Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Same dobre mecze

Z Korei dla "nowin" PIOTR WOŁOSIK
"Wy-gra-liśmy, wy-gra-liśmy!!!" - skandowali chwilę przed zakończeniem meczu koreańscy kibice. Ich zespół po raz pierwszy odniósł zwycięstwo w historii mistrzostw świata. Pierwszą jedenastką, którą pokonali jest niestety reprezentacja Polski.

- Teraz musimy rozegrać dwa bardzo dobre mecze, by wyjść z grupy. Nadal wierzę w awans. Jeszcze Polska nie odpadła, póki my żyjemy - mówił trener Jerzy Engel.

Kiepski arbiter

- Nie, nie przeszkadzało mi wilgotne powietrze. Byliśmy dobrze przygotowani do tego meczu. Po stracie gola staraliśmy wyrównać, ale dostaliśmy za karę drugą bramkę i uszło z nas powietrze - mówił Jacek Krzynówek. Partnerzy Krzynówka uważali, że po jego dośrodkowaniu w drugiej połowie spotkania, przy stanie 0:1 jeden z koreańskich piłkarzy zagrał ręką na polu karnym. O tym, że jedenastka była ewidentna, a sędzia z Kolumbii Oscar Ruiz pomylił się przekonywali kolejno Tomasz Hajto, trener Jerzy Engel i Piotr Świerczewski. Ten ostatni stwierdził:
- Ten arbiter był niezwykle słaby, a już jego kolega, pracujący na linii tylko się miotał i machał chorągiewką, kiedy chciał. Owszem byliśmy słabsi, ale uważam, że zagraliśmy bardzo dobre spotkanie, a Korea jeszcze lepsze. Jak sędzia może odgwizdać piętnaście fauli Radka Kałużnego, który wygrywał jak chciał główkowe pojedynki z rywalami niższymi o kilkanaście centymetrów - tłumaczył "Świr".
Wydawać by się mogło, że utracie drugiego gola mógł zapobiec bramkarz Jerzy Dudek. Golkiper Liverpoolu stwierdził, że ma do siebie trochę pretensji, ale: - Miałem już futbolówkę "na rękach", lecz nie udało mi się jej wybić poza bramkę. Nie chciałbym zwalać winy na nową piłkę, ale widziałem już wcześniej, że sprawiała ona mnóstwo problemów innym bramkarzom. Po prostu jest inna - mówił "Dudi". Nie chciał mówić o pracy sędziego.

Argentyna też przegrała

Trener Engel podkreślał, że nie ma co robić tragedii z porażki. - W 1990 roku Argentyna przegrała pierwszy mecz z Kamerunem i mimo tego dotarła do finału. W tych mistrzostwach inauguracyjny pojedynek przegrali też mistrzowie świata. Wiedzieliśmy, że Korea zagra bardzo ofensywnie, ona jest w stanie zranić najsilniejszego rywala. Szkoda, że nie potrafiliśmy przeciwstawić się jej. Stworzyliśmy zaledwie dwie, dogodne sytuacje i przynajmniej jedną powinniśmy wykorzystać, bo zdawaliśmy sobie sprawę, że nie udam nam się wypracować siedmiu, czy ośmiu podbramkowych okazji. Teraz pora na mecz z Portugalią, europejskim zespołem, z którym powinno pójść nam lepiej - mówił Engel.

Gospodarze chcą namieszać

Koreańczycy uwielbiają baseball, ale pokazali, że również w piłkę potrafią szybko nauczyć się grać i to przyzwoicie. Holenderski szkoleniowiec Guus Hiddink praktycznie w ciągu kilku miesięcy stworzył bardzo sprawną drużynę. My, jeszcze do niedawna sądziliśmy, że w końcu doczekaliśmy się zespołu, który śmiało może namieszać w światowej elicie. Jak na razie okazuje się to pomyłką.
- Jestem szczęśliwy, jestem szczęśliwy! - powtarzał w kółko Hiddink. Ale jakieś wyjątkowe szczęście nie było potrzebne jego zespołowi, by pokonać biało-czerwonych. - Najbardziej zawiedli mnie napastnicy. Zresztą każda formacja popełniała błędy. Koreańczycy wcale nie byli od nas szybsi, przewyższali przede wszystkim nas zwrotnością i organizacją gry - dodał Engel.
- Kilka błędów sędziego było żenujących - narzekał Tomasz Hajto.
- Boli serce, że po 16 latach, gdy wróciliśmy do mistrzostw świata rozpoczęliśmy je od porażki. Ale moja mam mówi, że czasami, gdy coś rodzi się w bólach, to wychodzi z tego dobra rzecz - powiedział zawodnik niemieckiego Schalke 04.
Dzisiaj rano polscy piłkarze mogą wyspać się do woli. - Nikt ich nie będzie budzić - mówił Władysław Puchalski z polskiej ekipy. Nie wydaje się jednak, by nasi zawodnicy zmrużyli oko. Mają o czym myśleć.
O potencjale obu zespołów niech świadczy fakt, że trener Hiddink mógł pozwolić sobie na zdjęcie z boiska dwóch strzelców goli - Hwang Sun Honga i Yoo Sang Chula (są klubowymi kolegami z japońskiego Kashiwa Reysol). Dopiero po przerwie pojawił się na murawie Ahn Jung Hwan - gracz włoskiej Perugii, gwiazda koreańskiego futbolu, który w swoim kraju uchodzi wśród kobiet za superplayboya. Ahn wszedł i pokazał się z jak najlepszej strony. O mały włos nie zdobył trzeciego gola. Zmiany w polskiej ekipie (Kłos, Kryszałowicz, Marcin Żewłakow) przeszły niemal niezauważone.

Będą roszady

Engel nie wyklucza roszad w składzie na mecz z Portugalią i wie jak zmobilizować swoich podopiecznych. - O tym, kto zostanie zmieniony zadecyduje forma psychiczna i fizyczna.
Na koniec, gdy wyczerpały się tematy futbolowe, zapytałem trenera Engela, co sądzi o wykonaniu hymnu przez Edytę Górniak: - Pozwoli pan, że ocenę zachowam dla siebie - stwierdził.
Po meczu prezydenci Polski i Korei, szef FIFA - Sepp Blatter oraz szefowie związków piłkarskich w Polsce i Korei unieśli splecione ręce ku górze. Wszyscy mieli na szyi szaliki reprezentacji Korei i uśmiechali się do kamer. Tylko uśmiechy naszych rodaków były cokolwiek sztuczne...

Zapraszamy na mundialowe forum: KLIKNIJ TUTAJ

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24