Płomienie błyskawicznie opanowały poddasze.
- Gdy dobiegłem na miejsce, waliły się przepalone krokwie pierwszego domku. 20 minut później to samo stało się z drugim - opowiada Robert Janczak z Wołkowyi, który mieszka w odległości ok. 200 metrów od niewielkiego kompleksu wypoczynkowego nad Jeziorem Solińskim, składającego się z sześciu domków. To w jednym z nich nad ranem w Nowy Rok wybuchł pożar.
- Kiedy przejeżdżałem tamtędy ok. godz. 2 w nocy, sylwestrowa zabawa jeszcze trwała, strzelały petardy - opowiada Janczak.
Niespełna cztery godziny potem obudził go telefon od sąsiadki. Jej krewny mieszkający po drugiej stronie jeziora, w Zawozie, zauważył dym. - Spojrzałem w okno i zobaczyłem łunę nad drzewami.
W krótkich spodenkach na mróz
W domku, w którym zaczął się pożar, przebywało 10 osób, w większości byli to mieszkańcy Rzeszowa. Leżeli już w łóżkach, ale jedna z kobiet przebudziła się i zeszła z pokoju na pięterku do łazienki. - To dzięki temu nie doszło do tragedii.
Turystka zobaczyła kłęby dymu wydobywające się z otworów wentylacyjnych. Zaalarmowała pozostałych. Zdążyli bezpiecznie opuścić budynek. Powiadomili też strażaków i policję - mówi Katarzyna Fechner, rzeczniczka KPP w Lesku.
- Nie mieli czasu na ubieranie się czy szukanie dokumentów. Wszystkie rzeczy zostały w środku. Niektórzy zdążyli narzucić na siebie kołdry - opowiada Janczak.
Od płonącego domku szybko zajął się sąsiedni, w którym nocowało 9 osób. Na szczęście, zadziałali policjanci. Na miejscu pojawili się już po kilku minutach, bo patrol był niedaleko na interwencji.
- Policjanci obudzili turystów z Przeworska, odsypiających sylwestrową zabawę. Ci jednak nie mieli ochoty wstawać z łóżek, próbowali się nawet awanturować. Policjanci byli jednak konsekwentni, przekonali ich do opuszczenia domku - opowiada Fechner. - Sprawdzili, czy wszyscy wyszli, a kilkanaście minut potem ten domek również zaczął płonąć.
Dwa największe domki spłonęły doszczętnie. Gości (mieszkańców Małopolski i Śląska, planujących pobyt do końca weekendu) trzeba było ewakuować także z pozbawionych prądu i wody pozostałych domków. Ogień nie przeniósł się na nie, bo osłaniał je szpaler świerków, kierunek wiatru też był korzystny.
- Ale niewiele brakowało, bo siding, którym były wykończone, prawie się topił - stwierdza Janczak. - Wysoka temperatura zniszczyła też plastikowe elementy zaparkowanych przy domkach samochodów.
Dla czterdziestu turystów wójt Adam Piątkowski zorganizował schronienie w wiejskiej świetlicy w Polańczyku. Część osób wójt zabrał do swojego samochodu, innych gości przewieźli strażacy i policjanci, ale zaangażowali się też mieszkańcy, użyczając prywatnych aut.
- Spisali się na medal - ocenia Piątkowski.
Turyści mieli do dyspozycji świetlicę aż do popołudnia. Mogli się ogrzać, umyć. Zajęli się nimi wójt, pracownik gminy, panie z KGW.
- Sąsiad Mariusz Siuciak otworzył swój sklep i dał kopę jaj na jajecznicę - opowiada Janczak. Była kawa, herbata, ciepłe kiełbaski. Udało się też załatwić noclegi dla tych, którzy nie mieli możliwości powrotu do domu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Uważajcie na Sablewską za kółkiem! Kiedyś doprowadzi do wypadku! Ekspert wyjaśnia
- Iwona z "Sanatorium" straciła dziecko i męża. To wyznanie złamało nam serca
- Wspólny występ Roksany Węgiel i Kevina Mgleja w cieniu tragedii. Tylko u nas
- Rzadki widok: Cleo pokazała swoje prawdziwe włosy bez doczepów. Poznalibyście ją?