Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sąd nad szczekaniem

Andrzej Plęs
Psów nie przesłuchano jeszcze ani razu, ale szykuje się, że i one wezmą czynny udział w sądowym wyjaśnieniu sprawy
Psów nie przesłuchano jeszcze ani razu, ale szykuje się, że i one wezmą czynny udział w sądowym wyjaśnieniu sprawy Krzysztof Łokaj
Pani Janina w środku nocy musiała krzyczeć do telefonicznej słuchawki, żeby po drugiej stronie usłyszał ją strażnik miejski. A i tak wyraźniej słyszał wściekle ujadające psy z sąsiedztwa pani Janiny, niż ją samą.

Kobieta chciała się poskarżyć straży miejskiej właśnie na psy. Nie pierwszy raz. I nie tylko ona. Ten owczarek coli na siatką piękny jest, ale mordę drze potwornie i na wszystko i wszystkich prócz właścicieli. Jak on zacznie, to przyłącza się ten mniejszy i gorliwością w darciu mordy nadrabia braki w posturze. I tak sobie drą mordy w tandemie w dzień i w nocy. Na wszystko: na przechodzących ludzi, na przelatujące ptaszki, na przemykające jeże, na przebiegające dzieci, na sąsiadów też.

A ludzie na willowym osiedlu w rzeszowskim Zalesiu mieszkają dla komfortu, ciszy i spokoju. I na pewno nie po to, żeby dniami i nocami słuchać szczekania, wycia i ujadania.

- Niech pan sobie wyobrazi, że zaryczy toto w nocy, pobudzi małe dzieci w sąsiedztwie, te zaczynają płakać, na co psy ryczą jeszcze zajadlej - opowiada pani Maria. - To się stało z czasem nie do wytrzymania.

Po kilku nieudanych próbach negocjacji z właścicielami czworonogów Janina Miturska zdecydowała się interweniować w rzeszowskiej straży miejskiej. Panie Maria i Terasa też, bo i one na co dzień i po sąsiedzku zmuszone są słuchać wyszczekanych koncertów. Alarmowały strażników raz po raz miesiącami całymi, psy nie przestawały szczekać i wyć. W końcu poradzili zdesperowanym mieszkańcom Zalesia, by złożyli skargę na piśmie.

- Na duży plus liczy im się to, że przez tyle lat wytrzymywali tę sytuację - ocenia Jadwiga Jabłońska, zastępca komendanta Straży Miejskiej w Rzeszowie. - Choć wcześniej próbowali załatwić sprawę polubownie.

Rzeczywiście próbowali, zdesperowana pani Janina telefonowała nawet do pani Barbary w środku nocy, żeby ta uspokoiła swoje czworonogi.

- Zgłosiłam to straży miejskiej i policji i powiedziano mi, żebym się tym nie przejmowała, bo psy mam po to, żeby mi - szczególnie w nocy - zaszczekały, jak się ktoś szwęda koło domu - opowiada pani Barbara. - I dopóki nie przyjdą, i nie powiedzą, że coś jest źle, to żeby się tym nie przejmować.

Przejmowali się sąsiedzi pani Barbary i przy wtórze psiego jazgotu napisali oficjalną skargę do straży miejskiej, i podpisali w liczbie sztuk ośmiu. Straż po raz kolejny sprawę rozpoznała, nałożyła na właścicieli mandat karny za zakłócanie porządku. Właściciele mandatu nie przyjęli, czym nieco strażników zaskoczyli. Ci - w konsekwencji - zmuszeni byli skierować sprawę do rzeszowskiego sądu grodzkiego. I wtedy się zaczęło.

Psy szczekają, karawana idzie do sądu

Po prawdzie, to psy w ogóle o sprawie nie wiedzą. Mogło się skończyć na zasądzonej przez sąd grzywnie 300 zł dla pani Barbary, właścicielki czworonogów. Tylko że pani Barbara nie mogła pogodzić się z tym, że psom zabrania się szczekać. To jakby kotom zabronić miałczeć, a krowie muczeć. Odwołała się od decyzji sądowej i zabawa zaczęła się na całego.

- W połowie grudnia była pierwsza rozprawa, w styczniu kolejna, do tej pory odbyło się już pięć rozpraw o tym, czy psom wolno szczekać i wyć, czy im nie wolno - wylicza pani Teresa. - I czy nam to szczekanie przeszkadza, czy nie przeszkadza. Przy każdej rozprawie przesłuchiwani są świadkowie wycia i szczekania.

