Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rzeszowska Żwirownia - jak dziura w ziemi stała się kąpieliskiem

Andrzej Plęs
Rzeszowianie od zawsze łaknęli wypoczynku nad wodą.
Rzeszowianie od zawsze łaknęli wypoczynku nad wodą. Galeria Fotografii M. Rzeszowa, A. Listwan
To powódź sprawiła, że zalew stracił na znaczeniu, a zyskała Żwirownia.

Jeszcze w latach 70. można się tu było ukryć z kumplami, wysuszyć w chaszczach kilka piw, dwa niewyszukane wina jabłkowe.

Milicja tu nie zaglądała, bo i po co, rodzice czy nauczycielom nie przyszłoby do głowy błądzić między szuwarami. Idealne miejsce na wagary, bo nad tętniącym życiem sportowym i rekreacyjnym pobliskim zalewem przy zaporze - już tłumnie.

Od wędkarzy, plażowiczów, wioślarzy, kajakarzy i spacerowiczów. A w dziczy tej glinianki - intymność i spokój. Dopóki nie przyszła wielka woda, która zdegradowała "kurort" zalewu, a dała nowe życie Żwirowni.

Porzucona dziura w ziemi

Komuna gwałtownie łaknęła kruszywa dla powstających równie gwałtownie nowych rzeszowskich dróg i bloków. Wisłok eksploatowano niemiłosiernie, nie oglądając się na ekologię.

Z obrzeży rzeki wyrywano całe wywrotki pisku i żwiru, szczególnie upodobawszy sobie stare, wyschnięte już koryto Wisłoka. A i "ludności cywilnej" pozwalano uszczknąć czasem pełną furmankę. A kiedy ta gwałtowna potrzeba kruszywa minęła, wyrobisko równie szybko porzucono.

Dziura w ziemi wypełniła się wodą, z czasem coraz bardziej porosła trzciną i krzakami. W tym czasie władza zastanawiała się, co zrobić z nowo powstałym zalewem.

- Długi się zastanawiała - przypomina sobie Zdzisław Daraż, prezes Towarzystwa Przyjaciół Rzeszowa. - I nawet nie potrzebami miasta się kierowano, a potrzebami Wytwórni Sprzętu Komunikacyjnego. Bo też to były czasy, kiedy priorytetem był przemysł zbrojeniowy, a WSK wyprodukowało przecież 18 tysięcy MIG-ów.

W końcu władza zdecydowała jednak, że na zalewie powinien powstać ośrodek rekreacyjno-sportowy. Pobliską glinianką nikt nie zawracał sobie głowy. Na lewym brzegu Wisłoka, na wysokości WSK, wkopano w ziemię i dno rzeki pale, na nich osadzono pomosty. Wody rzeki zamknięto w sześć basenów kąpielowych.

- Też się tam kąpałem, woda wtedy była jeszcze w miarę czysta - sięga pamięcią Daraż.

Dopóki pierwsza powódź nie zmiotła i tych pomostów i tych bali, mozolnie wbijanych w dno rzeki. Po tej wielkiej wodzie ośrodek już nigdy nie wrócił do dawnej świetności, choć przez chwilę tłumnie nawiedzali go starzy i nowi mieszkańcy nowopowstałego osiedla mieszkaniowego dla pracowników WSK.

Nie nadawał się, bo instalacje rekreacyjne zmiotła powódź, a z całej zlewni Wisłoka woda poczęła przynosić śmieci. I czasem trupy zwierząt, które zbierały się w zalewie.

- Można było wskoczyć do wody i wypłynąć tuż przy trupie utopionego psa, kota, świni - opowiada Daraż.

Ta sama wielka woda dopełniła zapomniane wyrobisko żwiru po drugiej stronie wału przeciwpowodziowego. Z brzegami wciąż porośniętymi sitowiem i krzakami, ale w miejscu, gdzie dziś na Żwirowni jest teren strzeżony do pływania, wówczas ludzie wydeptali sobie i wysiedzieli miejsce biwakowe. Zalew tracił na znaczeniu, zyskiwała glinianka.
- Długie lata tam była dzika plaża, ludzie kąpali się, topili się i tak to trwało -
przypomina Daraż.

Pan Jan jest dziś w słusznym wieku, ale z początkiem lat 70. był stałym bywalcem Żwirowni.

- Najpierw trzeba było sobie wydeptać miejsce w chaszczach, tuż przy brzegu - opowiada.- Woda zdradliwa była, jak to w gliniankach: na powierzchni nagrzewała się od słońca, metr głębiej już była lodowata. I wiry. Pewnie dlatego niejeden nie wypłynął.

Kurort z odzysku

Ludzie sami zdecydowali, władza "przyklepała". Tłumy w letnie upalne dni maszerowały nad gliniankę. Szczególnie ci z Nowego Miasta, bo mieli blisko.

W 2003 roku władza miejska zdecydowała się ucywilizować to miejsce, na wydeptaną przez plażowiczów część nabrzeża posłać ratownika. A niewiele brakowało, by nie było gdzie posyłać.

- Był taki pomysł, by to wyrobisko wypełnić materiałem, pozostałym po oczyszczeniu dna zalewu - przypomina sobie Zbigniew Sokół, dyrektor Zarządu Zlewni Wisłoka i Wisłoki w Rzeszowie.

