K. jest podejrzany o próbę wyłudzenia 30 tys. zł łapówki. W kwietniu został zatrzymany przez funkcjonariuszy Wydziału do Walki z Korupcją KWP. Po wyjściu z aresztu (za kaucją) nadal pracował jako komornik, bo Komisja Dyscyplinarna przy Krajowej Radzie Komorniczej nie spieszyła się, aby przynajmniej do czasu wyroku zawiesić go w prawach wykonywania zawodu. Dopiero minister Zbigniew Ziobro, gdy dowiedział się o sprawie, pod koniec listopada zawiesił K.
Interweniowała policja
Zgodnie z procedurą, komisja złożona z pracowników sądu rejonowego miała z kancelarii K. przejąć dokumentację i przekazać ją nowo powołanemu komornikowi.
- K. utrudniał jednak pracę sądowi, a kilka dni temu "rozchorował" się i trafił do szpitala wojskowego - mówi nasz świadek. - Kluczy do kancelarii nie oddał.
W czwartek komisja sądowa pojawiła się w biurze komornika razem ze ślusarzami.
Dopiero fachowcy otworzyli szafy i biurka. Potem pojawiła się policja.
- Prezes sądu wezwał nas, ponieważ ochroniarze zabraniali dostępu do dokumentów komornika. Pouczyliśmy ich, że popełniają przestępstwo i na tym interwencja się skończyła - mówi Paweł Międlar z zespołu prasowego KWP.
W piątek obowiązki po K. przejął komornik z Brzozowa.
- W tym czasie jeden z naszych patroli był uprzedzony, że w razie jakichś problemów może być wezwany do tej kancelarii. Ale nie było takiej potrzeby - informuje Międlar.
Znaczki za 30 tysięcy
Za próbę wyłudzenia łapówki K. grozi do 8 lat więzienia. Po wyjściu z aresztu (za kaucją) mimo, że zabraniało mu tego prawo przelał z konta kancelarii 20 tys zł, żeby pokryć zobowiązania podatkowe. Niedawno kupił sobie nowe mitshubisi.
Jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, z dokumentów przejętych w kancelarii (w czwartek i piątek) wynika, że K. przywłaszczył sobie z państwowych pieniędzy prawie 200 tys. zł. Samych tylko znaczków pocztowych kupił za 30 tys zł, a potem pieniądze te odebrał (jako koszty własne) z urzędu skarbowego. Sprawa trafi do prokuratury.