Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sąd zgodził się na publikację wizerunku mordercy z Wernejówki

Ewa Gorczyca
Fot. Tomasz Jefimow
Piotr Mojeścik spędzi resztę życia w więzieniu. Sąd Okręgowy w Krośnie uznał, że zaplanował i z premedytacją popełnił dwa morderstwa. Zabił dwóch młodych mężczyzn.

Na dzisiejsze ogłoszenie wyroku oskarżonego przywieziono nie z aresztu śledczego, jak na poprzednie rozprawy, ale z zakładu karnego w Rzeszowie. I to we wzmocnionej obstawie policyjnej. Eskortowało go ośmiu uzbrojonych funkcjonariuszy.

- Powodem przeniesienia było zachowanie w czasie izolacji - tłumaczył sędzia Arkadiusz Trojanowski. - Wobec aresztowanego było 11 wniosków o wymierzenie kary. 6 stycznia odmówił przyjęcia posiłków. Tego samego dnia próbował popełnić samobójstwo, podcinając sobie szyję.

Według opinii psychologa, zrobił to w sposób zdecydowany, pozbawiony emocji, przemyślany. Dlatego konieczne było objecie go specjalnym nadzorem.
Dziś Piotr Mojeścik zachowywał się spokojnie. Wyroku wysłuchał bez okazywania emocji. Także z kamienną twarzą przysłuchiwał się ustnemu uzasadnieniu, które wygłaszał sędzia Jarosław Krysa.

Sąd nie miał żadnych wątpliwości co do winy oskarżonego. Uznał, że do zabójstwa doszło dokładnie w dniu 15 października 2008 roku. Nie w samej stadninie w Wernejówce, ale na trasie pomiędzy Wernejowką a Iwoniczem, skąd wyjechali Marcin D. i Bogdan K, umówieni z Mojeścikiem na odbiór konia, który miał być zapłatą za pracę Marcina w stadninie.

Sąd nie przyjął żadnej z wersji, które przedstawiał w śledztwie oskarżony, mówiąc, że strzelał w obronie własnej, bo został zaatakowany u siebie w domu. Uznał, że była to świadomie przyjęta linia obrony. - Oskarżony był w stanie zabić, ale zabrakło mu odwagi, by się do tego przyznać. Te wersje są absurdalne i nieprawdopodobne - mówił sędzia Krysa.
Według sądu było tak: Rano, 15 października Marcin i Bogdan przygotowywali się do wyjazdu do stadniny Piotra Mojeścika w Wernejówce. W tym samym czasie Mojeścik planował, jak dokonać zabójstwa. Wiedział, ze całe "przedsięwzięcie" jest skomplikowane, dlatego szukał wsparcia. Zadzwonił do przyjaciółki z pobliskiej miejscowości, pytając, czy w tym dniu będzie dysponować samochodem, gdyby trzeba było go gdzieś zawieźć. Taką obietnicę uzyskał.

Potem zatelefonował do Marcina. Prawdopodobnie po to, by zmienić szczegóły co do umówionego spotkania. Potem czekał aż nadjadą. Grożąc chłopakom, kazał Marcinowi napisać list do Zuzanny, dziewczyny , która mieszkała w stadninie. W tym liście Marcin napisał, że kończy ich znajomość i wyjeżdża.

Kiedy nieświadomi niczego młodzi mężczyźni odchodzili, strzelił im w plecy ze swojej broni myśliwskiej. Dwa razy do Marcina, raz do Bogdana. Pociski przeszły przez serce.

Dwie kolejne noce Mojeścik nie wraca do domu. Poświęca je na pozbycie się ciał Szuka miejsca w lesie, wykopuje dół, zwłoki transportuje swoim terenowym samochodem, zawinięte w worki ciała wrzuca do "grobu", maskuje ziemią, liśćmi, gałęziami, wywozi też samochód ofiar do Przemyśla.

- Oskarżony chciał popełnić to przestępstwo. To nie był zamiar podjęty w ostatniej chwili - podkreślał sędzia Krysa.

Głównym motywem zbrodni była w ocenie sądy zazdrość o Zuzannę, młodą kobietę z okolic Warszawy, mieszkającą w gospodarstwie. Mojeścik traktował ją jak swoją własność. Tymczasem ona chciała wyjechać na stałe, przyznała się do romansu z Marcinem.

- Zabijając chłopaka oskarżony chciał ją od siebie uzależnić - mówił sędzia.

Z drugiej strony chciał ukarać Marcina za to, ze ten ośmielił się mieć swoje marzenia, że miał podobny jak on pomysł na życie: chciał założyć własną stadninę.

- To uderzało w przekonanie Piotra Mojeścika o własnej wyjątkowości. Oskarżony to egocentryk, nie był w stanie poradzić sobie z takimi emocjami - uzasadniał sędzia.

W ocenie sądu Piotr Mojeścik zasłużył na najwyższy wymiar kary za zabójstwo. O warunkowe zwolnienie będzie mógł starać się najwcześniej po 25 latach (będzie miał wówczas 70 lat).

Wyrok nie jest prawomocny. Obrońcy zapowiedzieli apelację. Usatysfakcjonowane wymiarem kary są rodziny.

- Innego wyroku się nie spodziewałam - mówi Eugenia Dziura, mama Marcina.

Sąd tylko częściowo uwzględnił wnioski rodzin o zadośćuczynienie szkody: zasądził po 20 tys. zł dla rodziców i 10 tys. zł dla rodzeństwa ofiar (wnioskowali o 100 i 50 tys. zł). Poszkodowani mają otwartą drogę dochodzenia odszkodowania na drodze cywilnej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24