Kiedy zrodził się pomysł, by jednak ze Żwirowiska uczynić miejskie kąpielisko, dyrektor Sokół pracował w rzeszowskim ratuszu.

- Były problemy z uzyskaniem zgody sanepidu - tłumaczy. - Odmowę uzasadniano tym, że to zbiornik zamknięty, bez naturalnej wymiany wody, bez zdolności do samooczyszczania się.

Nikt nie wie, czym i w jaki sposób władze miasta zdołały przekonać sanepid, zgoda na kąpielisko została wydana. Choć przez ostatnie 10 lat amatorzy tego zbiornika od czasu do czasu wstrząsani są informacją o zanieczyszczeniu, pałeczkach coli...

- Kiedy przejęliśmy teren, trzeba było najpierw ściągnąć z jednego nabrzeża muł, wyrównać teren, nawieźć piasku - opowiada o "cywilizowaniu" kąpieliska Janusz Makar, dyrektor ROSiR. - Był tylko jeden skrawek nabrzeża z odrobiną piachu, resztę pokrywały krzaki i chwasty. Konieczne było wypłaszczenie brzegu, te pierwotne skarpy były niebezpieczne dla biwakowiczów.

Życie nadwodne

Przestrzeń plaży rosła, powstała wiata ze sprzętem wodnym, mini plac zabaw dla dzieci, wytyczono i wyasfaltowano ścieżkę rowerową wzdłuż nabrzeża, pani przy wejściu na plażę sprzedaje bilety. Niech użytkownicy czują, że nie w zwykłej gliniance będą się taplać, a w wodach kąpieliska.

Ostatnio pojawiła się hiszpańska palma do ozdoby, kajaki dla amatorów sportów wodnych, a młodzież wciąż woli sporty ekstremalne i zamiast korzystać z "grzecznych" instalacji, wskakuje do wody z rozhuśtanej i przymocowanej do gałęzi nadbrzeżnego drzewa liny.

- Ktoś powinien tego zabronić - denerwuje się obserwujący skoczków pan Tadeusz. I wcale nie o bezpieczeństwo dzieciarni mu idzie. - Przecież to drzewo to chyba pomnik przyrody.

Piasek plaży po jednej stronie 23 hektarów zbiornika, porośnięte krzakami skarpy po drugiej. Pierwszą okupują plażowicze, drugą wędkarze. Pewnie ci drudzy wściekli są na pierwszych, bo ryba lubi spokój.

- Tak z nudów przyszedłem, nic nie weźmie, ryba w taki upał śpi przy dnie - Krzysiek tłumaczy, dlaczego nie denerwuje go rozwrzeszczany tłum po drugiej stronie wody.

Dyrektor Makar zapewnia, że ze związkiem wędkarskim ROSiR żyje w zgodzie i każda zmiana na terenie akwenu jest z wędkarzami uzgadniana. Bo przecież to rybołowy pierwsze, choć nieformalnie, objęły Żwirownię w posiadania.

A tłum po tej drugiej stronie nie trzyma się reguł i zasad. Nie wolno pić nad wodą?

- Pewnie, że popijają - zapewnia jeden z ratowników. - Ostatnio przy ścieżce znaleźliśmy nieprzytomnego rowerzystę. Wyglądał, jakby spadł z roweru i tak sobie zasnął. Jednego z plażowiczów musieliśmy obudzić na koniec dnia, chłopak zasnął na piasku, wyglądał na poparzonego słońcem. Chcieliśmy mu dać wody, ale półprzytomny stwierdził, że woli piwo.

Poza tym spokój. Przez ostatnie lata rok w rok woda Żwirowni oddawała co najmniej jednego topielca. Przed rokiem oddała nawet 10-kilogramową minę przeciwczołgową, więc może dno glinianki zawiera niejedną jeszcze tajemnicę.

"Żwirownia beach"? "Resovia - Złote Piaski"? "Rzeszowska Copacabana"? Ludzie sami wybrali sobie to miejsce i zaakceptowali, tymczasem wokół miejskiego ratusza krążą opinie, że nie warto w to miejsce inwestować.

Bo działa tylko dwa miesiące w roku i to przy korzystnej pogodzie. Że może lepiej przykryć i odnowić baseny miejskie.

A przecież baseny nie będą miały tego klimatu. Tych wpisów na Facebooku: "Może i późno piszę, ale nie mogę o tobie zapomnieć.. Widziałem Cię prawdopodobnie 14 sierpnia na żwirowni obok sklepu, szłaś z dziewczyną prawdopodobnie koleżanką. Miałaś na sobie jaskrawo-czerwone bikini i piękne ciało. ODEZWIJ SIE!!! WIE KTOŚ MOŻE JAK SIĘ NAZYWA TA DZIEWCZYNA?". Albo: "Chciałabym się dowiedzieć, jak nazywa się chłopak, który dzisiaj koło 14 przyjechał motorem z tego co pamiętam to była "honda" jesteś bardzo przystojny odezwij się".

Baseny nie będą miały tego klimatu glinianki, także sprzed półwiecza.

- Jak chciało się trochę wyrwać z tłumu, to zbieraliśmy się z kolegami i siadaliśmy sobie w tych krzakach z piwkiem - przyznaje Daraż. - Jak to u młodych chłopaków: każdy z nas miał w oczach przygodę, Winnetou za idola, więc w tych chaszczach na Żwirowni czuliśmy się "w klimacie".

Czego nie da żaden aquapark.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24