Za przewodników robią tu sami mieszkańcy Markowej. Jest ich ponad czterdziestka. Mają grafik niedzielnych dyżurów od początku kwietnia do końca listopada. Właśnie wtedy można zwiedzać skansen. Jak przypominają w Towarzystwie Przyjaciół Markowej - jedyne tego typu i zrealizowane z dużym rozmachem prywatne przedsięwzięcie w Polsce.
Przy zakręcie do zagrody widać już bryłę innego archiwum pamiątek - poświęconego pamięci Polaków ratujących Żydów na Podkarpaciu. To muzeum będzie nosić imię rodziny Ulmów z Markowej, która została zamordowana przez Niemców w czasie II wojny światowej.
Jak zrobiliśmy skansen
Stowarzyszenie powołano 35 lat temu. - Pod koniec 1978 roku w Markowej odbywał się zjazd Związku Młodzieży Wiejskiej "Wici". Zjechali się wiciowcy z całej Polski i z zagranicy. Wielu z nich zobaczyło się po raz pierwszy od wielu lat. Chcieli spotykać się częściej, a zarazem nadać tym spotkaniom dodatkowy sens. Postanowili więc powołać stowarzyszenie - wspomina Kazimierz Wyczarski, prezes Towarzystwa Przyjaciół Markowej.
- Wybrano wtedy Tadeusza Ruta, markowianina i działacza ludowego, by zajął się organizacją całego przedsięwzięcia. Od tego się zaczęło - przypomina Józef Bąk, wiceprezes TPM. - Spotkało się nas w bibliotece 29 osób i postanowiliśmy, że naszą organizację nazwiemy Towarzystwem Przyjaciół Markowej.
Od początku założyli, że muszą uchronić od zniszczenia pamiątki dokumentujące dawne życie swoich dziadków i ojców. Józef Bąk: - W Markowej były niegdyś domy drewniane, przysłupowe. Najpierw stawiany był dach na słupach, a potem ściany. Nigdzie w regionie takich nie budowano. To ślady dawnych osadników niemieckich z Łużyc Wschodnich, którzy byli głównymi mieszkańcami wsi aż do najazdów tatarskich w 1624 roku. Tatarzy tak spustoszyli nasz region, że w Markowej z 1090 mieszkańców zostało tylko 17 par małżeńskich. Następny właściciel sprowadził tu potem osadników polskich. Tak skrzyżowały się dwie kultury.
Wędrując po zagrodzie, Józef Bąk co krok potrafi snuć niesamowite opowieści o znajdujących się tutaj eksponatach. - Chcieliśmy zachować dawne budownictwo drewniane, a władze gminy nam sprzyjały. Dostaliśmy ziemię pod nasze muzeum. Przenieśliśmy do niego pierwszą chałupę, a potem przybywało kolejnych obiektów i nasza zagroda się rozrosła.
- Chałupa kmieca, obora, stodoła, chałupa biedniacka, chlewik, bróg, sołek (czyli spichlerz), wiatrak, studnia z żurawiem, kierat, kuźnia, muzeum strażackie i olejarnia - wylicza Kazimierz Wyczarski. - No i szkoła ludowa, w której mieści się teraz biuro, organizowane są spotkania i szkolenia.
Budynek szkoły wybudowany został w latach 30. XIX wieku. Przeniesiono go do zagrody w całości. - Kupiliśmy tylko chałupę kmiecą, a pozostałe obiekty i eksponaty zostały podarowane przez mieszkańców Markowej - zaznacza Józef Bąk. - Do gromadzenia zabytkowych przedmiotów utworzono specjalną komisję, której szefował Stanisław Balawejder, podsołtys (w Markowej była funkcja drugiego sołtysa, ponieważ wieś jest bardzo rozległa i liczy ok. 4,2 tys. mieszkańców). To on jeździł traktorem i przewoził wszystkie przedmioty.
Kościelne zawiasy
- Dziś mamy ok. 1430 eksponatów - dodaje prezes towarzystwa. - Wśród nich takie okazy jak snopek żyta sprzed stu lat i równie stary sztandar, który "Wici" kupiły jeszcze od lwowskich Drużyn Bartoszowych. Mamy też zawiasy z drzwi wejściowych drewnianego kościoła w Markowej. Liczą około 400 lat. W czasie wojny niemiecka etnografka opisała je szczegółowo, by dowieść wpływu kultury najeźdźców na polskich ziemiach.
- Zanim je dostaliśmy, podtrzymywały drzwi stodoły, trochę nadgryzione zębem czasu, ale wciąż widać misterną robotę rzemieślnika - kiwają głową pasjonaci z Markowej, którym udało się także zgromadzić całą masę dawnych dokumentów i fotografii.
Bogate archiwum fotograficzne pomógł przygotować dyrektor niegdysiejszej Centralnej Agencji Fotograficznej i zarazem były markowianin - Antoni Tejchma. Dzięki niemu udało się powiększyć i uczynić bardziej czytelnymi wiele starych markowskich fotografii. Można je dziś obejrzeć w jednej z izb skansenu. Na wystawie "Markowa - czas i ludzie" mieszkańcy rozpoznają swoich przodków i dawnych sąsiadów. Czasem także siebie.
- Poznaje pani? - uśmiecha się Józef Bąk. Na zdjęciu jest dużo młodszy, ale w oczach widać tę samą pasję co dziś. Fotografia jest z czasów, kiedy występował w amatorskim teatrze. Ten teatr to osobna historia. Liczy już ponad 100 lat i nawet wojna nie przerwała jego działalności.
- Założył go w 1903 roku Władysław Płoskoń, kierownik szkoły ludowej - opowiada Józef Bąk. - Tu, na zdjęciu, jest przedstawienie "Swaty" z 1920 roku. Fotografię zrobił Józef Ulma - ten zamordowany przez Niemców - aparatem, który sam w domu zmontował. A tu już rok 1937, kiedy wystawiono sztukę "Kordian i cham" Leona Kruczkowskiego. O tu, między aktorami, siedzi sam Kruczkowski, bo akurat wtedy ukrywał się przed władzami sanacyjnymi właśnie w naszej Markowej...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Koroniewska po śmierci matki została zupełnie sama. Smutne, co mówi o relacji z ojcem
- Paulla prała brudy z ojcem swojego dziecka. Teraz on ma raka. Padły słowa o żerowaniu
- Andrzej Piaseczny przeszedł operację? Wygląda na to, że chciał ukryć opatrunki...
- Kim jest córka Kowalewskiego? Gabriela idzie w ślady rodziców. Będzie wielką gwiazdą?