Sebastian Łętocha poznał właściwą diagnozę

Zawodnicy Stali Mielec są bardzo blisko strefy spadkowej, ale wszystko wskazuje, że to, co najgorsze już za nimi.

Zespół odzyskał pewność siebie dzięki pewnej wygranej z Limanovią. - Rywal nie jest kandydatem do awansu, ale mnie interesuje przede wszystkim to, co gra mój zespół. Chłopcy zaprezentowali się z dobrej strony, byli skuteczni i teraz jest nam zdecydowanie łatwiej planować przyszłość - cieszy się Janusz Białek, trener Stali, któremu do stanu euforii brakuje jednak kilku zwycięstw. Działacze nie ukrywają, że po to zmienili trenera, by drużyna nie tylko poprawiła styl, ale również powędrowała w górę tabeli.

W końcu właściwą diagnozę dotyczącą swoich skoków ciśnienia usłyszał Sebastian Łętocha. Młody napastnik Stali przyczyn kłopotów zdrowotnych szukał prawie trzy miesiące. - Okazało się, że moje kłopoty z ciśnieniem mają związek z przepukliną odcinka szyjnego kręgosłupa - tłumaczy Sebastian. - Teraz biorę zabiegi i mam nadzieję, że na początku października rozpocznę treningi. Po cichu liczę, że jeszcze w tej rundzie wrócę do gry - mówi "Łęti", który nie ukrywa tęsknoty za piłką. - Co mnie nie zabije, to mnie wzmocni. Tak się pocieszam i motywuję. Wierzę, że najgorsze już za mną - stwierdza.

Tymczasem zespół szykuje się już na najbliższe spotkanie. W niedzielę Stal podejmie Raków Częstochowa.

- Wiem, że to nie będzie spacerek, ale nie ukrywam, że liczę na powtórkę z ostatniej niedzieli - dodaje Białek.