Rzeszowskie motory na pewno nie zardzewieją

- Pracuję, oczywiście - uśmiecha się Karol Baran. "Carlos" miał w planie udział w turnieju na Słowacji, ale ostatecznie nic z tych planów nie wyszło. Nie wypalił także start w mistrzostwach Węgier, które zostały odwołane. Zamierza wziąć udział w najbliższym treningu na rzeszowskim stadionie. Dopiero na dwa tygodnie przed barażami zamierza się ostro zabrać za przygotowania do meczu. Zapewnia, że będzie gotowy na tip-top.

- Dwa silniki oddałem do serwisu, pozostały sprzęt serwisowany jest na miejscu - informuje. - Trudno obecnie powiedzieć, jak to będzie z tymi barażami; odbędą się czy nie? Zobaczymy. W każdym razie trzeba być do nich bardzo dobrze przygotowanym i na pewno będę. Mam nadzieję, że przed czwartym października, kiedy jest termin pierwszego meczu, drużyny zdążą odjechać play-offy, bo zaplanowane na minioną niedzielę zostały odwołane. Przed nami jedno zadanie - trzeba wygrać dwumecz z wicemistrzem I ligi i zostać w ekstraklasie.

Niejako przy okazji zagadnęliśmy zawodnika o jego nastrój po sezonie zasadniczym PGE Ekstraligi. - Gdybym nie popełnił błędu we Wrocławiu i zdobył w meczu ze Spartą kilka punktów, bo moją ambicją było zdobywanie punktów w każdym spotkaniu, to byłbym w miarę zadowolony z sezonu ligowego - twierdzi.

- Ekstraliga to jednak bardzo wymagająca liga, musiałem się jej na nowo uczyć, eliminować błędy, bo ona ich nie wybacza. W meczu z Gorzowem wyeliminowałem taśmę i defekty. Uważam, że na swoim torze powinienem wygrywać 3 wyścigi. Dążę do tego, aby mieć szybki sprzęt. Jeżeli się uda zostać w Rzeszowie na przyszły sezon, to będzie zupełnie inaczej niż w tym roku - zapewnia na koniec Baran.

- Okres obecny jest rzeczywiście mało fortunny, ale ja ciągle jeżdżę. Łapię turnieje, w jakich mogę wystartować lub trenuję, bo od czasu kontuzji trudno mi ustabilizować formę - mówi Mirosław Jabłoński. - W miniony weekend startowałem w dwóch zawodach w Niemczech. W pierwszych mi nie poszło, w drugim było znacznie lepiej, bo zająłem trzecie miejsce.
Szkoda, że zakończyły się już rozgrywki w Danii i Szwecji i trzeba szukać okazji, aby pościgać się w Polsce. Być może jednak znów pojadę na turniej w Niemczech, choć mam zaproszenie, aby komentować Grand Prix Słowenii w Krsko. Na baraże na pewno będę gotowy na 100 procent - kończy "Jabłko".

- Nie mam w planie nic konkretnego, jeżeli chodzi o starty w zawodach, jednak aby utrwalać sobie jazdę, nie zapomnieć jej, raz w tygodniu trenuję na torze. Cały czas normalnie pracuję, trenuję, nieważne, czy do zawodów pozostał tydzień, czy miesiąc... - mówi Dawid Lampart. - Remonty i przeglądy moich motocykli przeprowadzane są na bieżąco - dodaje "Lampcio", który w tym sezonie był bardzo ważnym ogniwem rzeszowskiej drużyny.

Treningi i pracę przy motocyklach mają w planie także inni krajowi zawodnicy naszego beniaminka.

Problemów ze startami nie mają liderzy PGE Stali. Peter Kildemand jeździ w Elite League w sobotę (bez powodzenia) w Rybniku w Grand Prix Challenge. On i Greg Hancock wystartuja 12 września w Grand Prix Słowenii w Krsko. Mają także zaproszenia do udziału w innych zawodach. Inna sprawa, że o tej porze jest ich mniej.

Trener Janusz Ślączka twierdzi, że kiedy play-offy w I lidze wejdą w decydującą fazę i będzie można "wytypować" potencjalnego przeciwnika, wówczas nasz zespół będzie trenował także na torach podobnych do tego, na jakim jeździ ten potencjalny rywal.

Musimy uzbroić się w cierpliwość. Zaległe pierwsze spotkania półfinałowe rundy play-off wyznaczone zostały na ten piątek.