- W części gmin jest tylko jeden kandydat na burmistrza lub wójta. Aż 54 osoby mają już mandat radnego, bo w swoich okręgach jedynie oni zgłosili kandydaturę. O czym świadczy brak kontrkandydatów?
- Prawdopodobnie o tym, że pozostali potencjalni kandydaci stwierdzili, że nie mają szans i nie będą, jak to powiedział kiedyś Marek Belka, "kopać się z koniem". Ale czy taki kandydat jest dobry, najlepszy? Bywa z tym różnie. Zdarza się, że bierzemy to, co już jest. Nie będziemy ryzykować zmianami, stan zastany jest dla nas święty. I działamy według zasady szanuj wójta swego, bo możesz mieć gorszego.
- Po przeciwnej stronie są gminy, w których jest sporo kandydatów. Dla przykładu siedem osób walczy o fotel prezydenta Przemyśla a siedmiu kandydatów startuje na burmistrza Łańcuta.
- Są miasta, gdzie nie ma zdecydowanego, stuprocentowego kandydata, więc jest się o co bić. A nawet jak jest jeden murowany kandydat, to niektórzy wychodzą z założenia, że trzeba startować na tzw. przetarcie szlaków. Opatrzy się nazwisko i facjata, więc może w wyborach do parlamentu będę miał jakieś szanse. Tu akurat obowiązuje rodzime prawidło "nie ważne gdzie, byle u koryta".
- Może konieczna jest zmiana systemu wyborczego, aby więcej osób zachęcić do udziału w życiu społeczności lokalnej?
- Starania nad mądrością wyborczą obywateli to syzyfowa praca. Frekwencja w wyborach samorządowych jest mniej więcej o 20 proc. niższa niż w przypadku wyborów prezydenckich. Wynika z tego, że Polaków bardziej interesuje który z reprezentantów narodu będzie podpisywał nominacje generalskie, niż to czy włodarze gminy, pod naszym domem wybudują chodnik, spalarnię śmieci czy obwodnicę. Dziwne te nasze wybory.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
