Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Seksbiznes i panienki. Czy oficerowie rzeszowskiego CBŚP mieli z tym związek?

Małgorzata Froń, Andrzej Plęs
123rf.com
27 lutego, sobota - to był sądny dzień dla rzeszowskiego zarządu Centralnego Biura Śledczego Policji. Około godziny 20 funkcjonariusze ABW zatrzymali jego szefa oraz naczelnika wydziału gospodarczego tego zarządu i trzech cywilów. W tle - korupcja i sutenerstwo. I może cień „Cygana”, który jeszcze przed laty sygnalizował patologię

Zatrzymanie można zaliczyć to tych spektakularnych. Pod dom naczelnika Krzyszofa B. podjechały policyjne samochody, z których wyskoczyli zamaskowani i uzbrojeni funkcjonariusze ABW. Była też karetka pogotowia.

- Jakby się bali, że szef zacznie strzelać - mówi jeden z oficerów CBŚP. - A to są przecież oficerowie z długoletnim doświadczeniem, najlepsi z najlepszych, wielokrotnie odznaczani za wzorową służbę. Nawet jeżeli były wobec nich podejrzenia, to można było to zatrzymanie przeprowadzić w inny sposób, a nie robić pokazówki.

Podobnie przebiegało zatrzymanie Daniela Ś., naczelnika wydziału gospodarczego. Obu zatrzymań dokonano na oczach bliskich, w tym dzieci. W tym samym czasie ABW wkroczyła także do agencji towarzyskiej „Olimp” w Budziwoju, dzielnicy Rzeszowa. Tutaj zatrzymano Aleksandra R. i Jewgienija R., braci, obywateli Ukrainy, którzy są właścicielami agencji. Kolejny zatrzymany to Jerzy M., właściciel hoteli w okolicy Rzeszowa. Zatrzymań dokonano na wniosek Prokuratury Okręgowej w Krakowie.

Wszyscy usłyszeli zarzuty

W poniedziałek wszyscy zatrzymani usłyszeli prokuratorskie zarzuty.

- Wystąpiliśmy też do sądu o areszt tymczasowy dla tych osób - poinformował wtedy prokurator Janusz Hnatko z Prokuratury Okręgowej w Krakowie.

Krzysztof B. usłyszał zarzuty przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków służbowych w celu osiągnięcia korzyści majątkowej lub osobistej. Daniel Ś., zdaniem śledczych, przyjmował korzyści majątkowe, pomagał lub obiecywał pomoc w popełnieniu przestępstwa polegającego na czerpaniu korzyści majątkowych z nierządu.

Dawali łapówki?

Braciom R. śledczy zarzucają obietnice wręczenia lub wręczenie łapówki, handel ludźmi i czerpanie korzyści z tego procederu.

- Zdaniem prokuratorów, oficerowie CBŚP brali łapówki za to, że ta agencja działała i nie była nękana przez policję, a dodatkowo panowie mieli korzystać z usług panienek, które tam są zatrudnione - twierdzi nasz informator.

- To, że oni tam bywali, nie jest tajemnicą. Zagadką jest to, że akurat teraz, kiedy znany bokser, skazany m.in. za narkotyki i czerpanie korzyści z nierządu, miał mieć postawione kolejne zarzuty, prokuratura dobrała się do ludzi, którzy tą sprawą się zajmowali. W światku przestępczym miasta zapanowała nieskrywana radość, bo zatrzymano - jak to oni mówią - „dwóch najgroźniejszych psów w mieście”.

Trzeci z cywilów ma postawione zarzuty wręczania korzyści majątkowych funkcjonariuszom publicznym. We wtorek Sąd Rejonowy Kraków-Śródmieście podjął decyzję w sprawie zatrzymanych. Krzysztof B. został wypuszczony na wolność. W stosunku do Daniela Ś. oraz braci R. zastosowano trzymiesięczny areszt tymczasowy, a Jerzy M. wyszedł z aresztu za kaucją w wysokości 15 tys. zł.

Tego samego dnia szefostwo CBŚP zawiesiło w wykonywaniu obowiązków służbowych obu naczelników.

To zemsta?

Funkcjonariusze rzeszowskiego CBŚP są w szoku. Mówią, że ta sprawa śmierdzi.

