Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rzeszowscy lekarze jak serialowy Dr House

Ewa Kurzyńska
Wacław Bentkowski w intuicję nie wierzy. Wierzy za to w łut szczęścia.Leszek Czerwiński twierdzi, że warto słuchać podszeptów intuicji, ale najważniejsza jest rozmowa z pacjentem i otwarty umysł.
Wacław Bentkowski w intuicję nie wierzy. Wierzy za to w łut szczęścia.Leszek Czerwiński twierdzi, że warto słuchać podszeptów intuicji, ale najważniejsza jest rozmowa z pacjentem i otwarty umysł. Krzysztof Kapica
Nawet jedna trzecia przypadków, z którymi mierzą się lekarze, ma nietypowy przebieg chorób. Aby rozwikłać medyczną zagadkę potrzebna jest intuicja a czasem zdolności wręcz detektywistyczne.

Lekarz detektywem? Dlaczego nie? - pomyśleli twórcy przebojowego serialu "Dr House" i stworzyli postać lekarza, który, choć jest arogancki i niegrzeczny, na brak pacjentów nie narzeka. Dlaczego? Bo potrafi wykryć każdą, nawet najbardziej tajemniczą i nietypową chorobę. Niczym Sherlock Holmes, dla którego nie było zbrodni nie do wyjaśnienia.

Porównanie do detektywa wszechczasów nie jest zresztą przypadkowe. Gregory House mieszka w mieszkaniu z numerem 221B, a to... adres Holmesa na londyńskiej Baker Street.

- Kto wie, może gdyby ten serial puszczano w czasach, gdy moje dzieci kończyły liceum, może któreś z nich poszłoby jednak na medycynę? - żartuje jeden ze znajomych lekarzy. Zaraz jednak poważnieje i dodaje: - Ale coś w tym jest, że nasza praca przypomina czasem zajęcie detektywa. Tylko proszę nie pisać tego pod nazwiskiem, bo koledzy mnie wyśmieją - zastrzega mój rozmówca.

Bo przygody doktora House'a lekarze "w realu" traktują z pobłażaniem.

- Znam ten serial i czasem, gdy go oglądam, uśmiecham się w duchu. Dlaczego? Bo przypadki, z którymi mierzy się filmowy doktor, nie zawsze są tak skomplikowane, jak się je przedstawia - śmieje się dr n. med. Leszek Czerwiński, szef szpitala miejskiego w Rzeszowie, emerytowany chirurg.

Życie jak film

Jednak i w prawdziwym życiu zdarza się tak, że brak charakterystycznych objawów i niejednoznaczne wyniki badań sprawiają, że postawienie diagnozy staje się niezwykle trudne. Czasem nawet zagadkowe.

- Pamiętam taki przypadek - opowiada doktor Czerwiński. - Byłem wtedy młodym chirurgiem, jeździłem w załodze karetki. Zostaliśmy wezwani do kobiety, która zasłabła podczas kąpieli w łazience. W drodze "stawiałem" na zatrucie czadem.

Pacjentką okazała się samotna kobieta w średnim wieku, mieszkająca "przy rodzinie".

- Podczas rozmowy zauważyłem, że unika wzroku, niechętnie odpowiada na pytania. Zastanowiło mnie jej zachowanie, bo przecież w sytuacji nie było niczego wstydliwego. Zatrucie czadem wydawało się coraz mniej prawdopodobne. Tknięty przeczuciem spytałem pacjentkę, czy miesiączkuje. Okazało się, że od jakiegoś czasu nie. Odpowiedzi na kolejne pytania ujawniły, że bardzo bolą ją okolice podbrzusza. Zabraliśmy chorą do szpitala. Gdy koledzy na izbie usłyszeli moją diagnozę, niedowierzali.

- Krwotok w wyniku pęknięcia jajowodu z powodu ciąży pozamacicznej? Jak mogłeś coś takiego wymyślić? - pytali ginekolodzy.

Jednak szczegółowe badania wykazały, że młody chirurg miał rację. Szybka operacja pozwoliła kobiecie uratować życie.

- Wspomnienie tamtego przypadku towarzyszyło mi przez całe zawodowe życie. Dzięki niemu nauczyłem się, jak ważna jest rozmowa z pacjentem, jak ważny jest otwarty umysł i słuchanie podszeptów intuicji - mówi lekarz.

Tajemniczy wirus

W intuicję nie wierzy z kolei lekarz medycyny Wacław Bentkowski, ordynator nefrologii w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym w Rzeszowie.

