Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śmierć noworodka w Mielcu. Rodzice: nasz synek mógłby żyć

Joanna Tarnowska
Piotr Marek, nie może pogodzić się ze śmiercią synka.
Piotr Marek, nie może pogodzić się ze śmiercią synka. Joanna Tarnowska
- Lekarze zbyt długo zwlekali z podjęciem decyzji o cesarskim cięciu. Gdyby posłuchali obaw żony, nasz Łukaszek by żył - mówi ze łzami w oczach Piotr Marek. Śledztwo w tej sprawie wszczęła prokuratura.

Markowie mają dwóch dorastających synów. Łukaszek miał być wsparciem na stare lata.

- Żona jeszcze przed zajściem w ciąże kompletowała wyprawkę dla dziecka. W domu na synka, czekały ubranka, kosmetyki dla niemowląt, pieluchy, wózek… - mówi pan Piotr.

Termin minął, porodu nie było

Planowo do porodu miało dojść przed świętami Wielkanocnymi.

- Tak się nie stało. Lekarz prowadzący zapewniał, że wszystko jest w porządku. Prosił tylko, żeby żona przyjechała do szpitala i już tam została - dodaje ojciec Łukaszka.

Pani Urszula trafiła do mieleckiej lecznicy pod koniec kwietnia.

- Poród nie nadchodził, więc zaniepokojona żona prosiła, żeby jej zrobić cesarskie cięcie. Lekarz jednak stwierdził, że urodzi siłami natury, zwłaszcza, że to nie pierwszy jej poród - opowiada Piotr Marek.

Pierwszy raz pani Urszula trafiła na porodówkę 1 maja. Dostała kroplówki wywołujące poród, które nic nie dały. Po dniu przerwy, znów lekarze zabrali ja na oddział, próbując ponownie wywołać poród. W sumie takich prób podjęto cztery.

- Przez cały ten tydzień, żona prosiła o cesarskie cięcie. Lekarze nadal zapewniali, że wszystko jest pod kontrolą. Rankiem 6 maja żonie odeszły wody. Były mocno zielone. Zapewniono mnie, że to już koniec naszych oczekiwań. Jeszcze 3 godziny i będziemy mogli cieszyć się z narodzin naszego dziecka. Tak się nie stało. W trakcie porodu tętno dziecka zaczęło zanikać. Spotkałem się z lekarzem prowadzącym. Powiedział mi, że Ula będzie przygotowana do cesarskiego cięcia, czeka tylko na ordynatora, bo sam nie może takiej decyzji podjąć.

Łukaszek urodził się po godz. 12. Ważył 5,1 kg. Dziecko było niedotlenione. Oddychał za niego respirator. Żył ponad 30 godzin.

Śmierć dziecka w prokuraturze

- Mamy duży żal do lekarzy, że tak długo zwlekali z podjęciem decyzji o cesarskim cięciu. Gdyby posłuchali obaw mojej żony do tragedii by nie doszło - mówi pan Piotr.

Markowie uznali, że sprawą powinna zająć się prokuratura. I tak się stało.

- Zawiadomienie rodziny noworodka o podejrzeniu popełnienia przestępstwa uznaliśmy za zasadne. Prowadzimy śledztwo pod kątem nieumyślnego spowodowania śmierci. Zabezpieczyliśmy dokumentację szpitalną i zleciliśmy sekcję zwłok dziecka - tłumaczy Małgorzata Dobosz-Słąba, szefowa mieleckiej prokuratury.

Szpital powołał komisję

- Śmierć noworodka jest wielką tragedią, która głęboko dotknęła wszystkich, którzy się z nią zetknęli, również dyrekcję i personel szpitala - mówi Aneta Dyka-Urbańska, rzecznik szpitala. - Mogę zapewnić, że robimy wszystko, aby wyjaśnić tę sprawę rzetelnie i dogłębnie. Dyrektor Leszek Kołacz uruchomił procedurę wyjaśniającą czy proces diagnostyczny był prowadzony prawidłowo. W szpitalu pracuje specjalnie powołana komisja analizująca zgon. Postaramy się wyjaśnić wszystkie okoliczności tej sprawy. Leży to w interesie nie tylko rodziny dziecka, ale również szpitala - zapewnia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24