W dzielnicy domków jednorodzinnych przy ulicy Wiosennej zlokalizowana jest baza spółdzielni, gdzie, według pani Agnieszki, codziennie można usłyszeć nieznośne odgłosy cięcia piłami tarczowymi prętów, rur i blach. Nad budynkiem ciągle unoszą się pyły i samochodowe spaliny. - Notorycznie boli mnie głowa, mąż nabawił się astmy, tu się już nie da mieszkać. Nie mam sił, walczę o moje prawo do normalnego funkcjonowania, ale bez skutku - opowiada pani Agnieszka.
Tymczasem jak podkreśla prezes "Wielobranżowej", Zygmunt Trybulec, w zakładzie pracuje jedynie piła ramowa, której prawie nie słychać już z odległości kilku metrów, a także przecinarka tarczowa, która włączana jest bardzo sporadycznie. Ponadto zakład funkcjonuje tylko przez jedną zmianę. Ma do dyspozycji dwa samochody, które ciągle są w terenie. - Przecież ja mam wyniki badań natężenia hałasu i to robione przez dwa źródła - przez Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska w Rzeszowie i Tarnobrzegu. O przekroczeniu norm nie może być mowy - tłumaczy prezes. Agnieszka Kania przyznaje, że inspektorzy pojawili się w Spółdzielni, ale mierzyli natężenie hałasu przy wyłączonych maszynach. - To kłamstwo. Przecież inspektorzy nie są tak naiwni by przyjechać w dzień wolny i mierzyć hałas gdy maszyna jest wyłączona - dowodzi Trybulec. Domyśla się jednak dlaczego rodzina Kaniów tak uparcie walczy ze Spółdzielnią, mimo iż badania nie potwierdzają jej racji. - Pani Kania pracowała u nas jako palacz kotłowy i została zwolniona z uwagi na swoją niesolidność. To właśnie wówczas po raz pierwszy hałas zaczął jej przeszkadzać . Agnieszka Kania w żaden sposób nie wiąże tych dwóch okoliczności. Jak mówi, została przed laty zwolniona, bo sama dała do zrozumienia, że nie jest zadowolona z pracy i zarządzania zakładem.
Kaniowie dochodzą swoich praw w powiecie, sądzie, Urzędzie Wojewódzkim i innych instytucjach. Uważają, że są lekceważeni, bo wszyscy wolą stanąć po stronie prezesa. - Co prawda podczas wielu lat walki w poszczególnych instancjach sądu i instytucjach wielokrotnie przyznawano mi rację, ale nie mogłam wyegzekwować swoich praw. Samorządowe Kolegium Odwoławcze nawet w 1996 roku nakazało przeniesienie tej bazy postawionej nielegalnie, ale stoi do dziś - opowiada Agnieszka Kania. Prezes wyjaśnia, że postanowienie dotyczyło albo likwidacji bazy albo przemianowania ją na nieuciążliwą, co zresztą zrobiono. - Wtedy, w 1986 roku praca zakładu wyglądała zupełnie inaczej. Na zmiany "Wielobranżowa" dostała 9 lat - poinformował prezes. W tym czasie przeniesiono większość maszyn, a z 30 samochodów zostało najpierw tylko cztery, a od dwóch lat jest ich dwa. - Zrobiliśmy wszystko co możliwe żeby choć w części złagodzić konflikt, ale, jak widać, bez rezultatu - twierdzi Zygmunt Trybulec. Inaczej tę sprawę widzi Agnieszka Kania. Nie doszukała się w postępowaniu zarządu zakładu żadnych aktów dobrej woli. Jak przyznaje, teraz zadowalałoby ją już odszkodowanie lub choćby propozycja sfinansowania turnusu wypoczynkowego, podczas którego na kilkanaście dni zapomniałaby o hałasie i pyle. - Ale nikt mi żadnego zadośćuczynienia nigdy nie proponował - powiedziała. - Jeśli taki turnus pani Agnieszce pomógłby w sensie zmiany podejścia do problemu to ja takiego wyjścia nie wykluczam - powiedział prezes Spółdzielni.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Żegnał Romusia, współtworzył "Plebanię". Zmarł ksiądz Bartmiński. Długo cierpiał
- Rutkowski zabrała dzieci i wyleciała z Polski. Tak wygląda krótko przed drugim ślubem
- Rosiewicz trafił do szpitala. Przeszedł wielogodzinną operację [TYLKO U NAS]
- Ida Nowakowska wyjedzie z Polski?! Wieści o jej mężu nie napawają optymizmem