- Obydwaj naczelnicy od lat walczyli z grupami zorganizowanymi, które trudniły się handlem ludźmi, stręczeniem, prostytucją i handlem narkotykami - mówi jeden z naszych informatorów. - Rozbili ten proceder nie tylko w mieście, ale i w okolicy. Wiele osób trafiło za kratki. Jest tajemnicą poliszynela, że jeden ze skazanych za narkotyki i handel ludźmi, osoba znana nie tylko w mieście, która prowadziła agencje towarzyskie, odgrażał się, że się zemści. Odgrażał się też braciom z Ukrainy, bo uważał, że to oni na niego donieśli. Wygląda na to, że pora zemsty właśnie nadeszła - ocenia.

- Chodziło o to, żeby się ich pozbyć - dodaje inny nasz rozmówca związany ze służbami. - Nieważne, czy są winni czy nie. Dzisiaj wystarczy kogoś pomówić, zeznać przeciwko niemu, żeby własny tyłek ratować, i już policja wkracza do akcji, aresztuje, traci się dobre imię, a dorobek wielu lat służby traci znaczenie. Nawet jak się uda komuś z tego wyjść, to miejsca w służbach dla takich „podejrzanych” już nie ma.

Ale są i tacy, którzy przedstawiają inną możliwą wersję wydarzeń.

- Rzeczywiście, trzeba przyznać, że rzeszowskie CBŚP to jedna z lepszych, jak nie najlepsza tego typu formacja w kraju, która ma na koncie wiele znaczących sukcesów w walce z grupami handlującymi narkotykami, dopalaczami i z agencjami towarzyskimi, które czerpały zyski z nierządu. Ale do myślenia daje fakt, że tyle agencji zlikwidowano, a ta na Budziwoju działa - zastanawia się nasz informator. - Mówi się, że działa nadal, dlatego że ktoś ją ochrania. Może wkrótce się dowiemy, kto za tym stał.

Jak to z „Cyganem” było

Jeżeli rzeczywiście ze sprawą ma związek niejaki „Cygan”, to warto przypomnieć jego historię w branży. Najpierw w wynajętej kamieniczce przy ul. Przesmyk otworzył „Velvet”. Oficjalnie władał umieszczoną na parterze budynku pizzerią „Knock-out”, ale wszyscy zainteresowani wiedzieli, że na innych kondygnacjach jest dom uciech, gdzie pracowały: Kinga, Agnieszka, Natalia i kilka Ukrainek. Zresztą skład personelu zmieniał się, bo panie rotacyjnie funkcjonowały także w „PrzystankuAlaska” i „Venus”.

„Venus” powstała (w 2003 roku) przy ul. Wyspiańskiego. Na Staroniwie taki interes nie rzucał się w oczy. Tym bardziej - „Przystanek Alaska” w Lutoryżu. Śledczy ustalili, że ten pierwszy prowadził Rafał W., ten drugi Agnieszka C., ciotka „Cygana”. Ta miała doświadczenie w branży, bo w 2010 roku już raz została skazana za czerpanie korzyści z cudzego nierządu. Trzy lokale, interes kwitł, nieniepokojony przez nikogo. Do czasu.

Nagle CBŚ zrobiło nalot na „Venus”, „Velvet” i Lutoryż. Wszystkie trzy lokale zostały w mig zamknięte, Rafał W. poszedł siedzieć, „Cygan” poszedł siedzieć, ciotka Agnieszka i siostra Estera też. Wszyscy za to samo - czerpanie korzyści z cudzego nierządu.

Jak to się stało, że policjanci zrobili nalot właśnie na „Venus”, „Velvet” i „Przystanek Alaska”? „Cygan” wskazywał, że stało się to z inspiracji jego konkurencji.
A na bardzo silną konkurencję w branży zaczęli wyrastać Alosza i Żenia, dwaj Ukraińcy, którzy dorabiali się pozycji, handlując wcześniej na rzeszowskich bazarach.

Sprośny interes

Zatrzymani mniej lub bardziej chętnie zwierzali się śledczym. Ze strzępów zeznań można było ułożyć schemat, jak biznes działał: godzina seksu - 180 zł, z czego pani dostawała tylko 80 zł, reszta szła na koszty i konto właścicieli. Pół godziny - 120 zł, pani dostawała z tego 50 zł. Striptiz - stówę, a topless - pół stówy. Za „sesję wyjazdową” do klienta ten musiał zapłacić 200 zł za godzinę. Za usługę płaciło się z góry - do ręki barmana albo panienki. Barmani skrupulatnie odnotowywali czas pracy i wpływy, rano rozliczali się z właścicielami. A ci - z pracownicami.

