77-letni pan Jan w niedzielę wyszedł do lasu na grzyby. Mężczyzna ma problemy z pamięcią, dlatego z domu wymknął się wbrew woli bliskich, którzy się nim opiekują. Kiedy przez długi czas nie wracał, rodzina powiadomiła policję o jego zaginięciu. Policjanci natychmiast zaczęli poszukiwania, w które z upływem czasu włączyli się także strażacy zawodowi i ochotnicy, żołnierze Wojsk Obrony Terytorialnej, wolontariusze i gmina Janów Lubelski. Kiedy mężczyzny wciąż nie udawało się odnaleźć, o pomoc poproszono ratowników z rzeszowskiego STORAT.
Robota dla czworonoga
Pięć zespołów z psami na miejsce dotarło w poniedziałek wieczorem. Transport zorganizowała gmina Janów Lubelski. Około godz. 20 wytypowano miejsca, których wcześniej nie przeszukano i podzielono teren między ratowników. Poszukiwania w pierwszym obszarze nie przyniosły rezultatu. Po godzinie 3 nad ranem ratownik Grzegorz Adamski poinformował kierującego akcją Tomasza Kluza, że znalazł but, który może należeć do poszukiwanego mężczyzny. Chwilę później jego suczka Ebra dała znać, że także na coś natrafiła.
- Był to drugi but, a kawałek dalej znaleźliśmy niebieską czapkę z daszkiem. A następnie reklamówkę z nożykiem, który najpewniej miał służyć do ścinania grzybów. Emocje rosły, serce zaczęło szybciej bić – opowiada Grzegorz Adamski.
W porozumieniu z kierownikiem akcji postanowił przeszukać najbliższy teren idąc okręgami wokół znaleziska. O godzinie 3:50 zespół natrafił na człowieka leżącego pod drzewem.
- W pierwszej chwili się przestraszyłem, bo mężczyzna wyglądał na martwego. Sprawdziliśmy i na szczęście okazało się, że oddycha. Był jednak bardzo wycieńczony i wyziębiony, nie było z nim kontaktu. Udzieliliśmy mu pierwszej pomocy przedmedycznej i wezwaliśmy na miejsce lekarza – opowiada pan Grzegorz.
- To był środek lasu, dlatego karetka mogła pokonać tylko część trasy i to bardzo trudną i wąską drogą. Odnaleziony mężczyzna został do niej doniesiony przez sześć osób na specjalnej płachcie i od razu został odwieziony do szpitala – mówi Tomasz Kluz, kierownik akcji.
Ebra uwielbia pracować
W poszukiwaniach wzięło udział 12 osób ze STORAT i OSP Niebieszczany. Pana Jana szukały psy Ozi (opiekun Marek Englot), As (Witold Sieracki), Ares (Justyna Pawul), Nika (Piotr Cywicki) i właśnie Ebra z Grzegorzem Adamskim.
- To była nasza 30 akcja, ale dopiero pierwszy raz to my odnaleźliśmy człowieka. Jak zwykle na sukces zapracowała jednak cała nasza grupa, bo zawsze to przypadek, kto z nas otrzyma do przeszukania miejsce, w którym akurat znajduje się poszukiwany – mówi skromnie pan Grzegorz.
Ebra to pięcioletni owczarek niemiecki. Jak wszystkie psy STORAT co tydzień bierze udział w treningu w podrzeszowskiej Zabajce, a raz w miesiącu uczestniczy w pozorowanych, nocnych akcjach poszukiwawczych. Do tego dochodzą codzienne treningi i spacery z opiekunami, które pozwalają jej utrzymać nienaganną formę.
- To pies, który przede wszystkim uwielbia pracować. Kiedy ubieram spodnie służące do akcji i treningów, jest już koło mnie, nie odchodzi na krok i czuje, że jedziemy do lasu. Jest wspaniałym przyjacielem – mówi pan Grzegorz.
ZOBACZ: Zaginieni. Każdego roku w Polsce ginie nawet 20 tysięcy osób
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na Twitterze!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?