Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Słowo „proszę” otwiera innych ludzi

Anna Dziura
Rozmowa z Piotrem Pykoszem niepełnosprawnym od urodzenia jaślaninem.

Kiedy Cię spotykam, zawsze tryskasz energią. Jaka jest Twoja recepta na szczęście?

Nie ma uniwersalnej recepty, bo każdy z nas jest jeden i niepowtarzalny. I każdy musi znaleźć swoją własną drogę do szczęścia. Kiedy czujesz, że jesteś na tej drodze, to wtedy po prostu chce ci się coś robić, wtedy się uśmiechasz Bo czujesz, że się realizujesz. Wszystkie czynności pomagają ci, zbliżają cię do źródła szczęścia. Tym źródłem szczęścia dla każdego może być coś innego. Dla mnie jest Jezus Chrystus. I sądzę, że to nieustanne dążenie do celu dodaje sił, motywuje do działania. Ale też przebyta droga i pozytywne jej efekty, umacniają w dążeniu do tego celu. Obecnie w świecie jest wiele chaosu, niepewności, często brakuje nam kręgosłupa, podstawy, na której możemy oprzeć swoje życie. Oparcie na wierze, powoduje, że ja wiem którędy i jak mam iść.

Co Ci pomaga w życiu, w codziennej walce z chorobą?

Na szczęście moja niepełnosprawność nie powoduje większego bólu, no, może trochę czasem odzywa się kręgosłup, ale to nic poważnego. Dlatego nie uważam się za chorego, a jedynie ograniczonego w sprawności. Ale zdrowi ludzie mają też mnóstwo ograniczeń: psychicznych, mentalnych, wynikających z charakteru. Ja po prostu moją niepełnosprawność traktuję tak jak jedną z tych cech ograniczających człowieka. I często mówię, że ja niczym się nie różnię od innych ludzi. To prawda, że się przemieszczam za pomocą wózka, używam innego sposobu, by spożyć posiłek, ale efekt jest taki sam.

Czy choroba może motywować do działania?

Oczywiście, że tak. Ale pod jednym warunkiem, że się ją w pełni zaakceptuje. Żebyśmy się dobrze zrozumieli, niestety, wielu niepełnosprawnych przyzwyczaiło się do swojej choroby często udając, że jej nie dostrzegają albo obwiniają wszystkich dookoła za to, że tacy właśnie są. By móc czerpać radość z życia, trzeba nam ją w pełni zaakceptować, czyli zacząć aktywnie żyć. To znaczy, żebyśmy ze swej niepełnosprawności nie robili głównej przeszkody w osiąganiu własnych celów. To jasne, że ta droga okaże się o wiele trudniejsza, za to dająca o wiele więcej satysfakcji! Wielokrotnie przeżywana przeze mnie radość i satysfakcja z osiąganego celu daje mi poczucie pewności.

Nie czujesz się wyobcowany?

Ani trochę! Moją dewizą życiową jest takie stwierdzenie: otwartość, rodzi otwartość! Kiedy nawiązuję kontakt z drugą osobą, to zwykle ja inicjuje ten kontakt, bo wiem, że kiedy otworzę siebie, to będzie łatwiej danej osobie przełamać jakieś opory względem mnie. Rzadko kiedy ten sposób się nie sprawdza, czasem jest i tak, że ta moja nadmierna otwartość onieśmiela drugą osobę i wtedy muszę trochę przystopować. Zresztą, nauczyłem się jednej rzeczy, otóż słowo: proszę! jest bardzo często kluczem do otwarcia drugiego człowieka. Często zdarza mi, się będąc w mieście, prosić ludzi o drobne przysługi i oni bardzo chętnie pomagają.

Z jakimi postawami wśród ludzi spotykasz się najczęściej?

Chyba z niepewnością, bo często dostrzegam wśród ludzi chęć okazania pomocy, tylko blokuje ich niewiedza. Nie wiedzą jak można nam pomóc, kiedy niepełnosprawny jest osobą za-mkniętą, to wtedy jest to bardzo utrudniony kontakt, natomiast kiedy się otworzy, jasno i klarownie powie jak pomóc, to bardzo dużo ludzi z wielką chęcią pomaga. Oczywiście są też jeszcze wśród nas osoby, które nie chciałyby dostrzegać cierpienia wokół siebie, ale jest ich już zdecydowanie mniej...

Miewasz chwile zwątpienia?

Nie wiem, kim musiałbym być, żeby ich nie mieć, chyba jakimś Supermanem! A nim nie jestem!

