Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Smutny szatan" spacerował po lesie

Alina Bosak
Droga przez las, którą spacerował Przybyszewski z rodziną, będąc na wakacjach w leśniczówce u Kazimierza Bielańskiego.
Droga przez las, którą spacerował Przybyszewski z rodziną, będąc na wakacjach w leśniczówce u Kazimierza Bielańskiego. Jakub Pawłowski
Jak leśniczy ze Straszydla Stanisława Przybyszewskiego przyjmował.

Stanisław Przybyszewski, zwany też "smutnym szatanem", za czasów Młodej Polski był prawdziwą gwiazdą. Kochała go niemiecka bohema, na rękach jak proroka nosiła krakowska cyganeria. Jego manifest pt."Confiteor" z 1899 r. miał zapoczątkować epokę Młodej Polski, o czym uczą w szkołach na lekcjach języka polskiego. Inteligentny, błyskotliwy stanowił pożądane towarzystwo na salonach. Poza tym lubił wypić, był kobieciarzem i płodził dzieci, których losem zbytnio się nie przejmował, co razem sprawia, że jego biografia jest dziś chętniej czytana niż same dzieła.

Ten to młodopolski światowiec zjechał w 1918 r. na wypoczynek do leśniczego ze Starszydla pod Rzeszowem. Wraz z żoną Jadwigą, którą odbił zresztą kilkanaście lat wcześniej znanemu poecie, Janowi Kasprowiczowi, oraz z jej córką. Leśniczego, którym był Kazimierz Bielański, Przybyszewski poznał niegdyś we Lwowie. Swemu gospodarzowi Przybyszewski mocno ufał, ponieważ przekazał mu na przechowanie archiwum prywatnych listów.

Na tropie Bielańskiego

- Ten Bielański był człowiekiem wysokiej kultury i o artystycznej naturze - mówi Aleksander Bielenda, regionalista, który postanowił zbadać podkarpacki epizod Przybyszewskiego. - Bielański pisał wiersze, które drukował w czasopismach akademickich. Potem osiadł w Straszydlu.

Tu napisał tomik "Tym lasom", którego jedyny egzemplarz znajduje się w Bibliotece Narodowej w Warszawie. Zamówiłem jego kopię. Kto wie, może to świetna poezja? Karierę zrobił jednak nie jako literat, ale leśniczy. Ze Straszydla trafił do nadleśnictwa w Skierniewicach, a potem awansował na inspektora Rządowej Agencji Lasów Państwowych.

Podkarpacka kuchnia im smakowała

Państwu Przybyszewskim w leśniczówce Bielańskiego było wygodnie. Jadwiga w jednym ze swoich listów donosi: "Przesiedzieliśmy cztery tygodnie na wsi pod Rzeszowem, u przyjaciela Stacha z lwowskich czasów (...), gdzieśmy wypoczęli i odżywili się znakomicie w ślicznych jodłowych lasach, pijąc litrami mleko i zajadając wiejski chleb, kurczęta, indyki i tym podobne wiejskie przysmaki (...).

Zatrzymywał nas tam p. Bielański dłużej, ale my wobec tego, że postanowiliśmy wracać do Monachium, śpieszyliśmy się, żeby 1 października odnaleźć mieszkanie".

Przybyszewski spacerował po lasach okolic Straszydla i Sołonki. I wypoczywał. Może też rozmyślał o swojej sytuacji finansowej, która wtedy nie była najlepsza. - Sama leśniczówka stała na terenie Sołonki - uściśla Bielenda. - Została po niej już tylko sterta kamieni. Starsi ludzie w latach 80. opowiadali mi jeszcze, że spotykali literata z Warszawy na leśnej drodze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24