Psów nie przesłuchano jeszcze ani razu, ale szykuje się, że i one wezmą czynny udział w sądowym wyjaśnieniu sprawy. Bo adwokat pani Barbara zażądał, żeby biegły zbadał kondycję psychiczną czworonogów. Po co? Nie wyjaśnił, ale widać uznał, że dla postępowania będzie to miało swoje znaczenie. Pani Janina jest przekonana, że widziała, jak pani sędzia zakryła dłonią usta, żeby nie parsknąć śmiechem, ale wniosek musiał pójść do akt sprawy.

- Co w tym dziwnego? - dziwi się temu zdziwieniu pani Barbara. - To ja wspominałam o tym, że psy są normalne, że normalnie reagują, jak w nocy pijana młodzież siada na krawężniku, albo o pierwszej w nocy idą i drą gęby na całą ulicę. I jak pies na to reaguje, to jest normalny.

Kto ma określić stan psychiczny szczekaczy? Kynolog z rzeszowskiego schroniska dla zwierząt. Pani Janina z panią Marią i Teresą obawiają się, że opinia pani kynolog ze schroniska może nie być obiektywna, bo pani owa opiekuje się czworonogami pani Barbary. A jeśli pani kynolog będzie dla swojej klientki łaskawa, to może się zdarzyć, że z wyroku sądu oba psy po sąsiedzku będą szczekać, wyć i ujadać do woli, bez ograniczeń i bezkarnie. A tego nie zniosą.

- W akcie skrajnej desperacji już padały wśród nas pomysły, żeby tym psom coś podrzucić do żarcia, żeby je uciszyć - zdradza spiskowe plany pani Janina. - Ale to przecież tylko zwierzęta, co one temu winne? To właściciele za nie odpowiadają.

I kto powiedział, że to właśnie pani Barbara ma odpowiadać za wyszczekane ekscesy obu zwierząt? Bo kto powiedział, że to jej psy? A nie jej męża? Albo jej dzieci? Toteż adwokat pani Barbary zażądał, by sąd stwierdził "prawa opiekuńcze" czworonogów.

- Rzeczywiście na sali sądowej zostało powiedziane, że nie wiadomo, kto jest właścicielem tych psów - potwierdza Jabłońska. - A tymczasem wystarczyło zażądać książeczki szczepień i tam jest wyraźnie napisane, kto jest właścicielem. Orzeczeń sądu się nie komentuje, ale mam wrażenie, że sprawa jest kuriozalna. Radziłam poszkodowanym, żeby zwrócili się do sądu cywilnego, a ten może wyegzekwować właściwą opiekę nad psami.

- I co to za gadka? - denerwuje się pani Barbara. - Pani Jabłońska mnie oskarżyła o psy, a nawet nie wie, czy są moje.

Końca nie widać

Ponad pół roku sądowych rozważań o praworządności szczekania, lokatorzy przy ul Fiołkowej żyją przy zamkniętych oknach, bo przez otwarte wdziera się nieustający psi skowyt. Następna rozprawa z początkiem sierpnia, czworonogi nie wyczekują milcząco, tylko drą pyski, skoro sąd im do tej pory nie zakazał. I nie wiadomo, kiedy zakaże, o ile w ogóle.

- Przy tych upałach można żyć przy zamkniętych oknach w dzień, ale na noc chciałoby się trochę powietrza - mówi pani Janina. - A nie da się, bo się wydzierają. Chciałam ze znajomymi usiąść w ogródku. Nie da się, bo się zza siatki wydzierają.

Do psów nie ma pretensji, bezrozumne są, robią, na co im właściciele pozwalają. Do właścicieli ma pretensje. Straż miejska nic nie może, policja z dzielnicowym nic nie może, wymiar sprawiedliwości zaordynował szczekaczom "sesje psychiatryczne" i okazuje się, że też niewiele może. Okazuje się, że cały aparat państwa może psom nagwizdać. Bo człowieka po godzinie 22. obowiązuje cisza nocna, a pies może bezkarnie drzeć pysk. Nienormalne to wszystko. I pogląd o nienormalności podziela pani Barbara.

- Jak świat światem, pies zawsze zaszczekał - kwituje. - Niech pan napisze, że miasto Rzeszów ogłasza, że psu nie wolno zaszczekać. I wtedy nikt tu psa nie kupi. Wielkie zaskoczenie, że pies zaszczeka... Pewnie powinien poezję deklamować. Jakbym ja szczekała, to sąsiadki mogłyby mówić, że coś jest nie tak, bo po nocach wyję do księżyca.

I też ją irytuje, że sąd powszechny za pieniądze podatników miesiącami rozważa, czy psom wolno pysk otworzyć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24