Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sąd Apelacyjny w Rzeszowie po raz trzeci podchodzi do rozstrzygnięcia sprawy Ryszarda Podkulskiego i Marcina B.

Andrzej Plęs
Andrzej Plęs
Mija siedem lat, od kiedy Ryszard Podkulski i jego zięć Marcin B. zasiedli na ławie oskarżonych Sądu Okręgowego w Rzeszowie. Prokuratura zarzuciła im wyprowadzenie majątku Rzeszowskich Zakładów Graficznych o łącznej wartości ok. 14 mln zł. Siedem lat, podczas których pełna dramaturgii sprawa przetoczyła się przez trzy instancje sądowe, a w każdej z nich dochodziło do zaskakujących zwrotów akcji.

To raport Najwyższej Izby Kontroli z 2010 roku zainicjował ten proces. Kontrolerzy tej instytucji nie mieli wątpliwości, że sposób, w jaki obiekty RZG przy ul. Lisa Kuli 19 w Rzeszowie stały się własnością Ryszarda Podkulskiego, był wyprowadzeniem majątku zakładów.

Kwestionowali też zasadność zakupu w Szwajcarii maszyny drukarskiej. Sprzęt sprowadził do Polski Ryszard Podkulski, z wyliczeń NIK wynikało, że kosztowała go niewiele ponad 2 mln zł, tymczasem RZG tę samą maszynę odkupiły od Podkulskiego za ponad 11 mln zł.

Dla NIK był to kolejny dowód, że celem rzeszowskiego potentata galerii handlowych było „wyssanie” RZG z tego, co w upadającym przedsiębiorstwie stanowiło jeszcze wartość rynkową. Raport pokontrolny NIK przesłała do Prokuratury Okręgowej w Rzeszowie, wraz z doniesieniem podejrzenia o popełnieniu przestępstwa przez cztery powiązane z sobą rodzinnie lub towarzysko osoby.

Cztery lata prokuratorskiego śledztwa, ekspertyzy powołanych przez nią biegłych, zeznania świadków skończyły się sporządzeniem aktu oskarżenia o niedopełnienie obowiązków i działanie na szkodę RZG. Trójka podejrzanych odmówiła składania wyjaśnień, jedynie Bogdan K. „poszedł na współpracę” z organami ścigania. I pomógł śledczym oskarżyć Podkulskiego choćby takim oświadczeniem:

- Ryszard P. nie zainteresowałby się zakładem poligraficznym, gdyby nie nieruchomość przy ul. Lisa Kuli – zeznawał Bogdan K. – On od początku mówił, że trzeba to na coś innego przerobić.

Początek długiej drogi

W maju 2014 r. na ławie oskarżonych zasiedli prócz Ryszarda Podkulskiego jego zięć i prezes sprywatyzowanego RZG Marcin B., syn i członek rady nadzorczej Sebastian oraz dobry wówczas znajomy i przewodniczący rady nadzorczej Bogdan K. Ten ostatni wyznał śledczym, że przewodniczącym RN został z inicjatywy Podkulskiego i że to jego pomysłem był taki system przekształceń własnościowych, który doprowadził do przejęcia przez niego nieruchomości państwowej firmy. Dobitnie ujęła to w akcie oskarżenia prokuratura: „Mechanizm działań możliwy był przy wykorzystaniu szczególnych warunków osobowych i powiązań rodzinnych” oraz "Wszelkie decyzje podejmowane były w składzie osobowym: Marcin B. i Ryszard P.”

Przez niemal dwa lata procesu przed sądem okręgowym żaden z czterech oskarżonych nie przyznał się do winy, Ryszard Podkulski przedstawiał ekspertyzy rzeczoznawców majątkowych, którzy próbowali dowieść, iż do wyprowadzenie majątku nie doszło, a biegli, powołani przez prokuraturę, fundamentalnie pomylili się w swoich wyliczeniach. Taka linia obrony towarzyszyła oskarżonym przez następne pięć lat.

W lutym 2016 r. zapadł wyrok: wszystkich czterech oskarżonych sąd uznał za winnych. Trzy lata bezwzględnego pozbawienia wolności dla Ryszarda Podkulskiego, co wielu przyjęło z zaskoczeniem, bo prokuratura domagała się kary dwóch lat więzienia. Dwa lata za kratami miał spędzić jego zięć. Stopień winy Sebastiana P. był - zdaniem sądu - mniejszy, toteż wyrok brzmiał: 1,5 roku pozbawienia wolności z zawieszeniem kary na cztery lata i 60 tys. zł grzywny. Bogdana K. usłyszał wyrok 1,5 roku pozbawienia wolności i 18 tys. zł grzywny. Wobec tego skazanego sąd zdecydował o zawieszeniu wykonania kary na 4 lata. Wszystkim czterem nakazano również zwrócić wyprowadzony – w opinii sądu – majątek RZG.

Dla pilnie śledzącej proces opinii społecznej takie brzmienie wyroku też było zaskoczeniem, bo niewielu spodziewało się decyzji skazującej, tym bardziej na karę bezwzględnego pozbawienia wolności dla potentata wielkopowierzchniowych przestrzeni handlowych. Mimo, że Podkulski w przejętych przez siebie zakładach nie sprawował formalnie żadnej funkcji.

