Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rzeszowski szpital złoży skargę na posła Dziadzio?

Beata Terczyńska
Archiwum/Bartosz Frydrych
Wczoraj jako jedyni informowaliśmy o skardze pacjentki na zachowanie posła PSL. Na okulistyce w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym w Rzeszowie miało dojść do awantury z jego udziałem.

Poseł twierdził, że było to tylko zwrócenie uwagi personelowi, który - jego zdaniem - niewłaściwie się zachowywał. Dziadzio miał się zdenerwować, gdy na oddział nie chciano wpuścić z nim żony. Trafił tu z urazem gałki ocznej po pobiciu. Zapewniał, że nie był pijany, co sugerował nasz Czytelnik.

Szpital zdecydował się wczoraj zabrać głos. Potwierdził, że poseł zgłosił się w niedzielę, ok. godz. 2.45.

- Istotnie, został poproszony, by na oddział wszedł sam, ze względu na późną godzinę i fakt, że gabinet zabiegowy jest w środkowej części oddziału, między salami chorych. Wchodzenie większej liczby osób zakłóca odpoczynek pacjentom po operacjach - tłumaczy Anna Hartman-Ksycińska, dyrektor ds. medycznych w WSS. - Po tej prośbie poseł zareagował bardzo agresywnie. Nie chcąc eskalacji konfliktu, pielęgniarki wpuściły żonę na oddział, co nie zmieniło jego zachowania. W trakcie badania poseł, od którego wszystkie otaczające osoby wyczuły wyraźną woń alkoholu, usiłował zastraszyć personel, przykładając do ich twarzy telefon. Twierdził, że wszystko nagrywa.

Dyrektor dodaje, że poseł groził lekarce i pielęgniarkom słowami: "Ja was skończę".

- Wykrzykiwał, że od teraz mogą zapomnieć o jakiejkolwiek podwyżce, a wezwanemu pracownikowi ochrony powiedział: "Nadajesz się tylko do pługa" - relacjonuje dyrektor szpitala. - Wymachiwał przy tym nieustannie legitymacją poselską. Odmówił pobrania krwi na poziom alkoholu. Wobec tego, ochrona wezwała policję. Całe zajście trwało ok. 3 godzin.

W szpitalu słyszymy, że mają świadków - 10 pacjentów. Rozmawialiśmy też z lekarką, która opatrywała oko posła.

- Krzyczał on, że zniszczy nas i oddział. Wymachiwał mi przed twarzą komórką i legitymacją. Kazał nam się po kolei przedstawiać. Biegał po oddziale, aż pacjenci się bali - mówi.

Dziadzio zaprzecza, że komuś groził. Ma dowód - nagranie. Przekonuje, że nie mówił, iż kogoś skończy, ale że przyjęcie pacjenta jest urągające, i to się tutaj zmieni. O identyfikatory prosił, by wiedzieć, kto jest lekarzem. Dziwi się, że tak trudno było je pokazać. Legitymacją nie machał, lecz położył ją na stole, a szpital po prostu się broni. - Dlaczego miałbym się godzić na badanie krwi? Były podstawy? To, że wyraziłem własne zdanie? Nie doprowadziłem do przestępstwa, nie spowodowałem wypadku - argumentuje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24