Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Spa hrabiego Alfreda Potockiego. Zaglądamy do łaźni rzymskich w Muzeum-Zamku w Łańcucie [ZDJĘCIA, WIDEO]

Beata Terczyńska. Marcin Żminkowski, Krzysztof Kapica
Wideo
od 16 lat
Choć odnowione zrujnowane po II wojnie światowej łaźnie rzymskie hrabiego Alfreda Antoniego Potockiego zostały udostępnione do zwiedzania jeszcze 1 lutego 2020 roku, to tak naprawdę niewiele turystów mogło się nacieszyć wnętrzami urządzonymi w XVII - wiecznych piwnicach ostatniego ordynata. - W marcu 2020 r. ogłoszono pandemię i nie mogliśmy już wpuszczać tutaj gości - tłumaczy dr Łukasz Chrobak, historyk dziejów XIX i XX wieku z Muzeum - Zamku w Łańcucie.

Ekspozycja na ponad dwa lata została zamknięta dla zwiedzających. Teraz łaźnie ponownie są otwarte. Zachęcamy zatem, by zajrzeć do jedynej tego typu atrakcji w Polsce. Przypominamy historię tego wyjątkowego, nietuzinkowego i nowoczesnego na owe czasy rekreacyjnego kompleksu.

- Luksusowe łaźnie rzymskie powstały w zaadaptowanej części piwnic rezydencji, pod koniec lat 20. XX wieku, a konkretnie między 1926 a 1928 rokiem - przedstawia dr Chrobak. - To była nowoczesność połączona ze smakiem i elegancją. Bezsprzecznie, jedyne takie prywatne spa w Polsce. Hrabia, który podróżował po świecie, zapewne podejrzał gdzieś tego typu łaźnie i zapragnął stworzyć podobne.

Wystrój zawdzięczają architektowi pracującemu dla ostatniego ordynata w czasach przebudowy parteru i drugiego piętra - Tadeuszowi Dachowskiemu. „Całą sieć wodnokanalizacyjną wraz z doprowadzeniem wody uzdrowiskowej ze źródeł z Handzlówki, odległej o 10 km od Łańcuta, a także wszystkie urządzenia sanitarne kąpielowo - natryskowe łaźni wykonała firma Antoniego Kunza ze Lwowa. W zbiorach biblioteki i archiwum Muzeum - Zamku w Łańcucie przechowuje się zestaw jego 10 oryginalnych planów z lutego - kwietnia 1927 roku” - czytamy w artykule Marty Paterak „Łaźnie i elektroterapia w zamku w Łańcucie”. Instalacje i urządzenia elektryczne wykonało Akcyjne Towarzystwo Elektryczne Sokolnicki & Wiśniewski ze Lwowa.

ZOBACZ ZDJĘCIA:

Łaźnie rzymskie na zamku w Łańcucie odzyskały dawny blask. Z...

Schodzimy z parteru stromymi, drewnianymi schodami z ciemnej dębiny do dawnych piwnic . Od razu uwagę na sklepieniu łukowym zwraca malowidło przedstawiające fontannę, morze, ptaki, z boku wiją się stwory przypominające szczupaki. - Daje nam ona znać, że idziemy „do wód”. Sugeruje pijalnię, kąpielisko, miejsce wypoczynkowe - mówi historyk.

Dyrektor Wit Karol - Wojtowicz zwracał nam uwagę tuż po remoncie, że po zdjęciu trepów okazało się, że schody zostały wykonane w wyciętych w ziemi stopniach, na których położono cegły i drewno. - To wszystko było dobre dla niewielkiej liczby gości i domowników. Natomiast odnawiając łaźnie musieliśmy to zejście wykonać porządniej, z uwagi na bezpieczeństwo turystów.

Wchodzimy do pierwszego pomieszczenia - gabinetu wypoczynkowego, gdzie wszyscy się gromadzili przed i po odnowie w spa. Odpoczywali na skórzanej sofie i fotelach. Wszystko zostało odtworzone. Konserwatorzy starali się, by kinkiety również nawiązywały do epoki.

Jak udało się tak wiernie oddać klimat tamtych lat?

- Tak się składa, że w 1929 r. Józef Piotrowski, historyk sztuki i konserwator zabytków ze Lwowa, przeprowadził inwentaryzację zbiorów zamkowych i wnętrz, w tym łaźni. Zachowały się te zdjęcia. Dzięki temu byliśmy w stanie odtworzyć dokładnie wygląd wnętrz - tłumaczy.

Ozdobą gabinetu są polichromie z motywami kwiatowymi. Po ich oczyszczeniu ukazały się piękne szczegóły: niewielkie, żółte motylki, których jest zaledwie kilka.

