Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Samochód, który ładujesz jak komórkę

Bartosz Gubernat
Nissan leaf, który testowali taksówkarze z Rzeszowa, ma pod maską silnik elektryczny o mocy 104 KM. Potrafi rozpędzić się do 140 km/h, a setkę osiąga w 11 sekund. Akumulatory można ładować ze zwykłego gniazdka, do którego samochód podpina się za pomocą specjalnego kabla dołączonego do samochodu. Pełne ładowanie trwa wówczas 8 godzin. Podpinając samochód do stacji ładującej, 80 procent energii można uzyskać już w pół godziny. Według danych katalogowych, na jednym ładowaniu samochód powinien przejechać maksymalnie ok. 190 km. Ponieważ ze względu na troskę o akumulatory zaleca się ładowanie maksymalnie do poziomu 80 procent, zasięg spada do ok. 170 km. Gwarancja na baterie wynosi pięć lat i jeśli w tym czasie ich sprawność spadnie, wymiana jest bezpłatna. Na dziś komplet akumulatorów kosztuje ok. 28 tys. zł. Auto ma podgrzewane fotele, klimatyzację, kamerę cofania i nawigację.
Nissan leaf, który testowali taksówkarze z Rzeszowa, ma pod maską silnik elektryczny o mocy 104 KM. Potrafi rozpędzić się do 140 km/h, a setkę osiąga w 11 sekund. Akumulatory można ładować ze zwykłego gniazdka, do którego samochód podpina się za pomocą specjalnego kabla dołączonego do samochodu. Pełne ładowanie trwa wówczas 8 godzin. Podpinając samochód do stacji ładującej, 80 procent energii można uzyskać już w pół godziny. Według danych katalogowych, na jednym ładowaniu samochód powinien przejechać maksymalnie ok. 190 km. Ponieważ ze względu na troskę o akumulatory zaleca się ładowanie maksymalnie do poziomu 80 procent, zasięg spada do ok. 170 km. Gwarancja na baterie wynosi pięć lat i jeśli w tym czasie ich sprawność spadnie, wymiana jest bezpłatna. Na dziś komplet akumulatorów kosztuje ok. 28 tys. zł. Auto ma podgrzewane fotele, klimatyzację, kamerę cofania i nawigację. Bartosz Gubernat
Czy w Rzeszowie pojawią się elektryczne taksówki? Jeśli Unia pomoże, jest szansa, że wkrótce zacznie kursować 50 takich pojazdów.

To przyszłość motoryzacji i jestem przekonany, że kiedy producenci samochodów dopracują technologię, silniki spalinowe odejdą do lamusa. Prąd wyprze zarówno LPG i CNG, jak i napędy hybrydowe. Także w komunikacji zbiorowej - przewiduje Marek Filip, prezes Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego w Rzeszowie.

W Rzeszowie jest obecnie ok. 600 taksówek. Połowa kierowców pracuje dla czterech korporacji realizujących kursy na telefon. Większość z nich jeździ na LPG lub olej napędowy.

Ponieważ zamówień jest coraz mniej, a koszty paliw i utrzymania samochodów rosną, taksówkarze sieci Super Taxi wpadli na pomysł modernizacji swojego parku maszynowego. Przez ponad tydzień testowali elektrycznego nissana leafa i jako pierwsza sieć w Polsce chcą zakupić dużą liczbę, powyżej 50, takich pojazdów. Skąd ten pomysł?

- Przede wszystkim - chcemy podnieść jakość naszych usług i obniżyć koszty jazdy - tłumaczy Krzysztof Fajgier, kierowca Super Taxi. - Poza tym, coraz więcej mówi się o ekologii. Jazda na prąd pozwoli nam osiągnąć wszystkie cele naraz. Jednocześnie oszczędzimy trochę pieniędzy i zmniejszymy emisję szkodliwych substancji do atmosfery. Klienci chętnie wsiądą do nowych, cichych i komfortowych samochodów.

Za 7 złotych 100 kilometrów

Na elektryczne samochody stawia leżące we wschodnich Himalajach Królestwo Bhutanu. Zgodnie z umową podpisaną w Tokio, Nissan dostarczy do tego kraju takie samochody, jakie testowali rzeszowscy taksówkarze oraz zbuduje dla nich pięć stacji ładujących. W Bhutanie auta będą służyły jako taksówki i pojazdy rządowe.

Jazdy testowe potwierdziły, że elektryczny samochód to rozwiązanie bardzo ekonomiczne. 100 kilometrów nissan przejeżdżał średnio za 7 zł. Dla porównania, auto tej samej wielkości jeżdżące na olej napędowy potrzebowałoby paliwa za ponad 50 zł. Oszczędny benzyniak z instalacją LPG gazu zużyłby za blisko 35 zł.

- Jedyny minus to niewielki zasięg takiego samochodu - przyznaje Fajgier. - Producent podaje, że może on wynieść nawet 190 km, ale w warunkach miejskich, gdy trzeba ciągle zatrzymywać się i ruszać, to ok. 110 km. Oczywiście, przy maksymalnym wykorzystaniu ogrzewania. Tymczasem pełne ładowanie trwa osiem godzin.

Uzupełnianie akumulatora wygląda podobnie jak ładowanie komórki. Za pomocą kabla dołączonego do zestawu samochód podpina się do domowego gniazdka elektrycznego.

Szybciej - w pół godziny - 80 procent mocy można uzyskać, podpinając auto do profesjonalnej stacji ładowania. Jeśli kierowcy kupią nissany, takie urządzenia obiecał zamontować w mieście prezydent Rzeszowa.