- Nie musiał mieć bezpośredniego wpływu na spółkę, żeby wpływać na jej majątek – uzasadniała ustnie wyrok sędzia Grażyna Artymiak wskazując, że mając zięcia i syna we władzach RZG SA faktycznie decydował o decyzjach majątkowych, podejmowanych w przedsiębiorstwie.

Sąd Apelacyjny po raz pierwszy

Wyrok sądu okręgowego nie zdążył się uprawomocnić, bo Ryszard Podkulski i jego zięć odwołali się do sądu apelacyjnego. Tu siedmiu reprezentujących ich adwokatów starało się przede wszystkim podważyć wiarygodność biegłych sądowych, na których ekspertyzach opierał się w znacznej mierze akt oskarżenia, a potem wyrok. Dowodzili, iż nieruchomość przy ul. Lisa Kuli biegli wycenili na 14 mln, tymczasem – tłumaczyli – nieruchomość obciążona była hipotecznie na ponad 10 mln zł, co ogromnie zaniżało jej wartość. Nie można więc mówić o „wyprowadzaniu majątku”. Skarżyli się też na to, że sąd okręgowy odrzucał wnioski dowodowe obrony. Od sędziów SA domagali się uniewinnienia podsądnych, a przynajmniej ponownego rozpatrzenia sprawy przez sąd okręgowy.

W maju 2017 r., po roku procesu, sąd apelacyjny orzekł: obydwaj oskarżeni są winni. I podtrzymał wysokość kary, określonych w niższej instancji. Wyrok sądu apelacyjnego był już prawomocny. Wprawdzie adwokaci skazanych zapowiedzieli złożenie wniosku kasacyjnego do Sądu Najwyższego, ale formalnie nic nie stało na przeszkodzie, by obu skazanym można było wysłać wezwania do stawienia się w zakładzie karnym.

- Skazali mnie biegli sądowi, a nie sędziowie – wskazywał po wyroku Ryszard Podkulski. - Dziwili się prawnicy i najlepsi w kraju eksperci zatrudnieni przez obronę, którzy oceniali opinie biegłych.

I po raz drugi

W kwietniu 2017 r. Sąd Najwyższy zdecydował o losie dwóch oskarżonych: uchylił wyrok SA i orzekł, że sprawa ma wrócić do ponownego rozpatrzenia do rzeszowskiego sądu apelacyjnego.

- Sąd Najwyższy w motywach ustnych orzeczenia podkreślił, że podstawą uchylenia orzeczenia było nierozpoznanie w sposób prawidłowy zarzutów przez Sąd Apelacyjny – tłumaczyła wówczas oficjalnie Agata Raczkowska z Biura Prasowego Sądu Najwyższego. - Sędzia Sprawozdawca podkreśliła, że dzisiejszy wyrok nie oznacza, że SN podziela argumenty obrony. Sąd Najwyższy nie wdawał się w ustalenia faktyczne czy merytoryczne kwestie dotyczące sprawy, zwrócił jednak uwagę na skomplikowaną materię gospodarczą, z którą sądy nie zawsze sobie radzą. Z powodu błędnych ustaleń Sądu Apelacyjnego w tym zakresie sprawa została przekazana do ponownego rozpoznania.

Nieoficjalnie wiadomo, że uzasadniając decyzję o odesłaniu sprawy do ponownego rozpatrzenia, Sąd Najwyższym podważył jakość ekspertyz biegłych, jakie legły u podstaw wyroku skazującego. Miał też ponoć zastrzeżenia, co do uzasadnienia, jakie do wyroku skazującego sformułował rzeszowski Sąd Apelacyjny. SN miał je uznać za zbyt ogólnikowe. Te same nieoficjalne doniesienia z Sali sądowej SN mówią, że za przyjęciem kasacji był nawet obecny na Sali rozpraw Prokurator Krajowy.

Sąd Apelacyjny w Rzeszowie pochylił się nad sprawę obu skazanych we wrześniu 2018 r. Powołał dwoje biegłych sądowych ds. wyceny przedsiębiorstw, którzy mieli rozstrzygnąć, czy wyliczenia ekspertów, zawarte w akcie oskarżenia i potwierdzone przez sądem okręgowym są właściwe. Nie rozstrzygnęli. Reprezentująca Prokuraturę Okręgową w Rzeszowie Marta Steciak stwierdziła, iż w przedstawionej przez biegłych ekspertyzie oboje przyznają, że ich opinia jest niepełna, oparta na niekompletnym materiale dowodowym, a biegli nie odpowiedzieli na żadne z sześciu pytań, zadanych przez sąd.

- Przesłuchanie biegłych byłoby dla nas wszystkich stratą czasu – skończyła argumentację.

Do przesłuchania jednak doszło, ale i ono nie rozwiało wszystkich wątpliwości sądu. W ósmym roku trwania tego procesu sąd apelacyjny zdecydował po raz drugi: Ryszard Podkulski i Marcin B. są niewinni.

