Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stal Rzeszów grała w barażach z Ruchem Chorzów. Kogo tym razem skrzywdzono?

tley
Z zeznań sędziów wynika, że w barażach o ówczesną II ligę to raczej Stal Rzeszów (w żółtych koszulkach) była pokrzywdzona w meczach z Ruchem Chorzów. Zdjęcie pochodzi z rewanżowego meczu w Chorzowie.
Z zeznań sędziów wynika, że w barażach o ówczesną II ligę to raczej Stal Rzeszów (w żółtych koszulkach) była pokrzywdzona w meczach z Ruchem Chorzów. Zdjęcie pochodzi z rewanżowego meczu w Chorzowie. Waldemar Mazgaj
W sezonie 2003/04 Stal Rzeszów po zajęciu 2.miejsca w III lidze miała jeszcze szansę na awans w barażach. Los przydzielił jej najwyżej sklasyfikowaną ekipę z miejsc barażowych w starej II lidze Ruch Chorzów.

Byli arbitrzy międzynarodowi...

Byli arbitrzy międzynarodowi...

Oskarżony Grzegorz G. - sędzia międzynarodowy z Radomia został zatrzymany w grudniu 2008. Był wtedy kandydatem do sędziowania na MŚ w RPA w 2010. Oskarżono go w lipcu 2010 o siedem przestępstw.

Skazany Jarosław Ż. - sędzia międzynarodowy z Bydgoszczy został zatrzymany w grudniu 2008 roku. Znajdował się na tzw. liście Fryzjera opublikowanej przez "Przegląd Sportowy".

Dobrowolnie poddał się karze i został skazany w czerwcu na 3 lata więzienia w zawieszeniu na 3 lata, 40 600 zł grzywny, 3-letni zakaz działania w profesjonalnym futbolu i zwrot 138 tysięcy złotych wziętych łapówek.

W drugiej części cyklu "Podkarpackie ślady afery korupcyjnej" mecze sprzed niemal 10 lat, które nadal budzą emocje i wątpliwości.

Pełny tekst w poniedziałkowym "Stadionie" lub po zalogowaniu

Zasłużony klub, 14-krotny mistrz kraju był faworytem. Stal nie stała na straconej pozycji, a przebieg meczów potwierdził, że wcale, to nie "Niebiescy" musieli wygrać.

Szczególnie ciekawy był pojedynek w Rzeszowie. Ruch przyjechał z Piotrem Mosórem, Mariuszem Śrutwą i 39-letnim wtedy nestorem bramkarzy Ryszardem Kołodziejczykiem, który grał w mistrzowskiej ekipie z 1989 roku.

- Panowie mobilizacja. Żadnych k... wywiadów przed meczem - tak zareagował Śrutwa na widok wchodzącej na płytę boiska ekipy TVP.

W I połowie goście nie byli stroną przeważającą. To Stal objęła prowadzenie po golu Marcina Imiołka i zmarnowała dwie znakomite sytuacje do zdobycia bramki. Po przerwie Ruch pokazał się z lepszej strony i wyrównał.

W rewanżu, na własnych śmieciach Niebiescy ograli rzeszowian 2-0. Po tych spotkaniach nikt z przegranych nie miał zastrzeżeń do pracy arbitrów, nie kwestionował podejmowanych decyzji.

Spotkania prowadzili arbitrzy "z nazwiskami", międzynarodowi. Szkoda, że z racji toczącego się śledztwa nie można ich przypomnieć. Dopiero wyjaśnienia w prokuraturze rzucają cień podejrzeń na te spotkania.

Znów pojawia się opisywana przez nas wcześniej postać kierownika Stali Wiesława D. Przy derbach z wyjaśnień uczestników korupcji wynikało, że istotnie sędziowie mieli Stali sprzyjać.

Tym razem komu tak naprawdę pomagali i czy w ogóle pomagali do końca nie wiadomo. Inny cień na te mecze rzucił także prezes sekcji piłkarskiej Stali. Ale po kolei.

