kolejne auta. Za nami także jadą dwie osobówki.

- No to stoimy panowie. A wiecie dlaczego? Bo banda bałwanów ma za nic zakaz postoju zagrożony holowaniem auta. Teraz nie można się tu wyminąć. Ale co tam, grunt, że zaparkowali swoje bolidy. Niech inni stoją i się denerwują - mówi coraz bardziej poirytowany kierowca.

Po kilku minutach w końcu udaje nam się przejechać i nawrócić. Teraz jedziemy w stronę Super Samu przy Asnyka. Po drodze kolejny przymusowy postój. Bo kierowca octavii na tarnobrzeskich numerach włączył awaryjne i zatrzymał się na jezdni, żeby zabrać pasażerów. Zablokował wyjazd z poczty i cały pas ruchu od strony Domu Handlowego Pionier. Mimo dużego ruchu Krzyśkowi udaje się go jednak minąć.

Co tam sekundnik, mi się nie spieszy

Mniej doświadczeni kierowcy nie decydują się jednak na powtórzenie naszego manewru i pozostają w korku. My skręcamy w ul. Asnyka i wracamy do Piłsudskiego. Na wysokości ruchu przytrzymuje nas czerwone światło.

- A teraz patrzcie na sekundnik odliczający czas do zmiany na zielone. Idę o zakład, że żaden z kierowców nie ruszy, kiedy pokaże zero - śmieje się nasz szofer.

I ma rację. Licząc pobieżnie przez gapiostwo czterech poprzedzających nas aut tracimy ok. 7-8 sekund. W praktyce oznacza to, że trzy, cztery auta nie zdąża przejechać na tej zmianie świateł. Nam się udaje, ale co z tego, skoro kilkunastu mistrzów kierownicy blokuje nam wjazd w ul. Piłsudskiego.

- Teraz powinni nas puścić, bo mamy zielone. Ale jadą przed siebie, jakby mieli klapki na oczach. A wykroczenie popełnili już chwilę wcześniej, bo wjechali na skrzyżowanie chociaż wiedzieli, że na tej zmianie świateł i tak go nie opuszczą - tłumaczy kierowca wskazując palcem w kierunku samochodów jadących od strony ul. Lwowskiej.

Sto metrów w kwadrans i długi postój

Tuż za Europą II skręcamy w prawo i dojeżdżamy do dworca PKS. Tutaj zawracamy i jedziemy w stronę Podkarpackiego Urzędu Wojewódzkiego. Krzysiek tłumaczy, że na tym przykładzie pokaże nam, jak trudno włączyć się o tej porze do ul. Piłsudskiego. Ok. stumetrowy odcinek jedziemy... 15 minut.

W końcu docieramy do skrzyżowania, ale o wjeździe na Piłsudskiego nie ma mowy. Dlaczego?

- Bo kierowcy jadący od strony Przemyśla wjeżdżają na skrzyżowanie, mimo że nie są w stanie na czas go opuścić. Gdyby zaczekali przed linią warunkowego zatrzymania, w przypadku zmiany światła na czerwone my włączylibyśmy się do ruchu. Ale tak myśli jeden na stu. Pan z octavii jest niestety jednym z 99 piratów, dlatego jeszcze chwilę tu postoimy, panowie - rozkłada ręce Krzysiek.
Kierowcy są niedouczeni

Dlaczego kierowcy nawzajem utrudniają sobie jazdę? Zdaniem Tadeusza Kuśnierza, byłego szefa miejskich służb drogowych w Rzeszowie, przyczyny są dwie.

- Po pierwsze braki w wyszkoleniu - tłumaczy. - Błędy, które widać na ulicach, są karygodne, ale czego się spodziewać, skoro kurs i egzamin na prawo jazdy to głównie parkowanie auta od linijki między gumowymi pachołkami. Czas wreszcie poszerzyć szkolenie o przydatną praktykę w mieście. Druga sprawa to arogancja. Ludzie patrzą tylko na swój czubek nosa i nie liczą się z innymi użytkownikami drogi. A gdyby tak co trzeci wpuścił dwa auta z podporządkowanej, albo ruszył ze świateł zaraz gdy tylko zapali się zielone, byłoby o niebo lepiej.

Jak wynika z prognoz specjalistów od miejskiej komunikacji na razie lepiej jednak nie będzie. Do 2020 roku w Rzeszowie ma być zarejestrowanych 120 tysięcy samochodów. Zakłada się, że w godzinach szczytu w mieście będzie jeździć nawet 150 tysięcy pojazdów. Tymczasem do 500 km obecnych dróg dobudujemy niewiele, bo na nowe arterie nie ma miejsca.

- Kierowcy muszą być sprytni i uprzejmi, bo inaczej całkiem zablokujemy miasto - przekonuje Krzysiek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24