- Z ustnego uzasadnienia wynika, że nie doszło do powstania wielkiej szkody po stronie Rzeszowskich Zakładów Graficznych, a jeśli nie doszło do szkody o wielkich rozmiarach, to nie można mówić o przestępstwie tłumaczył krótko po ogłoszeniu wyroku Zygmunt Dudziński, rzecznik SA w Rzeszowie.

- Wobec braku znamion popełnienia przestępstwa sąd apelacyjny zmienił wyrok skazujący.

Bo z wyliczeń nowych biegłych, powołanych w drugiej odsłonie rozprawy przed SA w Rzeszowie wynikało, że wartość aportu, jaki Podkulski wniósł do zarządzającej przejętym od RZG majątkiem spółki „Grafika”, to ok., 9 mln zł, zaś ówczesna wartość majątku RZG SA, wniesiona do tej samej spółki, to ok.. 10 mln zł. Nie ma więc mowy o wyprowadzeniu majątku znacznej wartości, a skoro tak, to w myśl kodeksu karnego, nie ma mowy o przestępstwie.

Na wyrok uniewinniający nie godziła się prokuratura i tym razem to ona wniosła do Sądu Najwyższego wniosek o kasację.

I po raz trzeci

Maj 2021 po raz kolejny wstrząsnął opinią społeczną, bo Sąd Najwyższy w procesie o wyprowadzenie majątku z RZG wydał kolejne postanowienie: sprawa ma ponownie wrócić do Rzeszowa, gdzie sąd apelacyjny ma ją ponownie rozpatrzeć. Po raz trzeci. To samo w sobie było już niecodziennością w wymiarze sprawiedliwości, jeszcze bardziej zaskakujące były motywy, jakimi kierowali się warszawscy sędziowie.

Drugi w tej samej sprawie wyrok SA uchylono, bo… jeden z orzekających w niej sędziów był nieprawidłowo powołany do orzekania w sądzie apelacyjnym, więc nie powinien znaleźć się w składzie orzekającym. Chodziło o Ryszarda Puchalskiego, Prezesa Sądu Okręgowego w Rzeszowie. Prezes Puchalski był sędzią Sądu Rejonowego w Jarosławiu, kiedy otrzymał ministerialne powołanie na stanowisko prezesowskie. Również w lutym tego samego roku ministerstwo delegowało go do orzekania w Sądzie Apelacyjnym w Rzeszowie.

CZYTAJ WIĘCEJ: Sprawa Ryszarda Podkulskiego wraca do Sądu Apelacyjnego. I zacznie się od początku, bo jeden z sędziów "był wadliwie powołany"

„Delegują Pana z dn. 1 lutego 2018 r. do pełnienia obowiązków sędziego w Sądzie Apelacyjnym w Rzeszowie na czas pełnienia funkcji Prezesa Sądu Okręgowego w Rzeszowie” - brzmi treść delegacji, podpisanej przez ówczesnego wiceministra sprawiedliwości Łukasza Piebiaka. Ustawa o ustroju sądów powszechnych mówi, że sędziego można delegować do orzekania w innym sądzie na dwa sposoby: na czas określony, ale nie dłuższy niż dwa lata, albo na czas nieokreślony. Tymczasem sędzia Puchalski został do SA delegowany „na czas pełnienia funkcji Prezesa Sądu Okręgowego w Rzeszowie”, którego kadencja trwa sześć lat. Więc ani na czas określony, ani określony.

Uchylając poprzedni wyrok sądu apelacyjnego SN zdecydował, że ten po raz trzeci będzie musiał rozpocząć rozważania nad winą bądź niewinności obu podsądnych. W ten sposób sprawa wróciła do stanu sprzed pięciu lat, kiedy Ryszard Podkulski i Marcin B. objęci byli nieprawomocnym wyrokiem skazującym.

Sąd Apelacyjny w Rzeszowie rozpoczął trzecie podejście do sprawy w miniony czwartek.

Obrona raz jeszcze zaapelowała o uwzględnienie jej wniosków dowodowych, także opinii biegłych, jakie obrońcy zlecili wykonać. Te stanowczo podważały ekspertyzy, zawarte w akcie oskarżenia, potem w uzasadnieniu wyroku pierwszej instancji. Obrońcy prosili też o powołanie kolejnej grupy biegłych, którzy mieliby wyliczyć: doszło czy nie doszło do wyprowadzenia majątku.

Przedstawiciele prokuratury zaprotestowali: ekspertyzy, na których oparł się sąd okręgowy, a potem apelacyjny w pierwszej odsłonie procesu, są wystarczające.

Sąd zdecydował się uwzględnić materiały dowodowe, przedstawione przez obronę, ale nie zgodził się na powołanie nowej grupy biegłych. Po czym nastąpiła powtórka z pierwszej rozprawy przed sądem apelacyjnym: obrona długo uzasadniała swoje stanowisko, to samo zrobiła strona oskarżenia. Po pierwszym wyroku skazującym, drugim uniewinniającym, będzie musiał nastąpić trzeci.

od 7 lat
Wideo

Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24