Z pokoju wypoczynkowego wchodzi się do niewielkiego baru - pijalni wód mineralnych, kawy i... nie tylko.

- Trzeba mieć świadomość, że były tutaj serwowane również alkohole, zapewne łańcuckie Rosolisy. Goście ordynata mogli usiąść sobie na wysokich hokerach. Jeden z nich jest oryginalny, zamkowy. Muszę przyznać, że to wnętrze szczególnie podoba się turystom.

Uwagę zwraca także oryginalna, ciemna komoda - kredens z karafkami, szklanicami, kieliszkami i innymi szklanymi naczyniami. Mebel wieńczy rzeźba. Wygląda na Bachusa, boga wina i zabawy, w otoczeniu kiści winorośli.

Dokąd prowadzi zamknięty dla zwiedzających, wąski korytarz z biało - czarną szachownicą na podłodze? - Do jednej z dwóch niewielkich toalet, ale także do windy, która woziła domowników i gości hrabiego na piętra. Dziś nie działa, ale kto wie, może w przyszłości zostanie zrekonstruowana.

Teraz przed nami prawdziwy dowód postępu: gabinet fizjoterapii i elektroterapii. - Tu udawano się na różne zabiegi prowadzone w profesjonalny sposób. Nad gośćmi czuwali lekarze: Jan Fleszar i Jan Jedliński - opowiada dr Chrobak.

Są dwie leżanki, na których odbywały się masaże. Jest i taborecik do masażu w pozycji siedzącej. Waga, urządzenie do ćwiczeń siłowych, ciężarki, potężne lustro, nad którym widoczny jest herb Pilawa Potockich. Są lampy kwarcowe do naświetlania z wymiennymi żarówkami. - Tam z tyłu znajduje się taki mały kuferek, gdzie mamy żarówki zapasowe o różnej mocy - pokazuje historyk.

Czas przetrwały m.in. zegar ścienny i mosiężny kosz. Pomieszczenie dekorowane jest analogiczną boazerią na ścianach, jak w gabinecie wypoczynkowym. Ornamentyka ścian jest bardzo bogata. Znów zachwycają akcenty wodne kierujące w stronę łaźni. Ale zanim tam przejdziemy, napotykamy jeszcze na ciekawą kabinę z mnóstwem guziczków po boku. - To była część instalacji elektrycznej. Rzecz jasna, nikogo tutaj nie torturowano prądem. Była to kabina do elektroterapii - śmieje się.

I na koniec „serce” spa - kąpielisko wyłożone błękitnymi, drobnymi kafelkami. Po obu stronach znajdują się różnego rodzaju natryski z armaturą wykonaną z mosiądzu. Na jednej ze ścian w oczy rzucają się trzy urokliwe, stylowe prysznice. Zostały wykonane na podstawie zdjęć. - Zmierzenie ich było dość proste, ponieważ zostały sfotografowane na tle drobnych płytek ceramicznych. Bardzo łatwo było nam zatem obliczyć średnicę rur, szerokość, wysokość. Poza tym widoczne były ślady w podłodze z pierwotnego posadowienia - tłumaczył nam Wit Karol Wojtowicz.

Leżanka z marmurowym blatem też jest oryginalna.

Nie ma kabin prysznicowych, ponieważ woda spływała do kratki w podłodze. - Na wprost stoją dwie wanny: tradycyjna z zachowanymi oryginalnymi elementami armatury i mniejsza do tzw. nasiadówek, moczenia nóg i dolnych części ciała. Jest i miejsce na drobne kosmetyki, ręczniki - pokazuje historyk. - Te dwa krany z mosiądzu z boku mogą przypominać duże popielniczki. To poidełka. Można w nich było też obmyć twarz.

Po prawej stronie drzwi prowadzą do niewielkich, przylegających pomieszczeń: łaźni rzymskiej, tureckiej i toalety. Nie podłączono wody z uwagi na kwestie związane z konserwacją zabytków, z wilgocią.

Tylko ważni goście hrabiego mogli zakosztować tych luksusów. Marta Paterak cytuje pamiętnik Wirgilii Sapieżyny, krewnej Potockich z Ameryki: „1933. Na weekend wybraliśmy się do słynnego, łańcuckiego zamku (...) Syn ciotki Betki zaprowadził nas do naszych pokoi ogrzanych kominkami i mocno pachnących. Mąż od razu wyszedł z nim, by wziąć turecką łaźnię i masaż w pomieszczeniach znajdujących się pod zamkiem”.

Łaźnie rzymskie można zwiedzać od wtorku do niedzieli, w niewielkich grupach. Bilety (normalny - 6 zł, ulgowy - 3 zł) - w kasach w Maneżu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24