Gramy w Rzeszowie

Spotkanie z Ruchem na Hetmańskiej sędziował Grzegorz G., międzynarodowy arbiter z Radomia, a jednym z liniowych miał być... opisywany przez nas Mirosław K. który sędziował wiosenne derby.

To K. miał znów kontaktować się z Wiesławem D.. W prokuraturze zeznał, że przyjął za ten mecz pieniądze. Wyjaśnienia te publikuje blog piłkarskamafia.blogspot.com:

- Chciałem wysondować czy jest z ich strony jakieś zainteresowanie, jeśli chodzi o dojście do sędziów tego spotkania. Ja miałem w pamięci spotkanie Stali z Resovią, gdzie dogadałem się i poszły pieniądze. D. w rozmowie telefonicznej ucieszył się, że ja przyjeżdżam, powiedział, że będziemy mogli pogadać dokładniej na miejscu, zasygnalizował jedynie, że im bardzo zależy na tym meczu i oni chcą awansować. (...) Pamiętam też, że D. zapłacił za tankowanie mojego samochodu i stąd pamiętam, że umawialiśmy się na stacji benzynowej. (...) Doszło do mojej rozmowy z D. sam na sam i D. powiedział, że mają dla mnie 5 tys. zł jeśli Stal wygra mecz. Powiedział mi też, że o G. (od red. głównego sędziego meczu) nie mam się co martwić, że to idzie innym torem - czytamy w obszernych wyjaśnieniach.

Rozmowa arbitrów przed meczem, którą w prokuraturze opisał Mirosław K. daje jednak do myślenia.

- Zagadałem świadomie, chciałem trochę sprowokować G., zobaczyć jak się zachowa G. po tym co powiedział mi D. czy powie np., że Stal to zasłużony klub i gospodarze. Chciałem wysondować i zobaczyć jak się zachowa G. G. powiedział, że nic z tych rzeczy i, że sędziujemy to co na płycie. Ja sobie pomyślałem, że G. robi ze mnie wała. (...) G. jakoś szczególnie nie pomagał Stali. Mało tego - bramka dla Ruchu padła wg. mnie ze spalonego. To była akcja po stronie S. (od red. drugi asystent) On nie sygnalizował tego spalonego, nikt też po meczu tej akcji nie kwestionował. Ja sobie nawet pomyślałem, że G. miał pomóc, ale nie poinformował asystenta i on mu zap... (od red. wulgaryzm) mecz. Tak właściwie mogę myśleć do dzisiaj. Chyba, że G. miał jakiś układ z Ruchem Chorzów, ale tego nie wiem. (...) Po meczu była jakaś moja rozmowa telefoniczna z D., porozmawialiśmy o tym meczu i tak to się skończyło. Pamiętam, że obserwatorem tego meczu był K. z Łodzi, dobry kolega Fryzjera.(...) - podsumował wyjaśnienia dotyczące meczu K.

Grzegorz G. W prokuraturze zapewniał, że ten mecz był czysty.

- Ja wybierałem tych asystentów w uzgodnieniu z obsadowym. Ja nie znałem w tym czasie nikogo ze Stali Rzeszów, z Ruchu Chorzów znałem członka prezydium PZPN pana Rogalę. To była ważna postać. Nie mieliśmy ze sobą kontaktów towarzyskich, tyle co z meczów. Kiedyś prosiłem pana Rogalę żeby popatrzył łagodnie na moją osobę, chodziło mi o ranking sędziów międzynarodowych. Z nikim z tych drużyn i osób związanych z klubami nie rozmawiałem na temat tych meczów, nikt przed tymi meczami ze mną nie rozmawiał i nikt się ze mną nie kontaktował - wyjaśniał G.