- Rozmawialiśmy także o postoju w rejonie ratusza. Miasto jest poważnie zainteresowane naszym pomysłem i obiecało nam pomóc - mówi Fajgier.

Ekologicznym napędem interesują się jednak nie tylko w Rzeszowie. Samochody na prąd planuje kupić warszawska sieć taksówkowa EcoCar.

- Testowaliśmy już wszystkie dostępne na rynku modele, począwszy od Nissana, przez Opla, skończywszy na Renault - wylicza Aneta Ogrodniczak, prezes EcoCaru. - Jesteśmy poważnie zainteresowani flotą takich aut. Na razie problemem jest dla nas jednak niewielki zasięg tych pojazdów, który w warunkach zimowych spada do ok. 60-80 km. Przy tak dużym mieście, jak Warszawa, to zdecydowanie za mało, biznesu z tego nie ma. Dlatego póki co zostajemy przy samochodach na LPG i czekamy na rozwój technologii.

Prezes EcoCaru, który zatrudnia 300 kierowców pracujących na zmianę 150 samochodami, zwraca uwagę, że przy szukaniu oszczędności zbytnie pójście na skróty się nie opłaca. I podaje przykład firmy działającej w stolicy.

- Samochody z silnikami benzynowymi chciała ona przerabiać na prąd metodą chałupniczą. Nic z tego nie wyszło - stwierdza.

W Warszawie najpierw autobusy

Nissan leaf to samochód sprzedawany od 2010 roku

W odróżnieniu od hybrydowych konkurentów jest pojazdem w pełni elektrycznym i na stację paliw przyjeżdża tylko uzupełnić płyn do spryskiwaczy, albo przywieźć właściciela po kawę i hot doga. W tej chwili w sprzedaży jest druga generacja leafa, która wizualnie w zasadzie nie różni się od poprzednika. Japończycy wprowadzili natomiast sporo innowacji technicznych. Zmodyfikowano izolację dachu, aerodynamikę, zmieniono kolor tapicerki i kształt foteli. Kluczowe są dwie zmiany: modyfikacja pompy ciepła i ulepszenie systemu odzyskiwania energii podczas hamowania. Pierwszy zabieg pozwolił poprawić o ok. 70 procent wydajność ogrzewania, drugi zwiększył intensywność ładowania akumulatorów.

Według Marka Filipa jazda na prąd w niedługim czasie wyprze silniki spalinowe także z dużych firm transportowych. Prezes MPK Rzeszów wskazuje tu Miejski Zakład Autobusowy w Warszawie, który ogłosił już przetarg na zakup pierwszych dziesięciu elektrobusów. Ciche i ekologiczne pojazdy mają garażować w zajezdni przy ul. Woronicza i obsługiwać Trakt Królewski.

- Tam koszt zamówienia oszacowano na ok. 25- -30 mln zł. Wychodzi więc po ok. 2,5-3 mln zł za autobus, czyli trzy razy tyle, co za nowego spalinowego mercedesa citaro. Gdyby liczyć wyłącznie wydatki na paliwo, zakup szybko by się zwrócił, bo koszt prądu to zaledwie 30-40 procent oleju napędowego do tradycyjnego pojazdu. Ale niestety, nie wiadomo, jak długo wytrzymają akumulatory. A ich ceny zapewne będą bardzo wysokie - przypuszcza M. Filip.

Mimo tego zaznacza, że jego firma bacznie obserwuje rozwój rynku samochodów na energię elektryczną.

- Przede wszystkim dlatego, że po wprowadzeniu akcyzy na gaz ziemny nie oszczędzamy już na autobusach zasilanych tym paliwem. Podam przykład: nowy mercedes citaro z silnikiem Diesla zużywa na setkę ok. 40 litrów oleju napędowego. Taki sam pojazd jeżdżący na gaz potrzebuje go nawet 65 m sześc. Przy cenie na poziomie 2,73 zł netto daje to 177 zł. Cena oleju napędowego na taki sam dystans jest niemal identyczna - wylicza prezes rzeszowskiego MPK.

Podobnie jak taksówkarzy, na razie odstrasza go jednak ograniczony zasięg takich pojazdów. W przypadku ciężkich autobusów określa się go na ok. 100 km, podczas gdy wartość, która zadowoliłaby jego firmę, to ok. 300 km. Kierowcy Super Taxi problem zamierzają rozwiązać, inwestując w podwójny park maszynowy.

- Zostalibyśmy przy samochodach spalinowych, których używalibyśmy w czasie ładowania nissanów albo w dalszych kursach - tłumaczy Fajgier. - Zakładając jednak, że miasto postawiłoby nam stacje szybkiego ładowania w rejonie postojów, moglibyśmy utrzymywać bezpieczny poziom energii przez cały czas. Producent deklaruje, że do każdych trzech samochodów także dorzuciłby jedno takie urządzenie. Rozmieszczając je w całym regonie, bylibyśmy spokojni o dalsze kursy.

Ponieważ ceny nowych samochodów na prąd są wysokie, kierowcy liczą na dofinansowanie projektu przez Unię Europejską. Gdyby wybrali nissany, których cena to 126 tys. zł, każdy z nich zapłaciłby za nowe auto poniżej 20 tys. zł (przy dofinansowaniu 85 procent zakupu).

Taksówkarze czekają na ogłoszenie priorytetów rozpoczynającego się w tym roku sześcioletniego rozdania unijnych pieniędzy. Jeśli będzie wśród nich ekologia, złożą projekt i spróbują wymienić samochody.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24