W ćwierćfinałach zespoły grają do trzech zwycięstw, a za nami dwa spotkania. Dziś kolejna odsłona zmagań z udziałem Kinga oraz Spójni i do swoich spotkań nasze zespoły przystąpią pod inną presją.
Lubią grać na wyjazdach
King ma za sobą dwa zwycięstwa nad Legią Warszawa (85:80, 80:77) i to jest sytuacja rewelacyjna, jeśli weźmiemy pod uwagę przebieg spotkań. W obu meczach (w sumie 80 minut) Legia była na prowadzeniu przez 75 minut, a King trochę ponad 3. I wygrywał, bo mimo problemów - potrafił w końcówkach pokazać mistrzowską klasę i charakter.
Legia oczywiście odgraża się, że do Szczecina wróci i na pewno bardzo mocno naciśnie na swoim parkiecie. - Cieszymy się z sytuacji, ale prowadzenie 2:0 w serii wciąż nic nie oznacza - podkreśla trener Arkadiusz Miłoszewski. - Dobrze wiemy, że w Warszawie będzie nam jeszcze trudniej.
Broniący tytułu mistrzowskiego King do stolicy poleciał w środę. Po raz pierwszy skorzystał z takiego transportu, co świadczy, jak zależy mu na zwycięstwie. Mentalnie zespół jest mocny, ale małych kłopotów nie brakuje. Drużynie byłoby dużo łatwiej, gdyby przebudził się Matt Mobley. Amerykanin został zatrudniony niemal w ostatniej chwili okienka transferowego, miał być jednym z liderów, momentami pokazuje spore możliwości, ale w dwóch pierwszych spotkaniach play-off nie zaistniał.
- Będę bronił Matta, bo nie ma meczowego rytmu gry. On wolałby zaczynać jako dwójka, ale nie ma czasu na eksperymenty. Nic już nie możemy zrobić, pomagamy mu na ile możemy. Liczę, że pomoże nam choćby na dotychczasowym poziomie - zaznacza trener Miłoszewski.
W czwartek spotkanie Kinga w Warszawie rozpocznie się o godz. 20. Jeśli legioniści wygrają - dojdzie do czwartego spotkania (jeszcze nie ma ustalonej godziny) - również w stolicy. W zwycięstwo szczecinian już w czwartek wierzą fani, których grupa wybiera się na mecz. Oczekują, że King potwierdzi, że lubi grać na wyjazdach. W rundzie zasadniczej miał bilans 13:2.
Wakacje czy praca?
Spójnia jest w innej sytuacji. Przegrywa 0:2 w serii z Anwilem Włocławek, który jest mocnym faworytem do walki o złoto. Rottweilery z Włocławka pewnie wygrały dwa pierwsze mecze (89:70, 98:84) i chcą szybko zakończyć rywalizację ze Spójnią.
- Możemy być zadowoleni z wyników w dwóch meczach we własnej hali, ale musimy zachować koncentrację przed kolejnym spotkaniem - mówi Tomas Kyzlink, obrońca Anwilu.
- Najważniejsze, że gramy ze sobą, szukamy się na parkiecie, nie panikujemy. Czasami jest taki dzień, że trzeba po prostu rywala przerzucić - podkreśla trener włocławian Przemysław Frasunkiewicz.
Spójnia jest nad przepaścią, ale ma ambicje, by serię przedłużyć choćby do soboty.
- Będziemy gospodarzami i liczę, że będzie większy respekt ze strony sędziów dla naszej drużyny. We Włocławku były gwizdki, których nie rozumiem, jak przewinienie techniczne czy brak reakcji na kopnięcie piłki przez gracza Anwilu. To jest jednak poza naszą kontrolą - mówi Sebastian Machowski, trener Spójni.
Spójnia do awansu nie tylko potrzebuje kilku „gospodarskich gwizdków” więcej, ale też dużo lepszej formy swoich liderów w kluczowych fragmentach. W pierwszym meczu dobrze zagrali podkoszowi, w drugim niscy. W Stargardzie cały zespół musi iskrzyć, bo potencjał Anwilu jest większy. W rundzie zasadniczej włocławianie też dwukrotnie wygrali ze Spójnią.
Początek czwartkowego meczu o godz. 18 w hali przy ul. Pierwszej Brygady. Ewentualny sobotni termin będzie ustalony w piątek.
Świątek w finale turnieju w Rzymie!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?