- Przeczucia to nic innego, jak przebłyski wiedzy, które pojawiają się pod wpływem skojarzeń, nagłych impulsów. Wierzę natomiast w łut szczęścia, który pozwala czasem rozwikłać nam najbardziej zawiłe zagadki natury medycznej - uważa nefrolog.

Szczęście nie zawiodło przed dwoma laty, gdy doktor Bentkowski został poproszony o konsultację pacjentki w zaawansowanej ciąży, która trafiła do rzeszowskiego szpitala.

- To był bez wątpienia najbardziej nietypowy przypadek, z jakim miałem do czynienia - wspomina. - Młoda kobieta, oczekująca narodzin pierwszego dziecka nagle zaczęła gorączkować. Temperatura sięgała 40 stop. C. Do tego doszła niewydolność nerek. Podejrzewaliśmy, że chora zatruła się lekami przeciwgorączkowymi, których wzięła za dużo. Testy toksykologiczne tego jednak nie potwierdziły.

Nad postawieniem diagnozy głowił się sztab specjalistów. Presja była wyjątkowo duża, bo lekarze walczyli zarówno o życie młodej matki i jej nienarodzonego dziecka.

- I wtedy uśmiechnęło się do nas szczęście - wspomina lekarz. - Z Sanepidu przyszła informacja, że prowadzone są nowatorskie badania w kierunku zakażeń hantawirusami, które wywołują niezwykle groźną gorączkę krwotoczną. Pierwsze przypadki tej choroby stwierdzono w Polsce właśnie na Podkarpaciu. Choć prawdopodobieństwo było minimalne, próbkę krwi pacjentki wysłaliśmy do analizy. Okazało się, że trafiliśmy w dziesiątkę.

Kobieta dostała odpowiednie leki, wróciła do zdrowia i urodziła zdrowe maleństwo.
- Medycyna jest pełna niespodzianek - dodaje doktor Bentkowski. - Dlatego do każdego pacjenta staram się podchodzić "wachlarzowo", niczego nie przesądzać, niczego z góry nie zakładać.

Widać po nas choroby

Choć lekarze przyznają, że wiele chorób po ludziach po prostu... widać. Bordowa twarz może świadczyć o problemach z ciśnieniem, z kolei słodkawy zapach, jaki roztacza wokół siebie chory, świadczy o kwasicy, która towarzyszy niewydolności nerek. Wiele można wywnioskować także z tego, jak się poruszamy, jak wygląda nasza skóra.

- Diagnoza to jednak dopiero początek drogi, połowa sukcesu. Choć rozwój nauki sprawił, że jesteśmy w stanie skutecznie leczyć mnóstwo chorób, wobec niejednego wroga wciąż jesteśmy bezsilni - uważa doktor Bentkowski.

Ten największy to rak. Choroby nowotworowe stanowią drugą w kolejności przyczynę zgonów w Polsce! Więcej chorych umiera tylko z powodu chorób serca i układu krążenia.

- Nie mam wątpliwości, że naukowcy znajdą w końcu skuteczny lek na raka. Natura jednak nie lubi próżni i kto wie, czy w miejsce nowotworów nie pojawi się jakieś nowe zagrożenie dla zdrowia? - zastanawia się doktor Czerwiński.

Lecznicza siła woli

Lekarze podkreślają, że w walce o zdrowie niezwykle ważne jest nastawienie chorego. Optymiści, osoby wierzące w to, że "staną na nogi", szybciej wracają do zdrowia niż pesymiści, którzy w każdej dolegliwości dopatrują się znamion śmiertelnej choroby.

- Wiele razy widziałem, jak wiele może zdziałać silna wola życia, chęć powrotu do zdrowia - podkreśla doktor Czerwiński. -Jeden przypadek był jednak zupełnie wyjątkowy. Na chirurgię trafiła młoda kobieta, u której podejrzewano raka układu pokarmowego. Sytuacja była tak poważna, że konieczna była ratująca życie operacja. Stanąłem przy stole, otworzyłem skalpelem brzuch. Guz był ogromny, nie nadawał się do usunięcia. Nic nie mogliśmy zrobić. Byłem przekonany, że kobieta umrze. Nie wierzę w cuda, ale do dziś nie potrafię wytłumaczyć, jak to się stało, że chora wróciła do zdrowia. Zmiany zaczęły się cofać, guz zniknął - doktor kręci z niedowierzaniem głową.

Bo mimo setek badań, naukowych prac, aparatów diagnostycznych, które pozwalają lekarzom "zajrzeć" do serca czy mózgu pacjenta, ludzki organizm wciąż stanowi tajemnicę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24