Ich pasją są biegi narciarskie. By się bardziej zahartować, zostali morsami. Dziś nie straszna im lodowata woda, nawet kiedy na dworze trzeszczy mróz.
Wtorkowy poranek. Godz. 7.30. Jedziemy na rzeszowską Żwirownię. Popularne letnie kąpielisko teraz skute jest lodem.
- W okolicach Rzeszowa temperatura minus 3 stopnie Celsjusza. Dodatkowo zimno będzie potęgował wiatr… - słyszymy komunikat w radu.
Na plac przy Żwirowni podjeżdżają dwa auta. Wysiadają z nich dwaj panowie lekko przyprószeni siwizną. Jeden wyciąga z bagażnika mały szpadel, drugi - pokaźny świder. Wychodzą na lodową taflę zalewu i zaczynają kruszyć lód.
Bardzo młode morsy
To rzeszowskie morsy: Krystian Ignas, lat 68 i Ryszard Surmia, lat 66. Właśnie nabrali ochoty na kąpiel.
Zaznaczają, że są "młodymi morsami".
- Bawimy się w to pół roku - podkreśla pan Krystian. - Rozpoczęliśmy latem. Do pierwszego zimowego zanurzenia szykowaliśmy się stopniowo, mocząc się przez słotne, jesienne dni.
Tak doradził im doświadczony kolega z Krakowa, który w lodowatej wodzie kąpie się kilkanaście razy w miesiącu.
- Biegał z nami na nartach - opowiadają morsy. - Dziwiliśmy się, że on ciągle bez czapki, nawet kiedy temperatury były bardzo niskie.
W końcu kiedyś zapytali krakowianina, skąd u niego takie końskie zdrowie. Usłyszeli, że to dzięki zimowym kąpielom, które go hartują. Postanowili wtedy sami sprawdzić na własnej skórze, ile ta jego metoda jest warta.
Najpierw rozgrzewka
[obrazek2] Najpierw trzeba rozkruszyć lód.
(fot. Fot. Wojciech Zatwarnicki)Myli się ten, kto myśli, że morsy podjeżdżają nad zalew, zrzucają ciuchy i od razu skok do wody! To nie takie proste.
Najpierw spotykają się w umówionym miejscu, by zrobić rozgrzewkę.
- Najczęściej w okolicy katedry - opowiada pan Ryszard. - Tam przez około godzinę biegamy na nartach, a gdy nie ma śniegu - na butach. Robimy w sumie jakieś dziesięć kilometrów.
Po takiej rozgrzewce gotowi są kąpiel.
Dziś, by zrobić pokaz specjalnie dla nas, biegają po tafli zamarzniętej Żwirowni.
Wokół wędkarza, który rozłożył swe stanowisko na środku akwenu.
- Jeszcze jedno kółko i do basenu - krzyczy pan Krystian.
…i do wody
Podbiegają do samochodów i zrzucają ciuchy. Teraz odziani tylko w kąpielówki, czapki, botki oraz specjalne nieprzemakalnych rękawice do surfingu biegną w kierunku przerębli, gdzie faluje szara, lodowata woda.
Wskakują bez wahania.
Pierwsza kąpiel trwa około minuty. Potem gimnastyka na pomoście i ponownie chlup do wody.
Na dworze przejmujące zimno. Dodatkowo od wodnej tafli bije lodowatym chłodem. A panowie twierdzą, że… im ciepło.
Kiedy wychodzą z wody, ich ciała są krwistoczerwone.
- To nic - uspokaja pan Ryszard. - Jesteśmy czerwoni jak buraczki, ale właśnie o to chodzi.
Dopytujemy, jakie uczucie towarzyszy takiej kąpieli.
- Skóra piecze tak, jak by się wyskoczyło z płomienia. Ale jest to do wytrzymania.
Ryszard i Krystian są najprawdopodobniej pierwszymi morsami w Rzeszowie (choć słyszeli, że chyba jest jeszcze ktoś). Ich prawdziwą pasją są jednak biegi narciarskie, a konkretnie maratony narciarskie. Obaj biorą udział w cyklu EURO LOPETT, który obejmuje 15 maratonów w Europie. W tym sezonie biegali już na Słowacji i Austrii. teraz wybierają się na trzydziestokilometrową trasę do Tyrolu.
***
Nasze morsy ruszają do domów. A tam czekają ich kolejne kąpiele - pierwsza w ciepłej wodzie, potem herbata i kąpiel w zimnej wodzie.
- I człowiek czuje się jak nowo narodzony! - kończy pan Krystian.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?