Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Służbowa jazda u marszałka kosztuje nas coraz więcej

Bartosz Gubernat
Jednym z pięciu aut pozostających w dyspozycji zarządu jest skoda superb, najdroższy model tej marki.
Jednym z pięciu aut pozostających w dyspozycji zarządu jest skoda superb, najdroższy model tej marki. Bartosz Frydrych
W tym roku urząd marszałkowski wyda na benzynę i olej napędowy ponad 382 tys. zł.

Urząd marszałkowski jest jedną z najbardziej rozrośniętych instytucji administracji publicznej w regionie. Obecnie pracuje w nim ponad 900 osób, które zarabiają średnio co miesiąc 4200 zł brutto.

Koszty osobowe to jedno, a co z wydatkami na transport?

Urząd dysponuje 18 autami, z czego 5 pozostaje w wyłącznej dyspozycji zarządu województwa. - To dwie skody superb, dwa volkswageny passaty i renault laguna. Każdy z członków zarządu ma przypisany jeden samochód, który jest wykorzystywany w celach służbowych - zapewnia Tomasz Leyko, rzecznik marszałka.

Od lat w urzędzie praktykuje się jednak, że auta przywożą i odwożą wysokich urzędników do domu, nawet kilkadziesiąt kilometrów od Rzeszowa. Jak ustaliliśmy, według założonego w urzędzie planu, tegoroczne wydatki na paliwa mają wynieść 382 tys. zł, to o prawie 20 tys. zł więcej niż przed rokiem.

Pan Rafał z Mielca pracuje w jednej z dużych fabryk w strefie ekonomicznej w podrzeszowskiej Jasionce. Do pracy dojeżdża codziennie samochodem. - Dojazdy są kosztowne, dlatego kiedy to tylko możliwe, umawiamy się z kolegami i jedziemy autem w 3-4 osoby. Mając taką stałą ekipę, na paliwo wydaję ok. 300 zł. Gdybym jeździł sam, wyszłoby nawet cztery razy więcej. Ale nie narzekam, bo o dobrą pracę dzisiaj bardzo ciężko - mówi pan Rafał.

Problemu z transportem nie mają władze województwa. Jak przekonuje nasz informator, Władysław Ortyl oraz jego zastępcy często korzystają ze służbowych samochodów, jeżdżąc nimi do domu.

- Przyjęło się, że kierowcy przywożą i odwożą władze województwa do i z pracy. Nieraz widziałem, jak rano marszałek podjeżdża służbową limuzyną pod urząd. Wielu z nas kłuje to w oczy, ale nikt nie chce zwrócić uwagi w obawie o pracę. Nie rozumiem, dlaczego ja muszę płacić za paliwo sam, a on i jego zastępcy są wożeni - zastanawia się urzędnik.

Dodaje, że barwy polityczne nie mają tu nic do rzeczy, bo w podobny sposób służbowe auta wielokrotnie traktowali poprzednicy Władysława Ortyla.

Tomasz Leyko, rzecznik marszałka, odpowiada, że samochody odwożą władze województwa do domów tylko w wyjątkowych sytuacjach. Np. kiedy biorą oni udział w służbowych spotkaniach, które kończą się późno, albo po powrocie z delegacji. - Członkowie zarządu są wówczas odwożeni do domu. Podobnie jak wówczas, gdy wcześnie rano wyjeżdżają w delegację. Kierowca odwozi ich do domu i rano od razu jadą bezpośrednio np. do Warszawy - wyjaśnia Tomasz Leyko.

Bez kosztów?

W urzędzie marszałkowskim przekonują, że kierowcy jeżdżący z władzami województwa mieszkają w tych samych miejscowościach, co one. - Dlatego następnego dnia przywożą ich do urzędu nie generując dodatkowych przejazdów na trasie Rzeszów - miejsce zamieszkania danego członka zarządu - wyjaśnia Tomasz Leyko.

- To nie do końca prawda. Dodatkowych kosztów by nie było, gdyby służbowe auto zostało pod urzędem, a marszałek, jak inni mieszkańcy regionu, wsiadłby do busa albo swojego prywatnego auta i sam wrócił do domu. Zwłaszcza że zarabia znacznie więcej niż średnia krajowa - denerwuje się nasz rozmówca.

Co na to Władysław Ortyl? Kiedy obejmował stanowisko, w maju 2013 roku, zapewniał na łamach Nowin, że do pracy będzie dojeżdżał samochodem, który sam prowadzi i dystans między Mielcem a Rzeszowem nie stanowi dla niego problemu. Dzisiaj przyznaje, że korzysta z auta służbowego. Dlaczego zmienił zdanie?

- A czy pan uważa, że po 12 godzinach intensywnej pracy, po godzinie 18 powinienem sam prowadzić auto? Pan by tak zrobił? Przecież muszę dbać o swoje bezpieczeństwo. Poza tym podczas jazdy ja także często pracuję, odbieram telefony, załatwiam w drodze sprawy. Często jestem w innej części regionu, kiedy kończę pracę. Jaki sens miałby powrót ze Stalowej Woli do Rzeszowa i stąd jazda do Mielca, do domu? - odpowiada marszałek Ortyl.

Jak wynika z kalkulacji wydatków na paliwo, w tym roku będą one w urzędzie po raz kolejny wyższe. Chociaż w porównaniu do marca ubiegłego roku, dzisiaj benzyna i olej napędowy kosztują o ok. 80 groszy za litr mniej, urzędnicy zaplanowali, że wydadzą na tankowanie 382 240 zł. W ubiegłym roku kwota wyniosła 364 085 zł, a w 2013 roku 326 486 zł.

Miażdżący raport

- 18 aut? To jest Bizancjum. Kto je wykorzystuje? - nie może uwierzyć Paweł Lewandowski z Fundacji Republikańskiej, która przygotowała właśnie raport o wykorzystaniu w Polsce służbowych samochodów. Wynika z niego, że w instytucjach państwowych pieniądze na ten cel wydaje się bardzo swobodnie.

- U nas władza przyzwyczaiła się, że jej atrybutem jest samochód służbowy. Wiele osób uznaje, że to taka dodatkowa premia. Tymczasem nie wliczając paliwa, podatnicy płacą za utrzymanie jednego takiego auta średnio 20 tys. zł rocznie. Utrzymanie 4,5 tys. służbowych aut w instytucjach państwowych kosztuje Polaków rocznie 90 mln zł - wylicza Paweł Lewandowski.

Zauważa, że w wielu sytuacjach samochodów nie mają natomiast np. pracownicy socjalni, którzy bardzo by ich potrzebowali, aby dojechać do swoich podopiecznych, często bardzo daleko.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24