Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Schorowany ryś biega w pobliżu domów w Ustrzykach Górnych. Dyrektor parku nie chce interweniować

Anna Janik
Mieszkańcy Ustrzyk żyją w strachu przed rysiem, który podchodzi bardzo blisko domów. Dyrekcja nie chce go odłowić, bo nie zagraża ludziom.

- Jest u nas pod domami, ogrodzeniami kilka razy dziennie. Dzieci idą na przystanek i mijają go po drodze. My po prostu się boimy - zaalarmowała nas pani Irena, mieszkanka Ustrzyk Górnych. - W przeciwieństwie do niego, bo już powybijał zwierzęta i wcale nie stroni od ludzi. Gołym okiem widać, że jest schorowany lub zniedołężniały - opowiada.

I dodaje, że mieszkańcy zaalarmowali już wszystkie możliwe instytucje, w tym Bieszczadzki Park Narodowy, służby weterynaryjne, a nawet lasy państwowe. Bo przez długi czas nie mogli doczekać się od nikogo interwencji.
- Niby pojawił się w końcu jakiś pracownik parku, ale rysia schwytać się nie udało - mówi pani Irena.

Dlaczego? Okazuje się, że zgodę na jakąkolwiek interwencję na terenie parku narodowego, w tym np. na odłowienie dzikiego zwierzęcia musi wydać minister środowiska. O taką zgodę może wystąpić dyrektor parku. W tym wypadku jednak celowo tego nie zrobił. Dlaczego?

- Przyznam, że zastanawialiśmy się, co zrobić, bo ten ryś ma oznaki świerzbowca, czyli choroby skóry, która powoduje wypadanie sierści, zmiany skórne i duże osłabienie organizmu - mówi dr inż. Stanisław Kucharzyk, z-ca dyrektora Bieszczadzkiego Parku Narodowego.- Coś ewidentnie utrudniało mu bytowanie, bo zabił kilka kur, ale nie jest to gatunek, który może zagrozić człowiekowi. Ryś od człowieka ucieka, a nie atakuje - dodaje.

I przyznaje, że dyrekcja parku unika wszelkich interwencji w środowisko przyrodnicze w przypadkach, kiedy nie jest to konieczne dla ochrony zdrowia lub życia ludzi. Na przykład w przypadku, kiedy pod zabudowania podchodzą gatunki z natury niegroźne dla człowieka.

Czytaj też: Wilczy terror w Wołkowyi - drapieżniki przestały się bać. W gminie Solina wilcze watahy wchodzą między domy

- Chronimy naturalne procesy. Kilka lat temu też mieliśmy sytuację, że w pobliżu domów pojawił się bardzo osłabiony żubr. Decyzja dyrektora była taka, żeby dać mu spokój i pozwolić po prostu zakończyć żywot - przypomina dyrektor Kucharzyk. - W tym przypadku też tak zadecydowaliśmy. Ryś od ostatnich dni się nie pojawia, być może wrócił na terenie, gdzie wcześniej bytował, bo z dolin zszedł śnieg i warunki zdecydowanie się polepszyły. A być może już zakończył żywot - dodaje.

I zaznacza, że pracownik parku był na miejscu i próbował go przepłoszyć zwierzę spod gospodarstw. Ryś nie reagował jednak na hałasy, bo przez chorobę miał już zajęte uszy i ogłuchł. Dyrekcja parku trzyma jednak rękę na pulsie i monitoruje sytuację, wypatrując, czy znów nie pojawi się w pasie od Bereżek do Ustrzyk, gdzie był widziany ostatnio. Gdyby zwierzę opuściło teren parku narodowego, interwencja, czyli odłowienie go i umieszczenie w ośrodku rehabilitacyjnym dla zwierząt, byłoby już dużo łatwiejsze, bo nie wymagałoby zgody ministra.

Mieszkańcy nie ukrywają jednak, że liczą na to, że w przypadku ponownego pojawienia się zwierzęcia, park jednak zainterweniuje.

- Nie możemy być pozostawieni sami sobie. Jeżeli to jest chore zwierzę, to może być nieobliczalne i wtedy stanowić realne zagrożenie- dodają.

Dyrekcja przypomina jednak, że mieszkańcy żyją na terenie parku i odczuwanie obecność dzikich zwierząt jest czasami
nieuniknione.

- Takie sytuacje się zdarzają, zwłaszcza po zimie. Przestraszyć się można a każdego zwierzęcia, nawet żaby. Rysie nie stanowią zagrożenia dla człowieka- podkreśla dyrektor Kucharzyk. - Realny problem mamy teraz z wilkami, które zagryzły ostatnio 2 psy. To jest sytuacja, w której należy interweniować - dodaje.

Dodajmy, że jedną z najbardziej medialnych interwencji na tym terenie była ta z 1 kwietnia 2016 r. W okolicy Cisnej samotnie błąkało się po lesie niedźwiedziątko. Miś trafił do Ośrodka Rehabilitacji Zwierząt Chronionych w Przemyślu. Tam lekarze nie mieli wątpliwości, niedźwiedzica była na wyczerpaniu i prawdopodobnie nie przetrwałby kolejnej nocy. Dziś znajduje się w poznańskim zoo.

ZOBACZ TEŻ: Wilczy terror w Wołkowyi

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24