Jasne, że je mam. I wtedy rzeczywiście nie jest łatwo, w takich momentach bardzo pomaga mi wiara i możliwość modlitwy. A jeśli się uda jakiś wyjazd do bliskich mi osób lub nawet na rekolekcje, no to wtedy jest jeszcze łatwiej. Na szczęście mam kilku przyjaciół, którzy stawiają mnie do pionu!

Otwarcie mówisz, że wielkiej przemiany w twoim życiu dokonał Bóg. Możesz o tym opowiedzieć?

Moje świadome przeżywanie wiary zaczęło się, jak miałem 18 lat, czyli bardzo, bardzo dawno temu. W dzieciństwie miałem wiele buntu wobec Boga, właśnie za moją niepełnosprawność, ale to wtedy pokazał mi, że najważniejsze jest nasze serce, a to nasze ciało jest takim „opakowaniem” na kilkadziesiąt, no, może sto kilkanaście lat. Często sobie tak myślę, że Pan Bóg doskonale wie, co robi, dopuszczając cierpienie do mnie. On po prostu mnie zna i wie co dla mnie najlepsze. Może się to wydać absurdalne, ale gdyby Pan Bóg dał mi ponownie szansę przeżycia mojego dotychczasowego życia jeszcze raz i mógłbym wybrać, jak miałbym go przeżyć - na wózku czy chodząc - to wybrałbym wózek. W tym życiu odkrywam jego sens, ma smak, a nie wiem, co robiłbym gdybym był zdrowy...

Wydajesz się być osobą pogodzoną z chorobą, niepełnosprawnością? By dojrzeć do takiej postawy dużo pracowałeś nad sobą?

Tak naprawdę, to jest nieustanny proces, obecnie czuję się jak normalny zdrowy człowiek z pewnymi ograniczeniami, ale zdarzają się różne sytuacje, w których wciąż jeszcze doświadczam mojej niepełnosprawności: jakieś krzywe spojrzenie, zdeprecjonowanie mnie, rzadko to się zdarza, no, ale czasem się zdarzy. Wtedy potrzebuję zatrzymania, „przerobienia” tej sytuacji i znów idę dalej, bo nie ma sensu się zatrzymywać. Szkoda życia na takie drobiazgi, zbyt piękne jest to życie, bym miał się nimi zamartwiać. Lepiej zająć się przyszłością i wyznaczonymi celami.

Jakie rozwiązania techniczne umożliwiają Ci samodzielne funkcjonowanie?

Niestety, niewiele czynności mogę wykonać sam. W wielu z nich potrzebuję drugiej osoby. Przez długi czas pomagała mi Mama, która jest najwspanialszą Mamą na świecie! Obecnie jej podeszły wiek nie pozwala w tak dużym zakresie mi pomagać, tę rolę przejęli moi bracia, którzy starają się jak tylko najlepiej potrafią.

Mam oczywiście obniżone kontakty elektryczne, parę uchwytów, by móc się podtrzymać. Ale największa dogodność to podnośnik wannowy, dzięki niemu wiem, co to znaczy prawdziwa gorąca kąpie. No i oczywiście korzystanie z komputera, które pozwala mi się komunikować z moimi przyjaciółmi.

Co w życiu codziennym sprawia Ci najwięcej trudności?

Zdecydowanie mieszkanie na pierwszym piętrze, bo to skutecznie uniemożliwia mi częstsze wychodzenie do miasta, mam cudownych pomocników, takich cichych samarytan, chłopaków, którzy dają radę mnie sprowadzić na dół i pomóc przesiąść na wózek elektryczny, ale nie mam ich dużo. Pewnie gdyby było więcej takich osób, byłoby łatwiej, bo wtedy nie zamęczałbym ich tak bardzo.

Jakie są twoje pasje? Czy udaje ci się je realizować?

Uwielbiam podróżować. Zdarzyło mi się być już w paru fajnych miejscach, głównie w Europie, ale moim takim najskrytszym marzeniem jest znaleźć się w miejscu, gdzie narodził się Jezus Chrystus, gdzie to się wszystko zaczęło. Oczywiście jeszcze parę innych miejsc też chętnie bym zwiedził, może się kiedyś uda...

Co można zrobić w Jaśle, aby ludziom niepełnosprawnym żyło się łatwiej, wygodniej?

Brakuje szeroko pojętego wolontariatu, osób które poszłyby do osób starszych, niepełnosprawnych i pomogły im w najprostszych czynnościach: zrobienie zakupów, posprzątanie, ale przede wszystkim obdarzyłyby swoją obecnością. Największym wrogiem osób cierpiących jest samotność i brak kontaktu z drugą osobą. Okazanie ciepła, radości, serdeczności, dałoby im znacznie więcej niż różnego rodzaju udogodnienia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24