Gramy w Chorzowie

Jeszcze ciekawiej miało być w rewanżu. Mirosław K. tym razem był pośrednikiem. Niewykluczone, że próbował działać w obie strony. Jak wyjaśniał w prokuraturze, Wiesław D. szukał kontaktu do arbitra głównego. Był nim międzynarodowy sędzia z Bydgoszczy Jarosław Ż.

W dalszych wyjaśnieniach czytamy, że przed meczem prezes Ruchu obiecał pieniądze za wsparcie "Niebieskich" dla sędziego. K. miał czekać na kasę w kawiarence. Czekał, czekał i... się nie doczekał.

- Czekałem w tej kawiarni chyba z godzinę, ale nikt nie przyszedł. (...) Ja jeszcze przed samym meczem powiedziałem Ż., że nikt z Ruchu do mnie nie przyszedł i nie dostałem tych pieniędzy. Ja obawiałem się, że Ż. może pomyśleć, że ja go chcę oszukać i, że mogłem "przytulić" te pieniądze. Mecz zakończył się wygraną Ruchu 2-0 i klub ten pozostał w II lidze. Po meczu była wielka awantura, zawodnicy Ruchu wyzywali sędziów. Najbardziej agresywni byli Śrutwa i Mosór. Wyzywali sędziów od złodziei, domagali się oddania pieniędzy i walili w drzwi szatni. Wynikało z tego, że oni się zrzucali na sędziów, a według nich sędziowie im nie pomagali. Faktycznie Ż. nic nie pomógł Ruchowi w tym meczu, sędziował poprawnie - wyjaśniał Mirosław K.

Sędzia Jarosław Ż. z kolei wyjaśnił, że przed meczem Ruch - Stal kontaktował się z nim Andrzej B. (tzw. Mały Fryzjer).

- Powiedział, że wie, że sędziuję mecz Ruchu ze Stalą Rzeszów i, że mam ten mecz dla niego zrobić i pomóc Stali. Ja spytałem się go skąd wie, że ja ten mecz sędziuję i skąd ma do mnie numer telefonu. On wtedy przerwał rozmowę i powiedział, że będzie jeszcze do mnie dzwonił. Nie zadzwonił, nie było go na meczu (...)

Sędziowali normalnie

- W barażach na pewno nic nie było załatwiane z sędziami - podkreśla Jacek Szczepaniak, szef piłkarskiej sekcji Stali Rzeszów.

- Natomiast mieliśmy takie nasze, wewnętrzne podejrzenia, że to zawodnicy się dogadali między sobą. To jest moje podejrzenie, robiliśmy takie wewnętrznie dochodzenie, ale nic nie wskóraliśmy. Pamiętam obydwa mecze, sędziowie raczej gwizdali tak jak powinni. Może rzeczywiście bramka dla Ruchu tu w Rzeszowie padła ze spalonego. Ale generalnie było wszystko OK. Sędziowali normalnie. Powinniśmy mieć pretensje sami do siebie. W Rzeszowie do przerwy powinno być 3-0 i nie byłoby sprawy - tłumaczy Jacek Szczepaniak.

- Nie mam powodów, żeby podważać uczciwość Wiesia. Bardzo łatwo go oskarżać, bo jest za granicą. U nas nigdy nie było takich pieniędzy, żeby bawić się w takie rzeczy - podsumował ówczesny i obecny prezes sekcji piłkarskiej Stali.

W tej sprawie zostaje więcej pytań niż odpowiedzi. Wygląda jednak na to, że rzeszowski klub raczej był poszkodowany w tej sprawie. Wyjaśnienia trzech osób tylko zahaczają o wątek barażowy, ale go nie rozwiązują.

Może dlatego, że chodziło o drobne "zaskórniaki" a nie ciężkie dziesiątki tysięcy złotych, które to krążyły po ekstraklasie. Smutne, że sędziowie o uznanej renomie łasili się na ekstra kasę nawet sędziując mecze niższego szczebla. tley

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24