Nad agencjami „Venus” i „Velvet” oficjalny nadzór sprawował Rafał W. To on podpisywał umowy najmu obu lokali, on zatrudniał barmanów, ochroniarzy, kobiety do pracy, on decydował o rabatach dla stałych klientów i „numerkach na kredyt”. Pracę kobiet nadzorowała Estera, siostra „Cygana”. W dokumentach opisujących sprawę jest charakterystyczne zdanie: „Mając informację o planowanej kontroli policji, Estera kazała schować się jednej z dziewcząt w pokoju”. Śledczy nie pociągnęli wątku, kto i w jaki sposób informował właścicieli lokalu o tajnych z natury kontrolach policji, ale sugestia płynie jasna: ktoś ze służb mundurowych próbował chronić Rafała, „Cygana”, Agnieszkę, Esterę i cały ich interes. Jest i taka możliwość, że śledczy jednak pociągnęli wątek, ale część akt sprawy „Cygana” i reszty została zastrzeżona, a może właśnie tego wątku dotyczyć. „Cygana” zatrzymano i skazano. Dwa i pół roku pozbawienia wolności złamało jego sportową karierę. W geście rozpaczy, wyrzucił z siebie komunikat, który wówczas stał się medialną sensacyjką, ale z perspektywy czasu wygląda, jakby był początkiem ciągu wydarzeń, które doprowadziły do tego, że posypały się głowy w rzeszowskim CBŚP.

Oskarżenia „Cygana”

Kogo „Cygan” obwiniał za nalot policji i zamknięcie trzech lokali, za proces i wyrok? Jego własny akt oskarżenia, umieszczony na Facebooku i szybko skasowany, był bardzo silną sugestią:

„Z biednych chłopców z bazaru rzeszowskiego Alex i Żenia stali się milionerami, których chroni skorumpowany układ urzędników i funkcjonariuszy w Rzeszowie” - pisał o dwóch Ukraińcach. Dalej było o tym, że do nich należy działająca od 18 lat sieć domów publicznych na Podkarpaciu. I że obaj stworzyli „IMPERIUM czerpania korzyści z prostytucji” (pis. oryginalna). I że centralą tego interesu jest lokal „Imperium” w Świlczy. Dalej coś, co nie mogło ujść uwadze tajnych służb: „Co najmniej kilkunastu świadków podaje, że po pieniądze do Alexa i Żeni systematycznie przyjeżdża funkcjonariusz CBŚ w Rzeszowie, Daniel Ś.”

Wspominał wtedy o naczelniku wydziału ekonomicznego rzeszowskiego CBŚ i walił pełnym nazwiskiem. Dorzucił jeszcze: „Ten sam oficer Daniel Ś., w celu odwrócenia uwagi od prowadzonego przez Alexa i Żenię procederu, wmontował mnie w czerpanie korzyści z nierządu (...). Właśnie dzięki medialnemu odwróceniu uwagi na moją osobę IMPERIUM jeszcze bardziej rozkwita!”.

„Pytam Pana Ministra”

Pewnie „Cygan” nie zdobyłby się na tę pełną rozpaczy szczerość, gdyby wypuszczono go z aresztu na planowaną dawno walkę życia - z Royem Jonesem Juniorem. Nie wypuszczono, więc wypalił: „Pytam zatem Pana Ministra, który pochodzi z Podkarpacia, czy moja walka bokserska pod flagą narodową jest bardziej niebezpieczna od procederu czerpania korzyści z nierządu przez Alexa i Żenię oraz funkcjonariusza CBŚ Daniela Ś. i innych?”.

Wpis „Cygana” szybko zniknął z Facebooka. Nie bardzo wiadomo, czy dlatego, że narażał go na kolejne kłopoty prawne (oskarżenia o znieważenie) czy dlatego, że „Cygan” posunął się do wyjawiania tajemnic branży, czego ta branża nie znosi i nie toleruje. Kiedy w listopadzie 2015 r. „Cygan” trafił do szpitala, spekulowano, czy stało się to w wyniku próby samobójczej czy zamachu na jego życie. Widać jednak, ktoś poszedł tropem jego wpisu sprzed lat, skoro funkcjonariusze ABW weszli „z buta” do domu Daniela Ś., zatrzymali też jego szefa, do aresztu trafili również bracia R.

A prowadząca sprawę krakowska prokuratura okręgowa nie wyklucza kolejnych zatrzymań. - Sprawa jest rozwojowa - deklaruje prokurator Hnatko.

Do sprawy wrócimy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24