Słynny "dąb Hitlera" w Jaśle zostaje!

Władze Jasła planując budowę ronda na skrzyżowaniu ul. Kościuszki i Kołłątaja chciały wyciąć rosnące tam dwa drzewa. Okazało się jednak, że jedno z nich - bawarski dąb - może być pamiątką z czasów wojny.

- To prezent od Hitlera - twierdzi Kazimierz Polak, 82 - letni jaślanin.

Maria Kurowska, burmistrz Jasła, chciała pozbyć się źle kojarzącej się pamiątki. Sprawa nabrała rozgłosu, a o kontrowersyjnym dębie huczało w światowych mediach. Zdecydowana większość wypowiadających się ludzi twierdziła, że drzewo należy zachować. Ściętym drzewem zainteresowany był natomiast rabin z Kanady. Chciał wykorzystać go przy budowanej w Toronto synagodze, jako symbol zwycięstwa nad nazistami.

Do dziś nie wiadomo do końca, czy opisywana przez leciwego jaślanina historia dębu jest prawdziwa. Tak czy inaczej, to jednak najsłynniejszy ostatnio dąb na świecie.

Wyrok odwołany

Władze miasta wydały wyrok: dąb "Hitlera" miał pójść pod topór. Ostanie słowo należało jednak do starosty jasielskiego, a ten ostatecznie nie zgodził się na jego wycięcie.

- Dąb jest zdrowy, nie ma żadnych uszkodzeń, w projekcie budowlanym mieści się w obrębie ronda i w moim, a także moich pracowników przekonaniu, nie stwarza zagrożenia dla bezpieczeństwa ruchu - podkreśla Adam Kmiecik, starosta jasielski.

Jak nam powiedziała Joanna Pawelec, insp. ds. zieleni miejskiej w UMJ władze miasta nie będą już odwoływać się od decyzji starosty.

Czy historia dębu miała wpływ na to, że zostanie?

- Nie brałem tego zupełnie pod uwagę, ale należałoby się pewnie zastanowić, czy nie wykorzystać jakoś tego drzewa promocyjnie - przyznaje Kmiecik.

Kilka metrów dalej rośnie stara wierzba. - Specjaliści ocenili, że jest chora i może zagrażać bezpieczeństwu i dlatego na jej wycięcie się zgodziłem - mówi starosta.