W poniedziałek kilkanaście minut po godz. 7 dyżurny brzozowskiej komendy policji otrzymał telefoniczne zgłoszenie o śmierci dwóch mężczyzn w oczyszczalni ścieków w Grabownicy Starzeńskiej.
- Skierowani na miejsce policjanci ustalili, że byli to pracownicy oczyszczalni, 59-letni mieszkaniec Grabownicy i 55-letni mieszkaniec Wary - informuje Monika Dereń z Komendy Powiatowej Policji w Brzozowie. - Jeden z mężczyzn po nocnej zmianie został znaleziony przez swoich kolegów w zbiorniku ze ściekami. Drugi chciał go uratować i już nie zdołał wydostać się na zewnątrz.
Oczyszczalnią w Grabownicy zarządza Przedsiębiorstwo Gospodarki Komunalnej w Brzozowie.
- Obaj mężczyźni byli doświadczonymi pracownikami - mówi Tomasz Zubel, prezes spółki.
Miejsce, w którym doszło do tragedii to przepompownia (budynek i znajdujący się na jego zapleczu zbiornik umieszczony w ziemi), która zbiera ścieki z Grabownicy i najbliższej okolicy.
- To pierwszy element ciągu technicznego. Stąd ścieki są przepompowywane do właściwej oczyszczalni ścieków - tłumaczy Zubel.
Zbiornik nie jest duży. Ma ok. 5-6 metrów głębokości i pojemność ok. 9 metrów sześciennych.
- Ma charakter przepływowy, więc poziom ścieków na dnie zazwyczaj nie przekracza pół metra - mówi Zubel.
Na nocnej zmianie w oczyszczalni pracuje tylko jedna osoba.
- To wystarczająca obsada. Pracownik ma za zadanie jedynie monitoring urządzeń. W przypadku awarii na miejsce przyjeżdża nasze pogotowie wodno-kanalizacyjne - tłumaczy prezes PGK.
Nie wiadomo, dlaczego i w jaki sposób 55-letni mieszkaniec Wary znalazł się wewnątrz zbiornika. Jest zabezpieczony ażurową pokrywą z podnoszonym włazem. Na dno prowadzi drabinka, ale wykorzystywana jest jedynie w ściśle określonych sytuacjach awaryjnych.
- Na przykład, gdy wpłynie do środka coś, co przyblokuje przepływ - mówi Zubel. - Jeśli urządzenia monitorujące wskazują na taką sytuację, przepompownia jest zatrzymywana i wzywana specjalistyczna ekipa. Pracownik absolutnie nie powinien tam schodzić sam. Tym bardziej bez detektora czy maski ochronnej. Takie wyposażenie jest na stanie oczyszczalni.
Ruszyli na ratunek
Dwaj pracownicy, którzy przyszli na poranną zmianę, nie zastali swojego kolegi dyżurującego w nocy. Zaczęli go szukać. Okazało się, że mężczyzna jest na dnie zbiornika. Usłyszeli, że daje oznaki życia i postanowili mu pomóc.
59-letni mieszkaniec Grabownicy, który pierwszy skoczył na ratunek, stracił przytomność i nie zdołał wydostać się ze zbiornika. Młodemu pracownikowi, który szedł za nim, udało się wyjść na powierzchnię i powiadomić służby ratunkowe.
Strażacy byli na miejscu już po kilku minutach. Użyli specjalnych ubrań do pracy w wodzie i aparatów ochrony dróg oddechowych.
- Równocześnie uruchomiliśmy urządzenia pomiarowe: wskaźnik stężenia niebezpiecznych gazów i tlenomierz - mówi Bogdan Biedka z KP PSP w Brzozowie. - Już przy włazie odczyt pokazał podniesione stężenie siarkowodoru. W połowie zejścia włączył się sygnał alarmowy. Norma dopuszczalnego stężenia chwilowego była w tym miejscu przekroczona aż czternastokrotnie.
Strażacy na linkach ratowniczych wyciągnęli najpierw 59-latka. Potem znajdującego się na dnie zbiornika 55-latka. Lekarz stwierdził, że obaj już nie żyją. Wszystko wskazuje na to, że zatruli się siarkowodorem.
- Potwierdzenie da nam zaplanowana na wtorek sekcja zwłok - mówi Ryszard Sawicki, prokurator rejonowy w Brzozowie.
Sprawą zajęła się także inspekcja pracy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Wszyscy patrzyli na wyeksponowane krągłości Romanowskiej na ściance. Stylista ocenia
- Uważajcie na Sablewską za kółkiem! Kiedyś doprowadzi do wypadku! Ekspert wyjaśnia
- Iwona z "Sanatorium" straciła dziecko i męża. To wyznanie złamało nam serca
- Wspólny występ Roksany Węgiel i Kevina Mgleja w cieniu tragedii. Znamy szczegóły